Co tutaj się zadziało! Kino neo-noir, najeżenie referencjami popkulturowymi, metoo, bezlitosne rozliczenie z Hollywood, i ta muzyka! Pełen odlot nie dla każdego. David Mitchell zaszalał. Słabiej niż „Coś za mną chodzi”, ale fani na pewno docenią.
Słabiej??? Dla mnie wręcz odwrotnie. W "Coś za mną chodzi" zakończenie, niczym z podrzędnych horrorów, popsuło cały niepokojący klimat.