Jest to najwybitniejszy film duetu Scorsese - De Niro i być może najlepszy film jaki powstał. Największa w tym zasługa wspomnianych osób i Paula Schradera, któremu udało się w znakomity sposób opisać psychologię człowieka ogarniętego obsesją, samotnością, poczuciem niezrozumienia. Oczywiście efekt ten nie byłby tak wyrazisty gdyby nie legendarna kreacja De Niro. Każda scena z jego udziałem hipnotyzuje, nie można od niego oderwać oczu. Odrażający w roli alfonsa jest Keitel. Szczególnie nienawidzi się jego postaci jak tańczy i wmawia nastoletniej prostytutce Iris, że ją kocha, że jest jego kobietą
Nie jest to film dla każdego, wielu może znudzić, ale wiele osób może zostać oczarowanym i za każdym razem odkrywać w filmie coś nowego
Pozdrawiam
Zgadzam się w 100%
Oczywiście najważniejsza jest wybitna kreacja de Niro, która nie ma wielkiej konkurencji w światowym kinie. Bobby wspaniale pokazał narastający w Travisie bunt przeciw otaczającej rzeczywistości (cóż, no też nie lubię tego zwrotu... ) stopniowo przechodzący w obłęd, którego eskalacja nie dla każdego bohatera skończyła się pomyślnie ;]
Ta stopniowa intensyfikacja wqoorvienia w (wszystkich co do jednego kultowych) monologach (od z pogardą rzucanego 'all the animals come out at night...' aż do cedzonego 'listen you fuckers you screwheads...')....
Te jego coraz mniej sympatyczne, a coraz bardziej bezczelne uśmieszki wobec kolejnych rozmówców...
Tak jak napisałeś powyżej, rzeczywiście "Każda scena z jego udziałem hipnotyzuje, nie można od niego oderwać oczu. "
Sam film może i nie jest głęboki jako studnia, jest prosty ale za to mocny w qoorvę.
I ten jego cudownie szczeniacki przekaz 'wkurza cię rzeczywistość to ją rozwal' :D Życie życiem, ale w filmie generalnie wyżej cenię trochę rebeli i fuckania systemu aniżeli humanistycznego pitolenia (choć i w Taksówkarzu się takie znajdzie "Czy warto zwalczać zło złem? Czy czasami nie jest to aby jedyna możliwość?")
Tak, ten film zawsze budzi we mnie gówniarsko-romantyczne instynkty
I za to go uwielbiam <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
Co do De Niro to cieszę się, że się zgadzamy
Ale nie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że film nie jest głęboki. Jest to dokładna, wnikliwa analiza psychologii postaci bohatera granego przez Roberta. Dodatkowo Scorsese w niesamowicie realistyczny sposób oddał specyfikę miasta. Arcydzieło totalne
Cóż, głębia filmu jest pojęciem bardzo względnym. Moim zdaniem jest prosty, bo uważam że nie ma w nim jakiś uniwersalnych symboli, wieloznaczności otwierających szerokie pole do interpretacji, przekaz jest jasny i klarowny.
Co do wnikliwej analizy psychologicznej, to na pewno twórcy filmu ułatwili sobie mocno zadanie tym, że Travis bardzo silnie reagował na bodźce. Lasce się nie spodobało w kinie - traci wiarę w miłość i te duperele, postanawia inaczej nadać swemu powietnamskiemu życiu sens, np. uprzątnąć choć trochę ten syf wokół.
Albo inny przykład: jak widzi, że nie zawahał się strzelić do człowieka w sytuacji nagłej (napad w sklepie), to postanawia w ten sposób właśnie 'porządek tu zrobić'.
Czy to już głęboko, nie chcę osądzać. Zwłaszcza iż moim zdaniem główna moc filmu tkwi w walorach opisanych w mojej pierwszej odpowiedzi.
Arcydzieło? Tak!
Film nie jest aż tak wybitny jak co niektóre produkcje np. Ojciec Chrzestny czy Angielski Pacjent, ale i tak zasługuje na 10/10.
Chory sposób oceniania. Jak można dawać 10 filmowi, który Twoim zdaniem odstaje od innych? 10 to absolutny top, arcydzieło kompletne
Zgadzam się. Travis był dzieciakiem, postrzegał rzeczywistość w dziecinny sposób i cała historia pokazana w tym filmie była taką, jak postrzegał ją Travis.
Film moim zdaniem bardzo dobry ale arcydziełem bym go nie nazwał.