To nadal dobra rozrywka ale już nie bardzo dobry film a tym bardziej świetny przedstawiciel serii. Zagubił się duch "Szybkich i Wściekłych" a produkcja wyraźnie skręciła w kierunku stricte hollywoodzkich klimatów "Mission Impossible" jednak nie osiągając tamtego poziomu. Poza tym za dużo infantylizmu, zbyt wiele niedorzeczności. Coś co pewnie miało być w zamyśle imponującą fantazją przekształciło się zaledwie w epatowanie zasobami ogromnego budżetu i wiarę, że fani wszystko "kupią". A sam początek wręcz groteskowy i ośmieszający (Statham w zdemolowanym szpitalu).
Zresztą mam wrażenie, że James Wan to nie ta reżyserska półka, która uniosła by taką produkcję. Tym bardziej jeśli scenariusz miał tyle słabości. Niespecjalnie przypasował mi także sam Statham w roli "złego". Abstrahując już od mało wiarygodnej (wręcz uproszczonej) konwencji zemsty a skończywszy na przesycie znanych twarzy w głównych rolach (przecież to nie Niezniszczalni!). Niedomagała także amnezja Letty. Poprzednio gdy była zaledwie tłem można było ją jeszcze akceptować. Tutaj uwolniona na pierwszy plan - irytowała brakiem sensu i logiki scenariuszowej.