Zdarzyło mi się to po raz kolejny w moim nie tak długim żywocie, ale znowu poczułem się jakby widzem, który spodziewał się czegoś... no nie wiem, ciekawszego. A może po prostu traktowanie na serio szpiegostwa to nie jest temat dla mnie, starego amatora zabawnych przygód Jamesa Bonda? Chciałem zachwycić się Garym Oldmanem, ale okazało się, że ten świetny aktor zagrał rolę cichego faceta, który jakby nie ma dość siły w sobie i ciekawości, żeby mnie porwać. Niestety, nie będę oceniał tego filmu, bom nie dotrwał do końca, co nie znaczy, że uważam go tym samym za jakiegoś gniota. Po prostu nie trafił do mnie, może jeszcze nie dojrzałem do tego typu historii.
No nie jest to niewątpliwie film pokazujący agentów jeżdżących super samochodami, mających super kobiety, laserowe długopisy i wysadzających elektrownie jądrowe, tylko film mniej więcej pokazujących prawdziwą szarą pracę służb wywiadowczych czyli tak naprawdę w dużym stopniu nudę :)
Nudne to mało powiedziane! Zmarnowałem 2 godziny życia (mogłem uczyć się na koło). Spodziewałem się, czegoś lepszego. Praca kamery mnie zawiodła, a juz pokazywanie trawnika i paczki fajek przez 5 minut mnie dobiło.
Dziwnie to trochę. Potrafisz docenić tak kameralny dramat jak "Personę" a "Szpieg" Cię szokuje? Szkoda.
No właśnie też się sobie dziwię. Jednak to może zależec trochę od dnia albo od moich chęci, może po prostu jestem specyficznym widzem, na pewno nie twierdzę, że każdy poważniejszy film jest świetny albo wybitny.
Na takie klimaty trzeba mieć nastrój, mi w sumie też nie podszedł za pierwszym razem.
Coś w tym jest, ten film sporo wymaga od widza. Przez pół godziny też trudno było mi dołączyć (choć pszczołą w samochodzie mnie ożywiła), ale potem wciągałem się z każdą minutą. Wyraźnie film ma gorących przeciwników i zwolenników - w sumie to świadczy bardzo dobrze. Ja stęskniłem się za takim kinem, bardzo tradycyjnym i nawet przeciągającym strunę, ale - jak widać - nie pozostawiającym obojętnym. Plus rewelacyjna gra Oldmana, być może najlepszy występ w jego karierze.
Abstrahując: oglądałeś Oldmana w Leonie Zawodowcy? Jeśli nie to nie szafuj z oceną.
Oczywiście, nie mam zastrzeżeń. Ale chyba jednak rola była prostsza (neurotyk, narkoman, zły policjant). I mimo że zagrana z niewiarygodną szarżą, to klasa włożona w rolę Smileya, wywiadowcę który nie umie trzymać pistoletu, moim zdaniem przewyższa tamtą. Zauważ, że napisałem ostrożnie "być może", więc czemu zaraz "szafuję oceną"? W tak świetnym aktorze jak Oldman można odnaleźć wiele osiągnięć, w "Szpiegu" wykazał się wielostronnością i uzupełnił wachlarz możliwości - mi to imponuje.
Przewyższa tamtą która i tak nie była chyba dotychczas najlepsza. Jest po prostu najbardziej lubiana. Ta w "Szpiegu" o parę poziomów trudniejsza.
Poza tym pierwszoplanowa rola to nie to samo, co zagrać złego - nawet tak odlotowego - bohatera drugiego planu. Czarny charakter to niezłe pole do popisu, ciekawe efekty osiągają na nim także aktorzy nawet nie tak wybitni, ile pomysłowi i charakterystyczni - np. Clancy Brown w "Nieśmiertelnym".