Wydaje mi się, że młodzi rozrywkowi ludzie nie bardzo potrafią wczuć się w ten film. Nie do końca zdają sobie sprawę czym jest prawdziwa samotność dlatego ciężko im postawić się na miejscu Travisa. Uznają więc film za nudny i przegadany. Inaczej ma się sprawa z osobami samotnymi i zmęczonymi monotonnym życiem. Tacy ludzie doskonale potrafią utożsamić się z główną postacią. Sam widzę w niej coś więcej niż tylko świetną kreację De Niro. Jednym słowem film bez wątpienia wybitny lecz z pewnością nie dla każdego.
Racja wiele komentarzy to głosy ludzi młodszych, którzy uważają, że to nuda i porażka, cóż do pewnych rzeczy się dorasta.
Co ciekawe po raz pierwszy "Taksówkarza" obejrzałem mając zaledwie 13 lat. Już wtedy zrozumiałem, że to wyjątkowy film.
Nie uogólniaj. Ja miałam 14 lat, gdy pierwszy raz zobaczyłam ten film i mnie on zachwycił.
Chyba masz rację. Ja u swoich rówieśników widzę taką tendencję, że kino już z lat '80 uważają za "staroć". Według mnie filmu nie powinno się oceniać według roku, w którym powstał, ale według treści, które przekazuje i według sprawności realizacyjnej.
Dokładnie tak. Niestety dzisiaj dla wielu zamiast treści liczą się efekty komputerowe.
Ostatnio widziałam w telewizji zwiastun jakiegoś filmu, który reklamowano hasłem "niezwykłe efekty specjalne"...Poza tym przestałam chodzić do kina, mimo, że zawsze uwielbiałam. Powodem jest po prostu brak dobrych filmów, a na byle co nie chodzę.
To tak jak ja. Ostatni raz w kinie byłem jakiś rok temu na "Niezniszczalnych 2". Tego filmu nie mogłem sobie odmówić ze względu na swoich idoli. Reszta nowych produkcji nie bardzo mnie interesuje.
Bardzo dobry film z niezłą dawką czarnego humoru :) To jeden z najlepszych filmów Quentina, według mnie. Wciągająca fabuła i dobra gra aktorska.
Aż miło się czyta wasze wypowiedzi:) wracając do tematu, uważam że do nie których filmów musimy dorosnąć, i nie chodzi tutaj o wiek, musimy pojąć to, jakie jest życie. To nie tylko picie alkoholu i zabawa. Jestem w sumie młodym człowiekiem i wiem jak jest, na pewno nie kolorowo... Tak naprawdę Travis to my, a ja się do niego zaliczam...
Świetnie to ująłeś, ja też widzę w sobie trochę Travisa. I od razu na język nasuwa mi się cytat z filmu - "Samotność podąża za mną wszędzie...".
Ale to bardzo często idzie w parze.
Stare filmy najczęściej (nie zawsze) niosą przestarzałe treści, albo podają ją w przestarzałej formie. To samo jeśli chodzi o sprawność realizacyjną. Technologia - to oczywiste, ale też np. chorografia walki, sposób dopracowania scen z akcją. Dialogi. Na starych filmach dialogi brzmią sztucznie. Gra aktorska - to oczywiste. Współczesny młody aktor ma o wiele więcej mistrzów, od których może się uczyć niż aktor sprzed 40 lat.
Racja, ale są filmy, które są świetnie zrealizowane, mimo, że pochodzą z lat '40 (Casablanca), '50 (Okno na podwórze) czy '60 (Bonnie i Clyde).
Ale one przecież zawierają wszystkie te wady które wymieniłem.
Ze filmami jest jak gwiazdami filmowymi. Puki są młode wszyscy się zachwycają, potem się starzeją ale wciąż są piękne i mają klasę i styl, potem interesują się nimi jedynie najwierniejsi fani i koneserzy. Na koniec, są po prostu stare. I nie nadają się do oglądania.
Owszem to są "świetnie zrealizowane filmy" ale nie oznacza to że są 'najlepsze'
Karoce w Łańcucie też są "świetnie zrealizowane" czyli pięknie zrobione, ale każdy woli kupić nowoczesny samochód. Te karoce nadają się tylko do muzeum.
Czy pojazdy "powinno się oceniać według roku, w którym powstał, ale [czy!] według treści, które przekazuje i według sprawności realizacyjnej" ?
One są piękne i świetnie się nadają, ale na specjalne okazje (do ślubu lub DKFu). Ale na pewno nie są lepsze.
Słowo najlepszy/ e to pojęcie względne. Dla jednego film z 1950 może być najlepszy, dla drugiego z 1976, a dla jeszcze innej osoby z 2013r. Można cenić stare filmy np. ja cenię "Egzorcystę" (1973), za świetny klimat, montaż, zdjęcia,nawet "Terminator 2" mi odpowiadał technologicznie i wizualnie. Są też filmy Hitchcocka i jest wiele starszych filmów które wolę od niektórych przereklamowanych nowych filmów. Oczywiście stare filmy lat 40. i 50. są bardziej teatralne, sceniczne ale to jest ich magia. Nie generalizujmy, są dobre stare filmy, w tym sensie wizualnym, muzycznym, operatorskim, aktorskim i mniej udane tak samo z filmami we współczesnych czasach. Film "Taksówkarz" jest moim zdaniem tym bardziej udanym filmem
Oglądałaś "O północy w Paryżu"? S P O L I E R
Facet przeniesiony w czasie do lat 20' zachwyca się klimatem i czarem tamtych lat, ale ówcześni tego nie rozumieją, dla nich klimatyczny i czarowny jest czas końca XIX, itd.
To są zalety, które są zasługą upływającego czasu, a nie wynikają z zamysłu reżysera. Z drugiej strony czas sprawia, że pojawiają się również wady. I o te wady mi chodzi. Bardziej interesuje mnie zamysł reżysera niż patyna czasów. Tak mam. Dla mnie amant z wąsem w szerokich spodniach jest śmieszny, a gwiazda pokroju Grety Garbo wygląda jak moja babcia na starych zdjęciach. Nie to miał na myśli reżyser.
Podobał mi się "Artysta" właśnie dlatego, że jego klimat wynikał z zamierzenia autora. Wady o których wspominam wyżej, zostały przekute na zalety. Ten film był skierowany do współczesnego widza. Filmy przedwojenne - nie są.
'Taksówkarz' - to dobry film, ale ma wady, których kiedyś nie miał.
Jeszcze jeden przykład: Każde pokolenia ma swoją wojnę i swój antywojenny film do tej wojny. Dlaczego kręci się wciąż nowe antywojenne filmy? Bo te stare tylko wspominają jakieś stare dzieje, a nowe rozdrapują świeże blizny, mimo, że i te i te mówią w gruncie rzeczy o tym samym.
Oglądałam ten film Woody'ego Allena i właśnie momenty przeniesienia w przeszłość były dla mnie najbardziej czarującymi w tym filmie. Nie wiem jaki był do końca zamysł reżysera ale domyślam się, że chodziło o podziw Paryża, a to że przeniósł go do lat 20. nadało smaczek temu obrazowi. Nie zgadzam się ze tym, że stare filmy są tylko dla koneserów. Filmy przedwojenne czy z lat 50. poruszają niekiedy ponadczasową problematykę i można po nie sięgnąć nawet za 30 lat np. "Ich noce".
Chyba nie rozumiesz co miałem na myśli. Nie chodzi mi o Paryż, ani czas filmu. Chodzi mi o wartość dodaną, która wynika z upływającego czasu. Owen Wilson był zachwycony latami XX, Adrianna - nie. Ona była zachwycona Fin de siècle, a z kolei (nie pamiętam kto tam był) osoby z przełomu wieków wspominały jeszcze starsze czasy.
poza tą wartością dodaną, istnieje też wartość odjęta czyli zapomniane konteksty, niemodny styl, przestarzała maniera, braki techniczne. Dla mnie, plusy nie przysłaniają minusów - na ogół. Możesz uważać inaczej, co mnie to...
"Taksówkarz' - to dobry film, ale ma wady, których kiedyś nie miał. "
Znów majaczysz. Chyba za dużo tych studentów z konserwatorium słuchasz.
Tylu bzdur w jednym poście jeszcze nie czytałem. Dodatkowo skąd u Ciebie10 dla Okrętu i Człowieka z blizną? Przecież wg Twojej teorii to są słabe filmy - przekazują przestarzałe treści i są słabe technicznie. Mają przecież już ponad 30 lat - co za starocie. W ogóle to idąc Twoim tokiem myślenia powinni filmy powyżej 10 lat kasować bo one do niczego się już nie nadają. Wprawdzie napisałeś "najczęściej", ale w takim razie po co w ogóle pisać taki "chory" post? Wśród nowych filmów nie mamy mniej błędów technicznych niż kiedyś, dialogi są o wiele częściej gorsze niż kiedyś a gra aktorska? Bez komentarza. Dziś niektórzy nie powinni nazywać się aktorami.
Bo czytasz i nie rozumiesz. Najlepszy dowód, że dziwi Cię dlaczego dałem 10 Okrętowi i Człowiekowi z blizną. Tzw. teoria którą wkładasz w moje usta najwyraźniej jest błędna. Nic nie pisałem o 'błędach technicznych'. Sam piszesz bzdury. Dawniej aktorzy grali lepiej? Widocznie dla ciebie filmy to seriale w TVN. Porównaj sobie grę Connerego z Dr No do Craiga w Skyfall. Ale bez sentymentów. Bez rozważań, który Bond lepszy. Porównaj sobie Eastwooda z Za garść dolarów i Eastwooda w Gran Torino. Porównaj sobie Graucho Marxa do Jima Carrey'a. Obejrzyj sobie dowolny, współczesny Oskarowy film i porównaj grę aktorską z Oskarem z lat 50'.
Bredzisz kolego!
To tak jakbyś mówił, że dawniej muzycy lepiej grali. Dziś byle student z konserwatorium bez trudu zagra Paganiniego, a każdy rockowy gitarzysta - Hendrixa.
Pooglądaj sobie jakieś byle jakie stare filmy i zobacz jaki mają poziom. A nie porównuj arcydzieł do byle współczesnego chłamu. To jest błąd który popełniasz.
Skończyłem i nie mam ochoty z tobą się spierać.
"To samo jeśli chodzi o sprawność realizacyjną. Technologia - to oczywiste" - dla Ciebie to oczywiste, że technologia w Człowieku z Blizną czy Okręcie jest słabsza bo to starsze filmy. Tak logicznie wynika z Twojej teorii. Oczywiście tak nie jest, teraz sam piszesz że nie o błędy techniczne Ci chodziło - ok. Co do Bondów to nie oglądałem ani jednego. Eastwood był drewnem zarówno w Za garść dolarów i w Gran Torino. Graucho Marxa nie ogladałem ani jednego filmu. Widziałem za to popisy Sellersa w Lolicie czy Dr Strangelove i jeśli chodzi o role komediowe to nokautuje on Carreya. Porównać obecnego oscara do tego z lat 50 ? Jennifer Lawrance z Poradnika pozytywnego myślenia otrzymała oscara. Rola na poziomie Rysia z klanu z całym szacunkiem do postaci Rysia. W 1950 roku poziom drogi Panie był taki, że genialna Gloria Swanson z Bulwaru zachodzącego słońca miała tylko nominację do Oscara. Nie będę się dalej pastwił bo chyba widzisz, że to nie ma sensu. Może jeszcze mam porównywać role De Niro, Pacino, Nicholsona, Brando, Oliviera, O'Toole'a, Mifune, Mastroianniego, Dustina Hoffmana i innych mistrzów do Bale'a, Pitta, Whitakera, Deppa, Firtha, czy nie daj Boże Goslinga. Jest kilku świetnych obecnie aktorów - Seymour Hoffman, Day Lewis czy Spacey ale w porównaniu z tym co było kilkdziesiąt lat temu jest po prostu słabo. Co do tych studentów to niech oni lepiej się za stworzenie czegoś nowego wezmą , bo odtwarzać to może już uzdolniony 10 latek - czy to zagra Mozarta czy innego Ludviga Van Beethovena. Kryzys sztuki jest w tej chwili ogromny, nie wiem jak Twoje argumenty o tym, że byle studencina zagra Led Zeppelinów czy Hendrixa maja mnie przekonać, że jest inaczej. Jak pisałem, 10 latek to może jeszcze sobie podtwarzać wielkich mistrzów, ale dla mnie dorosły człowiek robi z siebie idiotę podniecając się, że coś odtworzył. Świat sztuki potrzebuje twórców, a nie odtwórców. Odtwarzaniem niech się zajmuje radio, ale człowiek jest jednak od czegoś "wyższego".
Z pewnością masz rację. W dobie wszechobecnych produkcji, gdzie dobra fabuła i sensowny przekaz praktycznie nie istnieje kosztem przesadnych efektów SF młodzieży ciężko docenić to dzieło. Może za ileś lat, jak dorosną i poznają smak prawdziwego życia zmienią zdanie? Kto wie.
No prawdziwego życia. Nie zabiłeś nigdy kilku alfonsów?:) Mi nieraz się to zdarzyło.
Chyba muszę jakiegoś zabić, może wtedy zrozumiem ten film. Już nawet ściąłem sobie włosy. :)
"Taksówkarz" poza opowiadaniem losów bohatera jest filmem politycznym i porusza problemy społeczne. Poza identyfikacją widza z samotnością bohatera, może trzeba mieć też małe pojęcie o powyższych tematach lub poznać tak zwany "smak prawdziwego życia", kiedy samemu trzeba na siebie zarabiać i czasem nie jest to łatwe, kiedy płaci się podatki, kiedy frustruje człowieka zakłamanie władzy, kiedy będąc przeciętnym, ubogim człowiekiem można stać się zapomnianym przez wszystkich nikim, kiedy boleśniej odczuwa się upadek systemu wartości, itd.
Żeby właściwie zdiagnozować problemy poruszane przez film na poziomie interpretacyjnym, może trzeba właśnie troszkę pożyć. Oczywiście nie zabijając alfonsów, ale doświadczając na własnej skórze co znaczy nierówność, brak perspektyw, samotność, itd.
Mam nadzieję, że to trochę pomaga w interpretacji wypowiedzi jankes718.
Pozdrawiam!
Chcesz interpretować wypowiedź gościa, który szczyci się wiekiem? To nie tak działa. Dzieło to nie jest przeznaczone dla ludzi starszych - nie! Jeśli film by się mi nie spodobał, to co? jestem niedojrzały? Nawet trzynastolatek może być "wrażliwy na sztukę". Nawet on może zrozumieć to dzieło. Dlaczego? Bo doznał kiedyś samotności, bo problem przedstawiony w filmie dotyczy też go.
Nie powiedziałabym, że "Taksówkarz" jest przeznaczony TYLKO dla ludzi starszych (chociaż może też nie dla 13-latków ze względu na brutalne sceny). Jeśli chodzi o ten konkretny film, to myślę, że może podobać się bardzo różnym kategoriom wiekowym z bardzo różnych powodów.
Zgadzam się z tym, że w każdym wieku można być wrażliwym na sztukę. Ale nie w każdym można zrozumieć pewne rzeczy do tego samego stopnia i jest to zupełnie naturalne i nawet powiedziałabym, że fajne, bo znaczy, że się rozwijamy, itd. Na pewno nie ewaluowałabym też tych subiektywnych wrażeń, bo im więcej osób może w dobrym filmie znaleźć coś dla siebie "ponad podziałami", tym świetniej.
Ale oczywiście wiek jest też bardzo względny i niektórzy już w bardzo młodym wieku są w stanie wiele rzeczy pojąć, a inni starsi od nich, dopiero za kilka lat albo nigdy. Dlatego oczywiście taki 'ageism" w tym przypadku nie jest za bardzo uzasadniony.
Co nie zmienia faktu, że prawdą jest, że do niektórych filmów czy książek na pewno trzeba dojrzeć i rzeczywiście ich niezrozumienie może świadczyć o niedojrzałości. I nie jest to przecież negatywna rzecz!
Chrzanienie. Ponad 125 tys głosów, ocena 8.0 i twierdzisz (tak wywnioskowałem), że większość 9 i 10 dają ludzie 20+. Taa, na portalu gdzie pełno nastolatków. Jest w tym co piszesz trochę prawdy, ale liczy się to co masz w głowie, a nie w metryce. Ceniłem ten film jeszcze na długo przed osiągnięciem pełnoletności, znam identyczne przypadki i napiszę tak. Jeżeli ktoś jest głąb - to głąbem zostanie. Może wielu dzisiejszych nastolatków woli podniecać się Incepcją etc. Ale to nie znaczy, że nawet połowa zacznie rozkoszować się Taksówkarzem za 10 lat, a nie jest to specjalnie wymagająca pozycja. Nie ma co generalizować, aż sam zacząłem.
To już zależy od otoczenia. Także ceniłem ten film na długo przed osiągnięciem pełnoletności i jakoś nikt mojego zdania nie popierał. Tym bardziej teraz czasy się szybko zmieniają i nowe pokolenia są wychowywane na innym kinie. Zresztą nie chodziło mi o to, że "Taksówkarza" doceniają tylko ludzie po dwudziestce. Bardziej chciałem zwrócić uwagę na fakt, że styl życia również może mieć znaczny wpływ na odbiór tego filmu.
Wiesz co? Taksówkarza zobaczyłem pierwszy raz eeee... Miałem chyba 15 lat. I pamiętam tylko że z każdą minutą coraz bardziej podobał mi się film. To jak Travis próbuje zauroczyć Betsy, tak nieudolnie. To jak cały czas powtarza że czegoś nie wie, kino dla dorosłych. To wszystko daje mi obraz właśnie człowieka który jest samotny, zmęczony i w jakiś sposób próbuje sobie z tą samotnością poradzić. Doskonała kreacja DeNiro, dobra historia. A stare filmy są po prostu zajebiste. :D
Mnie się wydaje, że wiek nie ma tu nic do rzeczy, do tego filmu trzeba dojrzeć, nie każdy go zrozumie :/ .