Rozumiem przesłanie filmu, temat jest ciekawy. Lecz już od pierwszych minut filmu strasznie denerwowała mnie odrealniona egzaltowana główna bohaterka. Znudzona życiem, momentami lekko opóźniona(?) - nie potrafiła docenić tego co miała i uznała, że nowa relacja przyniesie coś więcej do jej życia. Mnie uderzało to, że nawet nie próbowała umocnić więzi ze swoim mężem gdy zaczęła czuć, że czegoś jej brakuje. Jedynymi postaciami, które wywoływały w filmie moją sympatię to mąż Margot i bratowa - jedyne postacie przynajmniej lekko zbliżone do rzeczywistości...Dla mnie Margot i Daniel to znudzeni życiem pseudointelektualiści, ktorzy sami nie wiedzą czego szukają.