Film przyzwoity, ładne obrazki, pokazanie pasji jako siły napędowej w życiu, ale... zabrakło mi głębszego wejścia w aspekty moralne. Bohaterka ponosi śmierć de facto w wyniku nacisku faceta na dziecko, bo zależy mu na tym, żeby zostać ojcem. Ona mówi , że tego nie czuje i skupia się na pracy. Potem jednak celowo decyduje się na mniej inwazyjne leczenie raka, bo czuje presję zajścia w ciążę, a po latach musi się mierzyć z nawrotem choroby. Dziwnym trafem w ogóle ten wątek nie został pociągnięty dalej, chociaż wiele można by tu było powiedzieć istotnego o priorytetach, relacjach i rodzicielstwie...
Nigdzie nie jest powiedziane, że została matką w wyniku nacisku. Mogła po prostu zmienić zdanie w kwestii rodzicielstwa, może w jakimś momencie ich związku dojrzała do tej decyzji lub po prostu poczuła, że z tym facetem chce mieć dziecko. Równie dobrze mogła usunąć narządy od razu po urodzeniu dziecka i wtedy prawdopodobnie film skończyłby się happy endem. Za mało czasu było na przedstawienie wszystkich myśli i motywów bohaterów ale czy nie jest tak też w prawdziwym życiu?
"Mogła po prostu zmienić zdanie w kwestii rodzicielstwa, może w jakimś momencie ich związku dojrzała do tej decyzji lub po prostu poczuła, że z tym facetem chce mieć dziecko." --> No właśnie w filmie jest to powiedziane dosłownie, bohaterka sama mówi, że nie wyklucza, że kiedyś będzie chciała mieć z nim dziecko. Inna sprawa, że od tej deklaracji do pierwszych prób mija w filmie kilka minut, nie wiem, czy to czasem nie była dosłownie następna scena, co może być trochę dezorientujące. Ale faktycznie rodzi się pytanie, dlaczego nie zdecydowała się na usunięcie narządów po urodzeniu dziecka, skoro była świadoma ryzyka nawrotu. Tak że nasza poprzedniczka myli się w kwestii, że bohaterka zdecydowała się na dziecko w wyniku presji, ale ma rację, że film mógłby wejść głębiej w co niektóre tematy.
Może radość z remisji sprawiła, że nie chciała usuwać narządów? Może pierwsze dziecko zaostrzyło apetyt na kolejne?
No można tak gdybać, ale właśnie zabrakło mi w filmie poruszenia tej kwestii. I ogólnie po trailerze spodziewałem się nieco bardziej dramatycznej historii, która głębiej wchodziłaby w emocje bohaterów. Trochę mnie ten film rozczarował, choć zły nie jest.
Oni tam zastosowali spory skrót narracyjny, ale rozmowę o pozostawieniu jajnika i macicy odbyli przed rozpoczęciem pierwszego leczenia. Ono nie było lekkie, bo na informację, że ma nawrót i czeka ją ponowna chemia, kolejnych wiele miesięcy walki ona reaguje w ten sposób, że nie da rady ponownie przejść przez to i że chciałaby rozważyć, czy tym razem nie zrezygnować z leczenia. Moim zdaniem, ona po poprzedniej chemii, operacji i chemii, gdy dowiedziala się o remisji nie chciała czekać. Wiedziala, że chce dziecka z Tobiasem i to natychmiast. Tam upłynęło kolejne pół roku starań. Gdyby jej nie zależało, to by odpuściła. A co do tego, że można zmienić zdanie w kwestii macierzyństwa... uwierz, można. Wszystko się zmienia w momencie usłyszenia diagnozy i samej perspektywy, że tą matką można nigdy nie zostać. Czasem to kwestia jednej wizyty u lekarza i ułamka sekundy
No ale pierwsze leczenie i rozmowa o usuwaniu były jeszcze przed dzieckiem, mi chodzi o to, dlaczego nie poruszono problemu usunięcia narządów już po urodzeniu dziecka, skoro było wiadomo, że może być nawrót choroby.
Wątek o tym, że chciałby dziecko to dosłownie jeden dialog. Facet w tym filmie to mameja która nie potrafi złożyć i wypowiedzieć płynnie jednego zdania. Gdzie tam niby był nacisk?