Jak w tytule.
O czym jest ten film? co ma widzowi przedstawić? dlaczego tak postąpił ten travis? po prostu nie rozumiem głębszego sensu tego filmu.
Więc mam proźbę czy mógłby ktoś mi to wytłumaczyć?
Nie ma sensu tłumaczenie głównej myśli zawartej w filmie komuś, kto po obejrzeniu nic nie zrozumiał, bo wydaje mi się, że w tym przypadku są dwie opcje: albo jest to całkiem jasne i klarowne, albo człowiek nie jest w stanie tego pojąć, bo zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z niektórych "zjawisk", które krążą wokół, a co za tym idzie, nie potrafi zrozumieć zachowania głównego bohatera.
Obejrzyj za kilka lat. To lepsze wyjście, niż wywlekanie flaków z filmu i rozkładania ich na czynniki pierwsze - psuje się przez to całość.
Mówienie rzeczy w stylu 'obejrzyj za kilka lat' (w innych słowach, 'Jestem mądrzejszy od ciebie') to najgłupsza rzecz jaka mogła narodzić się w najgłębszych czeluściach filmwebu.
'Taksówkarz' to jeden z tych filmów, który można naprawdę bardzo polubić, jeżeli jesteś w stanie identyfikować się z bohaterem. Opowiada o tym jak przez samotność i własne wady człowiek dziwaczeje i jak bardzo staje się 'inny' od reszty społeczeństwa. Travis stara się zaprosić dziewczynę na randkę, ale pomimo chemii, która jest między nimi nie potrafi nawiązać normalnej rozmowy. Nawet przy innych taksówkarzach nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Nie wie co ze sobą zrobić i pierdoli wszystko na każdym roku. Na ulicy widzi tylko *rozmazany* obraz 'alfonsów, ćpunów, dziwek, szmat i zboczeńców' (chociaż obserwuje wszystko tylko ze swojej taksówki - jest wyraźny kontrast między scenami na Manhattanie, a tymi w Queens). Nabiera nastawienia w stylu 'Albo ja zabiję świat, albo świat zabije mnie' i przywiera maskę człowieka z irokezem, chcąc wreszcie być zauważonym.
Ten film jest tak świetnie skonstruowany, że równie dobrze można założyć, że ostatnia scena strzelaniny (podobnie jak cała 'przemiana') jest tylko fikcją i jakąś skrytą fantazją Travisa (co jak co, ale ten moment w którym dostaje kulkę w szyję i odwraca się jak ta dziewczyna z 'Egzorcysty' nie wyglądał lamersko bez powodu).
Projekt był bardzo osobisty dla wszystkich zaangażowanych osób (Scorsese, Schneider i DeNiro byli przez dłuższą część życia outsiderami) i dokładnie odtwarza to, co się kłębi w czyjejś głowie kiedy nie masz do kogo otworzyć mordy albo sam czujesz, że nie pasujesz do swojego otoczenia. Możesz wziąć mnie za przykład - byłem w podobnej sytuacji przez trzy lata swojego życia i domyślam się, co musiała czuć ta trójka jak zabierała się za kręcenie.
"Mówienie rzeczy w stylu 'obejrzyj za kilka lat' (w innych słowach, 'Jestem mądrzejszy od ciebie') to najgłupsza rzecz jaka mogła narodzić się w najgłębszych czeluściach filmwebu."
to żeś głupotę strzelił. twój przedmówca dobrze powiedział, że do pewnych filmów trzeba posiąść odpowiednią dojrzałość, wiedzę czy doświadczenie w danej materii by jak najlepiej odebrać film, zrozumieć co reżyser chciał nam powiedzieć.A nie żadne "jestem od ciebie mądrzejszy".
Ciekawe spostrzeżenia. Głównie w drugim akapicie. A co do trzeciego, to oczywiście można założyć, że strzelanina jest ukrytą fantazją Travisa, ale raczej nie znajdzie to większego uzasadnienia. I nie chodzi tylko o to, że Scorsese powiedział, iż w "Taksówkarzu" nie ma miejsca na żadną fantazję, ale również o taki szczegół, jak blizna na szyi Bickle'a w ostatniej scenie filmu.
Pozdrawiam
'to żeś głupotę strzelił. twój przedmówca dobrze powiedział, że do pewnych filmów trzeba posiąść odpowiednią dojrzałość, wiedzę czy doświadczenie w danej materii by jak najlepiej odebrać film, zrozumieć co reżyser chciał nam powiedzieć.A nie żadne "jestem od ciebie mądrzejszy".'
Ktoś zadał pytanie, więc oczekuje na nie odpowiedzi. Jeżeli odsyła się kogoś z tekstem 'poczekaj kilka lat i znów zobacz' to tylko dowód na to, że samemu nie rozumie się fenomenu tego filmu (spójrzmy prawdziwe w oczy - większość uznaje go kultowy tylko za jeden tekst).
Nie doświadczysz w życiu wszystkich najgorszych rzeczy naraz, więc twój stosunek do (przykładowo) 'Taksówkarza', a 'Przygody' może być różny. Znacznie łatwiej docenia się pewne zabiegi, jeżeli film dotyczy ciebie albo twoich zmartwień. Nie wiem, może osoba, która zrobiła ten temat urodziła się piękna, towarzyska i otwarta na ludzi i nie spotkała się w kinie z problemami z którymi mogłaby się identyfikować.
wydaje mi się że jak ktoś nie doświadczył na własnej skórze problemów poruszonych w filmie( jak zauważyłeś łatwiej takowe docenić), to tylko od konstrukcji filmu i tkwiącemu w nim geniuszu zależy czy damy wiarę temu co dzieje się na ekranie czy nie. Ale też nigdy tak do końca i w zupełności. Recepcja sztuki to szalenie interesujące i w podobnym stopniu złożone zjawisko. Czytał ktoś "Sztukę" Umberto Eco ? słyszałem, że tam parę ciekawych myśli można znaleźć .
None200 już wyjaśnił wszystko za mnie, bo dokładnie to miałam na myśli. Zrozum jedną rzecz - to nie jest film dla wszystkich pod tym względem, że owszem, każdy może go sobie obejrzeć, ale zrozumieją cokolwiek tylko Ci, którzy są ŚWIADOMI przedstawianych w filmie zjawisk. Moim zdaniem, jeśli ktoś obejrzał "Taksówkarza" i zupełnie nic z niego nie zrozumiał, to zwyczajnie nie jest on dostatecznie ŚWIADOMY, a w takiej sytuacji tłumaczenie mu czegokolwiek nie ma sensu, bo to się też wiąże z indywidualnym postrzeganiem świata, zupełnie osobistymi odczuciami i to, że ja Fulnikelowi wyłożę tutaj swoją interpretację, może tylko namieszać.
Jeśli obejrzy to za kilka lat, z większym doświadczeniem i świadomością, sam wyciągnie odpowiednie wnioski i sam ten film zrozumie, właśnie tak, jak trzeba ten film rozumieć.
Prosty przykład - włącz pięciolatkowi "Katyń" i potem tłumacz mu, dlaczego Ci źli panowie robili "kuku" biednym ludziom, okraszając to filozofią Nietzschego i innymi rodzynkami. MOŻE ZROZUMIE?
Mi film też nie przypadł do gustu, tzn. 6/10, ale spodziewałem sięczegoś lepszego.
Film nie jest jak mówisz o niczym.
Ten film pokazuje człowieka, który nie potrafi odnaleźć sensu życia po powrocie w Wietnamu. Niby żyje, ale tak na prawdę jest martwy i dopiero ta młoda prostytutka daje mu "kopa" ale już jest za późno, koleś jest psychicznie zniszczonym człowiekiem... Tak ja to zrozumiałem jak dobrze pamiętam.
No to źle zrozumiałeś film. No ale nie tylko film bo widzę, że system ocen też jest trochę nie zrozumiały dla Ciebie. 6 to całkiem wysoka ocena jak dla kogoś komu nie przypadł do gustu. Skupiłeś się na prostytutce ale raczej jest ona mało istotnym elementem całości. To tak jakbyś zobaczył cel ale nie ujrzał całej drogi do niego bo skupiłeś się tylko na tym.
Zobacz "Ten film pokazuje człowieka, który nie potrafi odnaleźć sensu życia po powrocie w Wietnamu." - oglądałeś "urodzonego 4 lipca" to nie to. Ten facet widzi sens życia. Tylko dla niego ludzie nie są normali, miasto w którym przebywa jest pełne brudu i on chce to zmienić. Travis był w Marines i nikt nie wie gdzie i po co. Słowa o wietnamie tam raczej nie słyszałem.
"Niby żyje, ale tak na prawdę jest martwy i dopiero ta młoda prostytutka daje mu "kopa" Jak mówiłem prostytutka to mniej istotny element. Ten facet żyje. Nie może spać i jeździ taksówką, tyle. Gdzie jest martwy. Ja też codziennie pracuję, jakoś sensu życia nie widzę ale martwy się nie czuję. No może tylko pisanie tutaj wykończy mnie psychicznie. Jednak coś w nim się zbiera, przechodzi metamorfozę. Uratowanie tej dziewczyny to tylko efekt wszyskiego co się w nim zrodziło nie było kopa, to był proces, życie go do tego skłoniło.
Heh, ty go chociaż nie rozumiesz. Mnie ten film po prostu wymęczył przydługimi monologami. W 76 może i był to kamień milowy, jednak dziś jest to po prostu męczący film. Wartości mu nie mogę odmówić, ale forma.. jej nie przyjmuję.
Tu raczej nie chodziło o to, że ludzie nie są normalni. Można powiedzieć, że Travis chorował na depresję/był potwornie samotny i nie potrafił przystosować się do środowiska. Tłumaczył to sobie tym, że 'cała reszta' jest bezwartościowa i zdeprawowana. To obraz na wpół realistyczny i na wpół urojony. Nikt nie zaprzeczy że Queens i Harlemie jest mnóstwo szmat i zboczeńców, ale w scenach na Manhattanie podczas narracji główny bohater nadal definiuje ludzi przechodzących po ulicy jako 'ścierwo'.