Tak, powtórzę: jest lepszy niż "Annie Hall", lepszy niż "Manhattan" i na pewno lepszy od tych najnowszych Allenów, które są zupełnie "nieallenowskie".
Znam go na pamięć, a i tak zawsze pękam ze śmiechu oglądając go. To taki film, który niezawodnie poprawia mi humor :)
Scena z trupem w windzie to absolutny majstersztyk - tylko Allen mógł zrobić coś takiego.