PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=575916}

Szpieg

Tinker Tailor Soldier Spy
2011
7,1 75 tys. ocen
7,1 10 1 75184
7,4 59 krytyków
Szpieg
powrót do forum filmu Szpieg

Nie ukrywam, iż po recenzjach na filmwebie napaliłem się na film strasznie. Miał być orgazm, a jak dla mnie obowiązkowy seks po 40 latach małżeństwa ;-)

UWAGA: NA DOLE SPOILER ZDRADZAJĄCY FABUŁĘ. BEWARE! :-)


Co mi się nie podobało. Po pierwsze zamotalność każąca oglądać film dwa razy żeby zrozumieć co i jak. Fajnie, że film zmusza do myślenia, ale mocno nie podoba mi się wymuszenie na widzu "dopiero za drugim razem zrozumiesz co co chodzi". To co, dwa bilety mam kupować? Oczywiście odezwą się zaraz głosy "a ja wiedziałem od początku!", albo "trzeba przeczytać najpierw książkę!", ale odrzućmy te marudzenia jako niezorganizowane :-)

Po drugie - czy film naprawdę musi być taki sadystyczny? Dwie bite godziny, pełne nudnych, nic nie wnoszących scen. Chłopiec patrzy przez szybę. Mężczyzna zmienia okulary. Mężczyzna siedzi w fotelu. Mam niejasne podejrzenie, iż reżyser długością filmu chciał się wyróżnić z tłumu. "Patrzcie, tyle treści, ze w 90min nie da razy się wyrobić. Dodatkowe 30min filmu w tej samej cenie!". Rozumiem, że taki pomysł, takie prowadzenie akcji, ale bogowie - czy to musiało być aż tak rozdęte? Wiadomo, budowa napięcia. Ale trudno w napięciu oglądać przez minutę scenę faceta za biurkiem, potem minutę faceta w fotelu, a przez kolejną minutę faceta przy telefonie. Nawet gdy ten facet ma pistolet i właśnie przygotowuje pułapkę na tajnego agenta.

Po trzecie - moje prywatne odczucie. Trudno jest mi jednoznacznie znaleźć przyczynę, ale Oldman w ogóle mi "nie leżał". Nie wiem czy to ciągła mimika jak w "Leonie zawodowcu", czy też charakteryzacji (jakąś maskę miał zrobioną na twarzy, gruby makijaż?), ale nie mogłem go odnaleźć w tej roli.

Po czwarte: nie podobało mi się celowe utrudnianie odbioru. Raz coś się dzieje w przyszłości, raz w przyszłości, po chwili bez ostrzeżenia wracamy do przeszłości a po 10 sek znów teraźniejszość. Wiem, wiem, dla uważnego widza po lekturze książki i dwukrotnym obejrzeniu będzie to mistrzowskie prowadzenie fabuły - niemniej jak dla mnie mocno to utrudniało opanowanie historii, osób, powiązań, nazwisk i wątków.

Po piąte: do diaska, kretem był Bill (klarownie pokazane to w filmie) czy jednak Smiley (na co wskazuje głębsza analiza)?

Co mi się podobało: genialna początkowa scena w Budapeszcie. Te napięcie, same znaki zapytania, okolica. Te spojrzenia niby przypadkowych osób. Kelner z trzęsącymi się rękoma. Karmiąca kobieta. Strzały. Znaki zapytania. Znów kobieta.... Genialne! Rewelacyjna scena z kradzieży listopadowych dokumentów z Cyrku. Scenografia. Nastrój szarości, niepewności, zagrożenia. Uuuuu, klimat filmu - to czapki z głów!

Im bliżej końca tym lepiej. Film dalej nudny, ale "inaczej". Każdy dialog, niby spokojny i bezstresowy to ogromny ładunek, maksymalne skupienie i jak to (zapewne) w wywiadzie: "czy on wie że ja wiem że on wie". Fani Bonda, M, i Q będą zawiedzeni :-)

Biorąc pod uwagę całokształt - trudno jest mi ocenić film. Z jednej strony rewelacyjna fabuła i konieczność korzystania z szarych komórek, z drugiej strony... hmmm. Coraz bardziej wydaje mi się, iż kino współczesne, gdzie wszytko już wymyślono podąża drogą "zróbmy coś czego jeszcze nikt nie zrobił, choć niekoniecznie jest to dobre". Celowe mataczenie, szokowanie, pozerstwo by być innym niż Holiłud. I od razu trafia się na półkę "dzieło", a kto tylko widzi pustkę od razu dostaje etykietę prostaka, i nieuka. No bo, psia mać, jak masz czelność dawać "Czarnemu łabędziowi" mniej niż 11/10, krytykujesz Almodovara i nie znasz się na nowej fali rumuńskiego kina! W "Szpiegu" brakuje mi czegoś, co każe mi mówić "łaaaaaał", oglądać z zapartym tchem i szczerze polecać znajomym.