Tą rolą pokazał , że jest nie tylko genialnym ale też niezwykle utalentowanym aktorem.
Bardziej serio: Bardot i Monroe - świetna osobowość, poparta "wielkimi błękitnymi oczami" i słabe aktorstwo (z wyjątkiem "Prawdy" i może "Książę i aktoreczka").
Błąd. Nie można być genialnym, nie będąc przy tym utalentowanym. A jeśli nawet można, to na pewno "wielkie błękitne oczy" nie czynią z nikogo aktorskiego geniusza.
Sprawa terminologii. W wielu dziedzinach, szczególnie w sztuce, showbiznesie, polityce, można być genialną osobowością, charyzmatyczną, wzbudzającą ueielbienie - a nie mieć umiejętności "warsztatowych", talentu. Podałem już przykłady dwu aktorek; dodałbym jeszcze Madonnę, która jest niekwestionowaną gwiazdą piosenki, ale śpiewa czasem poniżej poprawności - pokazała to w "Ewicie" - oraz, dla antytezy, Bette Davis i Meryl Streep, które braki urody potrafią zneutralizować wielkim talentem aktorskim.
Jeszcze z polityki: Wszyscy znamy wybitnego Polaka, który ma charyzmę, "nosa" politycznego a jednocześnie popełnia straszne gafy, nie umie się na co dzień "politycznie" zachowywać. Jest geniuszem bez talentu.
Niestety, przysłowiowe "w. b. o." mają znaczący udział w "byciu gwiazdą" (co oczywiście nijak się ma do aktorskiego geniuszu).
Dobrze, że pojawiło się to ostatnie zdanie, bo już myślałem, że zestawiasz genialne aktorstwo z genialną osobowością w jednym szeregu (niepotrzebnie, bo moim zdaniem w rozpoczętym wątku nie było nic o osobowości, z kolei o aktorstwie już owszem).