Spełnił w 120% procentach oczekiwania. Reżyser nie traktuje widza jak typowego idioty i nie
próbuje od razu zwrócić jego uwagi jakimiś głupimi zagrywkami tylko dawkuje emocje. Nie
ma żadnych przesadzonych scen. Wszystko podlane ciężką atmosferą oraz świetną grą
aktorów (Oldman musi w końcu dostać nominację do Oscara!). Na pewno nie dla typowego
zjadacza popcornu (tak, widziałem te zawiedzione buźki wychodzące z sali kinowej). Na taki
film szpiegowski czekałem od lat. Jeśli od kina wymagasz trochę więcej niż paru strzelanin
to polecam. Drugi najlepszy film tego roku (za "Drive") i już chyba tylko nowy film Finchera jest w stanie go zrzucić z tego miejsca. Nie chcę mi się więcej pisać xD. Mocne 9/10 i do ulubionych. Zobaczymy czy następne seanse zweryfikują notę.
Zgadzam się całkowicie - dodałbym zaskakujące w tonie i treści zakończenie, które mnie osobiście ruszyło. Ten film naprawdę nie ma ozdobników, nie kłania się widzowi w pas, stawia mu wymagania. I bardzo dobrze.
Zgadzam się. Zakończenie oglądałem prawie na stojąco. Muszę teraz jakoś oglądnąć ten stary miniserial bo jestem go ciekaw.
A coś o serialu czytałem. Zważywszy, że Smileya gra tam sam Alec Guinness, a towarzystwo ma wybitne, zapowiada się nader interesująco. Z drugiej strony Hurt, Oldman, Firth, Cumberbatch - obsada "Szpiega" udowadnia, że Brytyjczycy nie mają problemu z kolejnymi pokoleniami aktorów.
No,na pewno obejrzę..Dla mnie w tym roku najlepszym filmem pewnie też byłby Drive,żeby nie Czarny łabedz.
Łabędź jest z poprzedniego, ale rozumiem że chodzi o datę obejrzenia lub Polskiej premiery. Też był genialny.
Tak,dla mnie sie liczy premiera polska,zawsze na koniec roku staram się go podsumować..W ogóle w tym roku mase dobrych filmów miałem przyjemnośc obejrzeć,no bardzo udany rok.
Rok generalnie był dobry, choć akurat "Czarnego łabędzia" uważam za mocno przecenianego. Ale patrząc na świetnie obsadzone festiwale w Cannes ("Drzewo życia", "Melancholia", "Drive", "Skóra, w której żyję", czy "Artysta", którego niestety nie widziałem, ale zebrał znakomite recenzje), Wenecji (widziałem tylko "Szpiega" i "Niebezpieczną metodę", "Fausta" zobaczę za tydzień, ale "Rzeź", "Wstyd", "Idy marcowe", "Czarny koń" a nawet "Killer Joe" zapowiadają się znakomicie), do tego mając na uwadze, że to zwycięzcę festiwalu w Berlinie krytycy uznają najważniejszym obrazem roku ("Rozstanie"), a jest jeszcze kilka świetnych filmów Oscarowych (niedocenione "Prawdziwe męstwo" i aktorską perełkę, choć niezasłużenie zwycięską - "Jak zostać królem"), to jest lepiej niż dobrze. Nie wolno zapominać o bardzo przyzwoitym składzie festiwalu w Gdyni ("Wymyk", "Róża", "Ki", "Daas", "Młyn i krzyż") i wisience na torcie, czyli kilku pomysłowo zrealizowanych blockbusterach ("X-Men: Pierwsza klasa", "Przygody Tintina"). Oby każdy rok był tak interesujący!
"Niebezpieczna Metoda" zawiodła chyba najbardziej. Zaledwie dobre kino, ale scenariuszowo niedopieszczone. Mistrzowska kreacja Fassbendera moim zdaniem.
Miałem problem z "Metodą", chociaż można docenić elokwencję w tym filmie. Fassbender bardzo dobry, jak zawsze, to chyba najlepszy aktor w tym roku (zagrał wielką postać historyczną - Junga, klasyczną kreację literacką - pana Rocheforta, kultowego bohatera komiksowego - Magneto i główną rolę w awangardowym "Wstydzie"), ale to, co z Freudem zrobił Viggo - rewelka! Sam film faktycznie mnie trochę zawiódł, był zbyt rozwlekły i momentami może nieco nudnawy, zabrakło trochę pazura.
Absolutnie sie zgadzam! Czytałam książkę i absoltnie ją ubóstwiam, a film spełnił WSZYSTKIE moje oczekiwania!!!! NIe mogę się doczkać żeby zobaczyć jeszcze raz!!
moich wlasnie do konca nie spelnil.
uwagi.
SPOJLERY
film jest tak o godzine za krotki, wszystko dzieje sie bardzo szybko, nie ma czasu na delektowanie sie tym wspanialym klimatem. poza tym, tak epicki scenariusz, z tyloma bohaterami zasluguje na wiecej niz 2h.
jesli chodzi o Cyrk, to procz Haydona i Alleline'a nikogo tak naprawde nie poznajemy, co sprawia, ze lista podejrzanych zamyka sie w tej dwojce (jest tez opcja, ze jest wiecej niz jeden kret). Blanda nie ma zupelnie, tylko urywek jak idzie na dach pogadac z Allelinem, Esterhese to wlasciwie tylko ta koncowa rozmowa ze Smileyem i jest w niej raczej pokazany jako ekscentryczny paranoik, a to jednak intersujacy typ, ktory tuszuje to i owo.
szkoda takze, ze pominieto informacje na temat tego, kto jest od czego. Krag to nie jest zwykle stowarzyszenie facetow, ktorzy postanowili sie zamknac w dzwiekoszczelnym pokoju i zmieniac losy swiata, ale kazdy ma pod soba jakis departament, kazdy z nich zajmuje sie czym innym. mysle, ze taka informacja dalaby widzowi wieksze pole do pomyslunku.
co jeszcze bym zmienil to mysle, ze w nawale tych wszystkich retrospekcji i zmian narracyjnych pokazalbym jednak Smileya schodzacego do Poliakowa i Haydona i jego reakcje, a nie jak juz tam tylko siedzi.
rozmowa Haydona ze Smileyem w areszcie tez chyba mogla byc lepiej przedstawiona, moze troche dluzsza.
brakowalo mi tez troszeczke takiego wyrafinowanego angielskiego, ktory by mi przypominal, ze jestesmy w Londynie i nie mamy do czynienia ze sprzedawcami gazet (z calym szacunkiem dla sprzedawcow gazet), jak to bylo w ekranizacji z 1979.
reszta super.
zaczne od aktorow. w wersji z 1979 Guiness rownie swietny jak Oldman, ale cala reszta- tragedia.
kilka swietnych rozwiazan.
watek Iriny i Tarra ukazany wrecz optymalnie. w wersji z 1979 az roilo sie od przegiec, dluzyzn, niedociagniec i zlej gry aktorskiej. w dodatku ta scena jak Tarr obserwuje z perspektywy vis-a-vis scenke Borysa i Iriny na przekroju calego mieszkania po prostu super.
podobnie z motywem Connie. myslalem, ze w wersji filmowej moze zostac calkowita pominieta, a zostala ukazana o wiele bardziej interesujaco, odgrywajac tym samym wazniejsza role. Szpital psychiatryczny to tez dobry pomysl na umiejscowienie jej postaci.
bardzo fajne rozwiazanie to ta przewijajaca sie caly czas impreza bozonarodzeniowa.
mam tu na mysli przede wszystkim pijackie odspiewanie hymnu radzieckiego w momencie jak Smiley przylapuje Ann z Haydonem. po prostu bomba. rownolegla konfrontacja spojrzen Jima i Billa (impreza i "areszt") tez niczego sobie.
opowiesc Smileya o rozmowie z Karla chyba tez lepsza niz ukazanie tej rozmowy, jak to mialo miejsce w wersji z 1979. jesliby porownywac Smileya Oldmana do Smileya Guinessa to byc moze wlasnie ta scena swiadczy o wyzszosci tego mlodszego.
swietne rowniez te brutalne momenty, kapitalnie komponowaly w poetyke calego filmu.
no i ta koncowa sekwencja z "la mer" julio iglesiasa w tle- rewelacja.
na plus w porowaniu z ekranizacja z 1979 dodanie tej takiej zamglonej sekwencji przewijania tasm, czytania akt, itd, pokazujacej, ze Smiley jednak ciezko pracowal i konkluzja nie byla dla niego jakas oczywista, tak z miejsca jak dla Poirot. mala rzecz, a jednak wazna.
historia ma niesamowity potencjal montazowy. zdaje sie, ze alfredson robil co mogl, zeby to wykorzystac, ale...
mogl to byc "ojciec chrzestny filmow szpiegowskich". wg mnie nie jest. pozostaje sie modlic o jakas wersje rezyserska.
Czyli z tego co zrozumiałam twoim jedynym zarzutem fo tego filmu jest fakt ze jest za krótki?
moje zarzuty to caly pierwszy akapit.
a wniosek ze jest za krotki, wynika wlasnie z tych zarzutow.
moim zarzutem nie jest to, ze fajnie sie ogladalo i chcialoby sie wiecej, tylko konkretnie napisalem co i jak.
uważam iż pominięcie pozostałych postaci trochę osłabia ten film. przez to od pewnego momentu oglądając film czekałem już tylko na sposób ujawnienia kreta.
oprócz tego film spełnia oczekiwania.
Czy przeczytałes ksiązke zanim obejrzałeś ten film? Wydaje mi sie ze tak, jak tez wydaje mi sie ze ten film głownie dersowany jest do tych którzy czytali ksiązke, poniewaz ci którzy po nią nie siegneli nie doceniaja tak bardzo tego filmu (oceniam to patrzac na reakcje moich znajomych i komentrazy ludzi na filmwebie). Gdyby rozcigneli ten film do 3 godz. ludzie ocenilliby ten film jeszcze gorzej "był nudny" itd
nie czytalem ksiazki, ale wystarczy spojrzec na wpisy w innych tematach. wszedzie pisza, ze za malo blanda i esterhese.
a ze gdyby trwal 3 h to by sie pewnie gorzej sprzedal?
zdaje sobie z tego sprawe, ale pojecie arcydziela nie zna kompromisow, a ten film mial potencjal na arcydzielo :)
W jakich kinach leci ten film, na Filmwebie nie ma informacji, a poki co w moim kinie nie emitują go...
Czy ja jestem debilem? Pogubiłem się w tym filmie już po paru minutach, a pod koniec rozumiałem ze wszystkiego najwyżej z 10%. :/
Niekoniecznie. Kumpel też się pogubił. Ja wiedziałem że muszę oglądać uważnie od pierwszych minut i tak też było. Pewnie i tak wielu smaczków nie wyłapałem. Z 3-4 seanse to zajmie.
Tematyka filmu bardzo mnie interesuje, film jako dzieło uważam za bardzo dobrze nakręcony. Ale mimo skupienia i tak straciłem od razu wątek i wręcz irytowało mnie, kiedy ludzie wychodzili z kina i rozmawiali o fabule. :) Może faktycznie muszę to obejrzeć ponownie.