Pytasz co to jest? Film nie dla Ciebie. Jeśli spodziewałeś się skeczy rodem z american pie to się srogo zawiodłeś. Bracia Coen tworzą nieco inne historie, nie wymagają oni wielkich salw śmiechu, raczej uśmiechu półgębkiem. NIE polecam Ci Big Lebowskiego, od razu mówię, bo to dobry film, ale zrobiony na podobną modłę co Burn After Reading. Pozdrawiam
Jestem fanem Coenów i wszystkie ich filmy uwielbiam, ale ten film TO PORAŻKA! Nie wierzę, że naprawdę zrobili go Coenowie. Jest raczej głupią parodią ich stylu. Nie ma ich dowcipu i przemyśleń. Jest masa głupich i oklepanych gagów, które wcale nie śmieszą, jakieś idiotyczne historyjki rodem z plotkarskich gazetek. Aktorstwo naciągane i sztuczne, szczególnie Brad Pitt zagrał jak idiota. Wykasowałem ten filmik, bo nie chcę go pamiętać i psuć mojej b. dobrej opinii o Coenach. Dałem naciągane 3/10. Nie polecam.
To dziwne bo właśnie mi najbardziej z tego filmu podobało sie jak Brad Pitt zagrał. I co z tego że grał jak idiota? ale dla mnie to było mistrzowskie zagranie idioty! :) Fajnie jak aktor pokazuje coś zupełnie innego czego byśmy sie po nim spodziewali. warto oglądnąć ten film jeszcze raz dla samego Brada Pitta który mnie rozbawił tą rolą. 6/10
Mi też podobała się gra Pitta w tym filmie. Właściwie to te 3/4 filmu które udało mi się obejrzeć to głównie zasługa niektórych, w miare śmiesznych tekstów i gry Pitta, w przeciwnym razie dałbym sobie spokój z jego oglądaniem, bo całościowo uważam to za mocny niewypał. 3/10
Przecież Pitt miał właśnie zagrać rolę półgłówka trenera z siłowni!! Zagrał idiotę perfekcyjnie, o to chodziło!!
Brad Pitt zagrał wyśmienicie. Wielki szacun za tą rolę. Film też mi się niesamowicie podobał. Wszystkie postacie, pozornie bez związku, w jakiś sposób są ze sobą powiązane, Zakończenie - majstersztyk. 10/10.
niektorzy wola ogladac komedie typu american pie, gdzie np. glowny bohater sie zesra w gacie, pusci ze 3 baki, zrobi glupia mine, a kumple spojrza na niego ze zdziwieniem... oj tak w ich rozumieniu to scena oskarowa a jak dla mnie nawet na maline nie zasluguje.
Najpierw widziałem "Bracie..." strasznie słabe, potem właśnie obejrzałem "Tajne przez poufne" - najlepiej nakręcić bezdennie głupi film i wyjaśnić, że to dlatego, że ma opowiadać o takiej głupocie. Dopiero potem obejrzałem legendarnego "Big Lebowskiego". Czułem się przez cały film naprawdę głupio, że oglądam i wydaje mi się, że to jakiś totalny gniot. I - przyznaję się do ignorancji lecz ona mnie tu usprawiedliwia - dopiero z napisów dowiedziałem się, czyj to film. Poczułem ulgę i zrozumiałem, że wszystko ze mną w porządku. Szkoda Jeffa trochę.
Równie przereklamowanym reżyserem z armią wielbicieli, udających wysmakowanych kinomanów i lepszych od innych ludzi, jest tylko Aronofsky. Widziałem tylko "Pi" i "Źródło". Podobno omijają mnie jakieś fajne filmy, ale więcej się nie dam. No, chyba że dla Mili Kunis i Natalie Portman. "Pi" wytrzymałem ok. 20 min., Źródełko obejrzałem całe, bo chciałem sprawdzić czy mam skłonności s/m. Chyba mam, bo obejrzałem. Tragiczne.
Przepraszam najmocniej za brak "wysublimowanej wypowiedzi", chyba uznałam, że film nie jest tego wart.
I mówi to ktoś kto Miasteczko Halloween ocenił na 9.
Tak samo helsinger - Deszczowa piosenka na 10.
O gustach się nie dyskutuje, poza tym chciałabym zauważyć, że ja jestem kobietą i raczej inne filmy mi się podobają niż wam facetom, więc niepotrzebnie mi wbijacie szpile. Pozdrawiam.