popieram, piwo dla pana powyżej.

Taka zasada - Mozart jest uznany za wybitnego, więc jak napiszesz/powiesz "Mozart chyba tworzył muzykę dla ćwierćmózgów , przecież to kicha" - to dopiero musisz być geniusz! Pojechałeś po Mozarcie!
Coś z bajki, chyba Ezopa, jak to człowiek namalował samego siebie pokonującego lwa w walce wręcz i szczycił się, jaki to jest bohaterski.

Nasza publika nie kupiła trochę inteligentniejszej rozrywki. Średnia na poziomie ostatnich "Transformers"

Przez jakiś czas była jeszcze niższa.

"Obywatel Kane" ma niecałe 8/10, a to dla mnie najlepszy film w historii. W "TOP 100" cukierkowe "Skazani na Shawshenk" i "Zielona Mila" z gładkim Hanksem biją na wiele długości np. "Siedmiu samurajów", "Mechaniczną pomarańczę" czy "Łowcę jeleni". Oceniając to poprzez bardzo surowe kryteria to rzeczywiście smutne. Ale można też się pocieszyć, bo w końcu mogła wygrać "Cobra" ze Stalonem.

Powiem szczerze, że zwracam uwagę na ocenę na filmweb tylko gdy wynosi mniej niż 6,5. Wtedy naprawdę przyjmuję do wiadomości, że film jest niezbyt wart obejrzenia. Ale powyżej 6,5 nie da się nic wywnioskować.
Nie należy jednak porównywać filmów z różnych kategorii. Dla przykładu ja dałem 10 pkt "Ojcu chrzestnemu" ale i "Królu Lwie", bo dla mnie to najfajniejsza animacja. Ni jak nie można porównać tych filmów.
Po trzecie są filmy, do których zasiada wyselekcjonowana grupa widzów i stąd oceny często są zawyżone. Np. nie lubię filmów typu Spiderman, Transformers itd. Nie oglądam ich więc i nie oceniam. Albo np Piła. jak ktoś widział cz 1 i nie był zadowolony to nie obejrzy 2, 3 ... części. Do kolejnych zasiadają fani takich obrazów i to oni głównie tworzą ocenę tego filmu.
Tak to działa, nie mamy na to wpływu, więc chyba nie należy mocno przejmować się średnią oceną.

Masz rację, to jest tygiel gdzie "Grona gniewu" rywalizują z "Obcym kontra predator" i konkurencje takie nie mają żadnej podstawy merytorycznej. Można tu mówić jedynie o ulubionych filmach.
PS. mi też podobał się "Król Lew" - animacja była przełomowa - ale chyba najbardziej z tej grupy "Mrówka Z" (jeśli chodzi o dowcip i scenariusz).

Ja... przyznam, nie do końca ogarnąłem co się dzieje w tym filmie. Nie do końca zrozumiałem, zamotałem się w pewnym momencie z nazwiskami, miejscami. Prawdopodobnie podszedłem do filmu ze zbyt małym skupieniem, rozproszony przez otoczenie i będę musiał to nadrobić oglądając go jeszcze raz. Ale mimo to odczuwałem przyjemność oglądając ten obraz, serio. Świetna gra aktorska, duszny klimat ciemnych, angielskich pokoi, szczątkowa, ale świetna muzyka, bardzo udana, świetna praca kamery, która zaskakiwała mnie płynnymi ujęciami podczas nieziemsko spokojnych rozmów - to rzeczy, które razem są niemal tak ważne jak opowieść (przekazywana w bardzo osobliwy sposób).
Jednak porównywanie średniej ocen z 'Transformersową" jest uważam nie na miejscu. Przecież to nie ten rodzaj filmu. Oba z nich mają dostarczać innego rodzaju rozrywki. Jeśli przyjąć, że Transformers jest odmóżdżającym, kolorowym wybuchem akcji, niedorzeczności i efektów specjalnych (a taki chyba miał być) to spełnia swoje zadanie całkiem dobrze i przez taki pryzmat należy go oceniać. Szpiega ocenić trzeba pod całkowicie innym kątem. To dwa inne filmy dla naprawdę różnych odbiorców , lub takich, którzy lubią obejrzeć ambitne, wymagające filmy, a innym razem niezbyt zmuszające do myślenia ulepki. W innym wypadku "wielbiciele-tylko-transformersów" będą na łamach forum narzekać na tragiczną nudę w "Szpiegu", a "wielbiciele-tylko-szpiega" zmieszają z błotem płytkiego i bezwartościowego "Transformersa".

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Ode mnie również piwko.