Wszyscy trąbili przed premierą jakie to zakończenie nie będzie szokujące i że w ogóle bohaterowie są w sytuacji bez wyjścia. A przecież, biorąc pod uwagę tę serię, nie ma nic takiego miejsca.
Postacie z zestrzelonego samolotu wsiądą do samochodów które były na pokładzie i przed rozbiciem się samolotu z niego wyskoczą. Ładunki na tamie zostaną zdetonowane, ale zanim woda zaleje Vina i Diesla Jr. to przyjadą im na ratunek własnie ludzie z samolotu. Część jedenasta zacznie się wielką sceną akcji gdy wszyscy samochodami będą uciekać przed ogromną falą co im się ostatecznie w jakiś durny sposób uda.
I cyk, wszyscy zagrożeni przeżyją (bo muszą przeżyć, taki to film), Vin wysiądzie z wozu, otrzepie koszulkę i powie "Rodzina zawsze wygrywa".
A potem w części 11. okaże się że ta seria to crossover/prequel z Transformersami. To chyba najrozsądniejsza opcja.
Jeszcze warto zauważyć, że scena pod koniec przedstawia łódź podwodną, która na 101% przyjdzie na ratunek.
Vin i mały prawdopodobnie znajdą jakąś lukę w skałach i wyjdą tunelami na górę, a tam spotkają Johna Cenę, który naturalnie przeżył wybuch. Wszyscy z samolotu przeżyją, bo to oczywiste, że zdążyli z niego wyskoczyć zanim ten pyknął w skały.
Alternatywnie cała ekipa będzie wspólnie uciekać przed falą, a kiedy sytuacja zrobi się nieco bardziej przerąbana to na pomoc zza rogu wypłynie łódź podwodna z resztą "umarłej kilka części temu" ekipy.