W całości zgadzam się z moim przedmówcą. Tak złego filmu można ze świecą szukać. W tym filmie drażni dosłownie wszystko, a nieśmiertelność bohaterów to tylko początek fantastycznych momentów jakie niesie ze sobą ten jakże epicki obraz.
Wymienię tylko kilka najbardziej irytujących momentów tego filmu (w zasadzie mógłbym wpisać tylko jeden punkt, a mianowicie - cały obraz)
1. Slater biegający szybciej niż Hammer, ba nawet pomimo dzielącej ich ponad kilometrowej odległości.
2. Nieograniczona ilość amunicji w rewolwerze (scena w kopalni)
3. Przestrzelenie pancernej szyby w helikopterze za pomocą rewolweru - Slater Rox
4. Wysłanie samolotu uzbrojonego w dwie potężne głowice nuklearne na lot treningowy. Yeah
5. Wybuch bomby atomowej w kopalni miedzi, który nie naruszył góry, ale ziemię w promieniu kilku kilometrów już tak.
6. Woda, po wybuchu, w której pływał Slater z panią strażniczką powinna podgrzać się do kilkuset stopni, ale to głównych bohaterów nie dotyczy.
7. Finałowa walka, w której każdy normalny człowiek postawiony na miejscu Slatera zmarłby po pierwszych 5 sekundach, ale nie on... Nagle przełamuje się i po okładaniu metalowym prętem wznosi się na wyżyny swoich możliwości pokonując Travoltę nawet się przy tym nie pocąc.

W zasadzie każda scena w tym filmie była tragedią. Nie pamiętam ich jednak, bo przez całe życie staram się zapomnieć o tym filmie, bo zdecydowanie kaleczy ludzką osobowość.
1/10 zdecydowanie nie polecam!

Po za tym, że z większością zarzutów się zgadzam dodam tylko, że odgrywane postaci są totalnie nieautentyczne. Dziewczyna pomimo, że przez parę dni się nie kompie, walczy i ma przygody ma cały czas nienaganny makijaż. Takich nonsensów jest całe mnóstwo. Aż dziwi, że to John Woo.