Osobiscie wynudzilem sie jak mops, natomiast moja zona sie zdrzemnela... :) Obejrzalem ta nedze zachecony jakze pieknymi opisami krytykow rozplywajacymi sie nad kolejnym genialnym filmem braci Coen... Zenada... Ogladanie ich filmow, ich ocenianie i wynoszenie na piedestal niezaleznie od realnej wartosci zaczyna mi przypominac zachwyty nad chociazby Woodym, ktory od lat robi coraz marniejsze filmy, a jego notowania rosna... Chyba przestane ogladac filmy braci Coen tak jak nie ogladam W.A... Ich filmy wkroczyly w najgorszą z możliwych stref - sfere totalnego snobizmu, gdzie ludzie zachwycaja sie byle glupota tylko dlatego, ze zostala stworzona przez markowe nazwisko... Grzecznie przekładając na nasze: smrod kupy dla kazdego jest smrodem, ale ten smrod wystarczy skroplic, ladnie zapakowac, sygnowac np Chanel No. 5 i juz bedziemy mieli zapachowy hit sezonu... Ciekaw jestem ilu ludzi oceniloby ten film na tak wysoki noty jaki mu dali, gdyby przed seansem podac im, ze scenariusz i rezyseria to nie bracia Coen, tylko Józek Psikuta z Psiej Wólki... 0 obiektywizmu... Ale wracajac do filmu, dodam jeszcze tylko, ze przypominal mi jakze wiele nieudanych w ostatnich latach polskich produkcji pseudo-komediowych, gdzie tworcy mysleli, ze wystarczy ich znane nazwisko, pare znanych aktorow, duzo rzucania miesem (f*ck, k**wa itd), troche golizny i zrobia hit roku... Niestety temu filmowi sie to udalo...