Gdyby zamiast tego śpiewania były jakieś dialogi film był by mega. Śpiewanie jest tak denerwujące, że coś chwilę to robią... Nie polecam... chyba, że ktoś lubi śpiewy w filmach.
Polecam przeanalizować teksty utworów. Nie są one po to, żeby cokolwiek śpiewać, ale żeby móc treść przekazać nie wydłużając filmu do 4h.
Hm, z tą większością bym polemizował (mimo wszystko musicale osiągają wielkie sukcesy komercyjne), ale rozumiem, że śpiew w filmach/teatrach jest zwykle dla pasjonatów ;)
Jednakże myślę, że całym sednem "Into..." są właśnie teksty piosenek aniżeli sama muzyka (wbrew pozorom), dlatego w razie chęci i czasu polecam pobawienie się w interpretacje (ich liczba jest na tyle liczna, że spokojnie można się utożsamić z przynajmniej jednym utworem czy motywem).
Pozdrawiam uprzejmie!