Widzę w komentarzach pod tym filmem mnogość opinii w stylu: "rany, ale nudy!". I w
wielu przypadkach nie mogę pojąć owych zarzutów. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć
takie słowa od osoby, która lubi w filmach wartką akcję i raczej nie przepada za czymś
wolniejszym (inna sprawa czemu taka osoba w ogóle wybrała się na taki film, bo w tv
powiedzieli, że hit?), ale gdy widzę ową uwagę od kogoś, kto obejrzał wiele dziel i uważa
się za mniej więcej obeznanego w filmowym światku, to nie potrafię tego pojąć. Wiem,
że jest jeszcze element zmienny, czyli gust, lecz póki co zdecydowana większość
wypowiadających się tutaj uznaje ten film za nudny i wyzuty z wszelkiego napięcia czy
emocji. Nie wiem, może to po prostu ja jestem dziwny skoro obrazem tym, grą aktorską,
klimatem i napięciem jestem wprost zachwycony. Faktycznie film delikatnie mówiąc ma
wolne tępo, ale mimo to minął mi niesamowicie szybko, a podczas seansu ani razu nie
przyszło mi do głowy pytanie "ile to będzie jeszcze trwać?" albo "czy długo jeszcze do
końca?". Cóż mogę powiedzieć, takiego filmu już dawno nie oglądałem i pewnie nie
prędko zobaczę. Aż żal, że takie produkcje powstają coraz rzadziej, lub nawet wcale.
Patrząc jednak na reakcje widzów trudno się studiom dziwić, takie filmy po prostu nie
zarabiają na tyle by były wielce opłacalne. Co do zarzutów o nudności, cóż, szanuję
opinię innych, ale tak jak pisałem na początku, zrozumieć jej już nie potrafię.
niestety, żyjemy w świecie gdzie tłumy walą na durne komedie romantyczne. większość nie ma zielonego pojęcia o kinie. oglądają coś dla historii. nie zauważają ciekawych dialogów, zdjęć, muzyki, scenografii, montażu... to jak z winem. koneser rozpozna w jednym kieliszku mnóstwo smaków i aromatów. przeciętny kowalski powie, że kwaśne i wypluje. żeby coś docenić, trzeba to dobrze znać. a niestety nie możemy wymagać od milionów ludzi żeby interesowali się kinem głębiej niż dotychczas (czyli prawie wcale),
świetny komentarz :) aż sobie zapisałam :P nie obrazisz się ? :) Mi się podobał, szczególnie zdjęcia i scenografia/kostiumy. Jakoś uwielbiam takie naturalistyczne doznania wizualne :p a napięcie było tylko dozowane i powolne :)
O rany, i w tytule i w swojej wypowiedzi "zmalowałem" tak żałosne błędy, że aż mi wstyd... oczywiście ma być "tempo" nie "tępo", przepraszam... ale wstyd... eh, takie życie dyslektyka.
jak ktoś gada z sensem to i błędy nie przeszkadzają ;] niestety większość komentarzy pod tym filmem przejawia odwrotną tendencję.
Siedziałem sobie dziś wygodnie w kinie, oglądałem Szpiega. W pewnym momencie przyszło mi na myśl, żeby spojrzeć na zegarek. Patrzę, minęło ponad półtorej godziny filmu. Nie rozumiałem jak to się stało. Dla mnie film trwał wówczas maksymalnie dopiero czterdzieści pięć minut.
Dlatego też nie rozumiem zarzutów, że film jest nudny czy za długi. Mnie trzymał w napięciu cały czas i cieszyłbym się, gdyby osiągnął trzy godziny, albo i więcej. Dobrego filmu nigdy za dużo.
Chociaż nie jest fanką tego rodzaju filmów, to muszę przyznać, że ten był świetny. Trzymał cały czas w napięciu i nawet przez moment się nie nudziłam, chociaż oglądając go chwilami miałam wrażenie, że czegoś nie rozumiem, jednak wszystko po kolei się wyjaśniało. Fantastyczne zakończenie, ten kontrast optymistycznie brzmiącej piosenki i obrzydliwej zdrady był niesamowity, Colin Firth również. Jak film się skończył, byłam pod takim wrażeniem, że nie bardzo wiedziałam o co chodzi wszystkim dookoła, narzekającym na nudę.
Miałem podobnie, ale spojrzałem na zegarek gdzieś 10-15 minut przed końcem, a wydawało mi się że max z 50-60 minut.
Film oglądałam z niesamowitą uwagą, by nie przegapić najdrobniejszej poszlaki i powiem, że wyszłam zachwycona - mnogość wątków układających się w całościowy obraz nie pozwalają oderwać oczu od ekranu. Jaka nuda??? Sama fabuła nie jest tak ciężka jak to wiele osób powtarza - po prostu liczne retrospekcje z przeszłości trzeba umiejscowić w odpowiednim czasie, a film stanie się zrozumiały. Ja nie patrzyłam na zegarek, nie czułam takie potrzeby.
Może to ja jestem jakiś dziwny, ale film był na prawdę nudny. Dwa razy prawie przysnąłem. Poza dobrymi krechami aktorskimi , scenografią i kostiumami nie mogę powiedzieć nic dobrego o tym filmie. Jak dla mnie na siłę chciano zrobić go pompatycznym. Nie jestem może wielkim znawcą kina, wiec idąc na dany film oczekuje od niego magnetyzmu, który mnie przyciągnie i będzie taki, że po zakończeniu będę żałował, że już się skończył. Zapewne jednak najzwyczajniej to kwestia gustu.
"niestety, żyjemy w świecie gdzie tłumy walą na durne komedie romantyczne" koneser i w durnej komedii romantycznej dostrzeże plusy, a to że ich nie lubisz nie oznacza że wolno obrażać fanów tego typu filmów. poza tym gdyby nie te "durne komedie romantyczne" czy dostrzegłbyś zalety filmów "dobrych"?
"(inna sprawa czemu taka osoba w ogóle wybrała się na taki film, bo w tv
powiedzieli, że hit?)" - wybacz ale przed filmem nikt mi nie powiedział jakie jest tempo akcji... raczej skupiłam się na fabule, aktorach itd :)
a wracając do wątku - film dla mnie był "powolny" co sprawiało że jednak trochę się zmęczyłam oglądając go. Nie uważam że oznacza to że film był zły - po prostu jestem osobą która ma ogromne zapotrzebowanie na bodźce (tak - jest mi trudno czytać książki) i wolę jak w filmie budowane jest napięcie aż do punktu kulminacyjnego, i od nowa. w tym filmie nie było żadnego punktu kulminacyjnego - sceny - która by mnie obudziła.
i to tylko moja własna opinia :)
pamietam, że w reklamie było; "James Bond jest dla dziewczynek" - i o to własnie chodziło, w Bondach śliczni chłopcy biją się, biegają, jeżdżą fajnymi samochodami i mają poukrywane w galotkach gadżety zrobione przez nijakiego Q, bez których nie byliby tacy męscy. Wszystko po to aby "dziewczynki" aż piszczały z zachwytu. W tym filmie jestzupelnie inaczej i stąd te okrzyki rozczarowania...
tak dla ścisłości to w reklamie powinno być "James Bond jest dla chłopczyków",bo Bond to film w 100 procentach dla chłopczyków, superlaski, supersamochody, supergadżety, pościgi i strzelanie to coś co panowie uwielbiają i dla nich ten badziew jest kręcony, najlepszy dowód że nie znam ani jednej "dziewczynki",której by to nie nudziło w przeciwieństwie do facetów