Ja niesamowicie czekam na ten film. Coenowie po No Country for Old Men udowadniają, że po kilku słabszych nieco projektach wrócili do swojej najwyższej, genialnej formy. Wszystko wskazuje, że z Burn After Reading będzie podobnie, a premiera zbliża się wielkimi krokami..
Film wchodzi na ekrany w tym roku. Premiera kinowa ww wrześniu, a po raz pierwszy pokaże się na Festiwalu w Cannes. Niewykluczone, że będzie walczył o Złotą Palmę.
To ja powiem tak: po "No Country For Old Men" patrzę na braciszków zupełnie inaczej niż wcześniej. Uwielbiam "Sciezkę strachu", bardzo lubię "Fargo", "Hudsucker Proxy" czy "Bartona Finka", ale do fanów ich sie zdecydowanie nie zaliczałem. No właśnie - nie zaliczałem. "No Country" to miazga, rzadko w kinie pojawiają się takie perły, filmy tak nietuzinkowe, perfekcyjnie dopracowane i w taki sposób igrające z przyzwyczajeniami widza. Drwiące z nich i łamiące wszystkie mozliwe schematy po kolei. To jest rzecz wybitna. I od teraz będę czekał na każdy kolejny tytuł Coenów tak jakby to miała być ostatnia dla mnie dobra rzecz przed końcem świata.
Dopóki Coenowie mają nowe pomysły, końca świata nie będzie. Bóg też czeka na ich kolejne filmy z niecierpliwością :D
Po tym krótkim wprowadzeniu, zaprezentowano główny film otwarcia - zapowiadaną od dawna, światową premierę nowego filmu braci Joela Coena i Ethana Coena, "Tajne przez poufne". Oczekiwania były ogromne, zwłaszcza po oscarowym sukcesie filmu "To nie jest kraj dla starych ludzi", a po zakończonej projekcji można powiedzieć w zasadzie tylko jedno - Coenowie nie zawiedli.
Tajne przez poufne" to w zasadzie komedia kryminalna, ale równie ważne są tu akcenty dramatyczne i sensacyjne. Jeśli miałbym zaryzykować stwierdzenie o czym jest ten film, odpowiedź byłaby zaskakująca - o samotności. Historia rozpoczyna się od zwolnienia z CIA Osbourne'a Coxa (John Malkovich), co powoduje u niego kryzys i depresję. Życie Osbourne'a powoli się rozpada - nie jest w stanie zadowolić się pustką szarej codzienności, żona go zdradza, a on sam, próbując napisać opierającą się na własnych wspomnieniach powieść o Firmie, popada w niemoc twórczą. Do tego gubi się płyta z jego zapiskami. I tu rozpoczyna się lawina zdarzeń, w której udział biorą: jego żona (Tilda Swinton), jej kochanek Harry (George Clooney) oraz znalazcy jego zapisków - para przyjaciół prowadzących fitness club - głupawy Chad (Brad Pitt) i zakompleksiona Linda (Frances McDormand).
Co zaskakujące, niemal każda z postaci imponuje swoją własną, daleko jak na gatunek komedii idącą, złożonością. Łączy ich osamotnienie - Cox stacza się powoli w otchłań alkoholizmu, Harry stara się znaleźć pocieszenie w ramionach dwóch kobiet, których nie kocha, a Linda desperacko próbuje rozpocząć nowe życie, poprzez poszukiwanie upragnionej miłości i odmłodzenie własnego ciała szeregiem operacji plastycznych. Natomiast Chad... Cóż, Chad to Chad. Jego myślenie nie wykracza poza obsługę bieżni na siłowni i można śmiało powiedzieć, że zgodnie z zapowiedziami Coenów, jest on stuprocentowym idiotą, stanowiącym zresztą doskonałą przeciwwagę dla małych-wielkich dramatów pozostałych bohaterów.
Coenowie swoją stopniowo zazębiającą się komediową intrygę snują z typową dla siebie, umiarkowaną dynamiką i inteligentnym, czarnym humorem w tle. Przyznać trzeba, że fabuła "Tajne przez poufne" jest znakomicie rozpisana, a akcenty dramatyczno-komediowe wspaniale się przeplatają, powodując multum emocji. Nim przestajemy się śmiać z jednej sceny, otrzymujemy następną, która zamyka nam usta. Nie brakuje mocnych zwrotów akcji, co - zwłaszcza po "To nie jest kraj..." - dowodzi, że Coenowie wiedzą, jak obejść hollywoodzkie schematy - czym zaskoczyć, co pokazać, czego nie, ale przede wszystkim, że potrafią zrobić użytek ze swoich aktorów.
To trzeba zaznaczyć - "Tajne przez poufne" to wielka uczta aktorska. Trudno nawet powiedzieć, które danie zostało zaserwowane jako główne, bowiem każdy dostaje swoje pięć minut. Tilda Swinton wykreowała chłodną postać zdystansowanej, zasadniczej kobiety, Frances McDormand przekonująco oddała wewnętrzny ból trawiący jej bohaterkę, John Malkovich zrobił to co wychodzi mu najlepiej - irytował się, dużo krzyczał i jeszcze więcej przeklinał, natomiast George Clooney po raz kolejny udowodnił, że doskonale sprawdza się jako aktor komediowy i dramatyczny. Osobną funkcję pełni natomiast Brad Pitt. Jego postać to typowy imbecyl ciężkiej kategorii, zagrany jednak z polotem i bez zbytniego przerysowania, dzięki czemu cała rola zgrabnie ucieka od taniej błazenady, zapewniając jednocześnie cały szereg zabawnych scen.
"Tajne przez poufne" dowodzi, że Coenowie, Pitt i Clooney to obecnie śmietanka współczesnego kina mainstreamowego z USA, która do ostatnich sukcesów aktorskich, reżyserskich, artystycznych i komercyjnych, może dorzucić jeszcze jeden.
stopklatka.pl