Pomysł wyjściowy jest całkiem fajny. Zmieszano ze sobą kilka klasycznych baśni, przedstawiono to w formie musicalu, na plan zdjęciowy zwieziono ciężarówkami gwiazdy ekranu, a całym tym bajzlem sterował Rob Marschall. Marschall to gość, który zaczął od mocnego uderzenia bardzo dobrym "Chicago", a później rozmieniał się na drobne filmami "tylko" dobrymi i rozczarowującymi przeciętniakami. "Tajemnice lasu" niestety nie podniosą znacząco jego średniej...
Zaczyna się nawet obiecująco. Co tam zaczyna, przez 3/4 filmu przelatujemy bezboleśnie, bez zgrzytania zębami i zerkania na zegarek, za to z zainteresowaniem obserwując zabawę klasycznymi opowieściami dla dzieci, kiwając z aprobatą dla warstwy technicznej, wsłuchując się w dość skomplikowane - pod względem budowy - teksty piosenek (przy niektórych utworach aktorzy musieli się trochę napocić), tupiąc do rytmu stopą i pozwalając się porwać lekkiemu klimatowi filmu.
Pod koniec zabawa z klasyką wskakuje jednak na nowy poziom, po "...i żyli długo i szczęśliwie" dopisano nowy rozdział "...dopóki nie dopadła ich smutna rzeczywistość". Robi się o wiele bardziej ponuro, klimat siada, humor gdzieś się ulatnia, podobnie jak i zainteresowanie widza. Rozpoczyna się przerażająca nuda. I to taka konkretna nuda. Nuda z gatunku tych skłaniających do filozoficznych pytań typu: "co by tu dzisiaj zrobić na obiad?". Jest źle i to już do samego końca. Przykre.
Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584
Chyba z żadną inną opinią nigdy się tak nie zgadzałam. Końcówka rozczarowuje i to bardzo. Gdyby nie genialna Meryl Streep, oceniłabym dużo niżej.
Całkowicie zgadzam sie z recenzją. No i Johnnego Deepa zdecydowanie było za mało.
Nie mogę uwierzyć w to co czytam. Ten musical "z założenia" nie jest komedią. Jest opowieścią o naturze ludzkiej, i konsekwencjach własnych czynów. To jak sformułowana jest recenzja jest dla mnie śmieszne. Polecam gorąco oryginalny musical (bo jak mam być szczera aktorzy w tym filmie mnie denerwują, a szczególnie widok "przemiany" czarownicy, albo faktu, że wilka nie grał książę...).
Chciałam się jeszcze tylko odnieść do komentarza slippinga - uwielbiam Johnego Deppa, ale jak juz wspomniałam wyżej dla mnie nie powinien wgl się znaleźć w tym filmie (no chyba, że w roli księcia Roszpunki magicznie odmłodzonego zaklęciem CGI).
Niestety nie wyszło Marshallowi a szkoda bo czekałam na ten film... Dla mnie mega słaby, ratuje go tylko część obsady. Po godzinie już miałam dość ciągle tej samej lini melodycznej.... Straszne.... :/ Potencjał i pomysł był.... Reszta się skopała.