W powszechnej opinii "Szklane serce" nie jest ulubionym przez kinomanów filmem Herzoga. Przyznam, że ja też stawiam wyżej inne jego obrazy, z "Fitzcarraldo" na czele. Jest to jednak twórczość zupełnie wyjątkowa i nadzwyczaj sugestywna, i w każdym swoim dokonaniu godna uwagi. Nie wydaje mi się, by ekran telewizyjny mógł w pełni oddać to wszystko, co niosą w sobie filmy tego reżysera i właśnie "Szklane serce" najbardziej chyba na małym ekranie traci, bo żeby je w pełni docenić, trzeba dać się zahipnotyzować (tak jak Herzog hipnotyzował aktorów na planie tego właśnie filmu) dźwiękowi i obrazowi, muzyce i stylizacji malarskiej, a to jest możliwe w pełni w ciemnej sali kinowej. W każdym razie uważam, że ta opowieść o "samoopętaniu" pewnego miasteczka poprzez swą symbolikę, szereg odniesień i niezwykłą aurę zasługuje na miano filmu tyleż oryginalnego, co znakomitego, choć może nie do każdego trafiającego za pierwszym razem. Naprawdę dobre kino.