Moim zdaniem wszystkie niezaprzeczalne zalety tego filmu - w tym świetna muzyka i aktorstwo De Niro - nie wystarczą, by ukryć jego podstawowy problem: Travis jest nudną, banalną, jednowymiarową postacią i przez to nie bardzo umiałem się zainteresować jego losem. Być może w 1976 roku to były świeże tematy i jakieś nowe spojrzenie, ale dziś trudno tu znaleźć cokolwiek, czego byśmy już nie widzieli. Jeśli dodamy do tego fakt, że pewne elementy (np. zaskakująco drętwa strzelanina na końcu) mocno się zestarzały, to nie widzę powodu, żeby dziś tak wysoko oceniać ten film.
Swoją drogą - kilka lat później Travisa skopiował i znacznie ulepszył Alan Moore pod postacią Rorschacha w komiksie Watchmen, czyniąc oryginał tym bardziej niepotrzebnym. Rorschach ma i ciekawszą biografię i o wiele bardziej frapującą osobowość, nie mówiąc już o tym, że Moore o niebo lepiej rozgrywa dylemat "bohater czy potwór?".
"Swoją drogą - kilka lat później Travisa skopiował i znacznie ulepszył Alan Moore pod postacią Rorschacha w komiksie Watchmen, czyniąc oryginał tym bardziej niepotrzebnym."
Bez oryginału, nie powstałby Watchmen, więc Twoja konkluzja jest co najmniej zła
"Jeśli dodamy do tego fakt, że pewne elementy (np. zaskakująco drętwa strzelanina na końcu) mocno się zestarzały"
To nie miała być strzelanina, bowiem to nie film akcji, a jedynie albo aż wymierzenia kary alfonsom przez Travisa.
I nie wiem, czy ten element filmu można nazwać zestarzałym, w końcu zainstalowanie pistoletu w mechanizmie znajdującym się na przedramieniu, który umieszcza go w "potrzebnej" chwili w dłoni nie zdarza się zbyt często :)