Ten film nie ma odbiorców. Wyłączyłem po 15 minutach bo się męczyłem, potem włączyłem ponownie, bo chciałem wydać fair ocenę. Produkcja ta jest jednym z najładniej zrobionych gniotów od czasu Żelaznego Rycerza.
Jako ekranizacja musicalu - słabo, gdyż nie ma tu nawet wydzielonych segmentów śpiewanych, są tylko masowe kanony i kilka śpiewanych kwestii. Nic więcej.
Koncept nie był zły, ale to wykonanie zwyczajnie bolało. Problem w tym że od czasów Chicago nie było tak zboczonego filmu o gwałtach, zdradach i morderstwach a wszystko to dla dzieci! W dodatku to zakrawa na pedofilię (sic)
JACK: "Olbrzymka przycisnęła mnie do swojego wielkiego biustu... i poznałem rzeczy o których nie wiedziałem że można je znać"
WILK: "Tak miękka, tak młoda, tak niewinna, hej dziewczynko! Gdzie idziesz?"
Potem ta scena KSIĄŻE i ŻONA PIEKARZA... i ten tekst:
ŻONA PIEKARZA: "Można mieć dziecko dla ciepła, piekarza dla chleba i księcia co... czegośtam..." [szelmowski uśmiech]
Nie wspominam nawet ile osób tam ginie, zamordowanych lub okaleczonych przez głównych bohaterów pozytywnych. Olbrzymka, rozżalona po śmierci męża chce znaleźć złodzieja, odpowiedzialnego za jego śmierć, zaś bohaterowie unieruchamiają ją i kamienują z proc.
To była trauma... i to było... dla dzieci? Gratulacje.
Rozumiem konwencję gry z tradycją, grotesku i absurdu. Sam je stosuje. Ale gdy na początku nie wiem czy oglądam bajkę czy gore-indie-rock-teledysk po psychotropach?
Zapraszam do soczystej dyskusji