... film o niczym.
Tak, ten film jest także "o czymś". Czarna komedia w ich wykonaniu poza świetnym aktorstwem ( Brad Pitt niesamowicie pozytwny! ), zabawnymi dialogami, ujmującą muzyką Cartera Burwella, posiada właśnie przesłanie, które jest właściwie krytyką społeczeństwa. Amerykańskiego społeczeństwa. Nonszalancja, egoizm, wysławianie sfery materialnej, głupota i brak wzajemnego zrozumienia - te elementy są tutaj po prostu tak namacalniej wyeksponowane, iż stanowią swoistą groteskę, która dość mocno zmierza w kierunku absurdu. Coenowie zadają nam w ten sposób pytanie: Czy nie zauważamy takiego sposobu bycia w nas samych? Nie tylko Amerykanie, ale i my coraz częściej jesteśmy odbiciem Hobbesowego "brutish mana" - człowieka egocentrycznego, który kosztem ludzkiego istnienia dąży ku władzy.
Dygresja dygresją, ocena oceną. Udany i sprawnie zrealizowany film. Jak najbardziej dobre wrażenie. Dodam tylko, iż reszcie publiczności zgromadzonej w kinie film również przypadł do gustu.
Gorąco polecam w te chłodne dni.
Mimo wszystko 8/10.