Byłby zdecydowanie lepszy gdyby skończył się w momencie kiedy De Niro przykłada sobie palce do głowy i strzela, bo późniejsza reszta to nic innego jak hollywoodzkie zagrywki i schemat
Nie pomyślałeś, że zakończenie nie musi być tak jednoznaczne?
SPOILER
Końcówka jest zbyt niewiarygodna jak dla mnie. Przychylam się więc do koncepcji, że ostanie sceny to tylko majaki Travisa w śpiączce (rany miał bardzo poważne) lub wizje po swojej śmierci. Swoją drogą zakończenia nie da się zinterpretować w jeden, oczywisty sposób.
zakończenie byłoby niejednoznaczne gdyby skończyło się w tym momencie o którym pisałem a tak to dostaliśmy niepotrzebny lukier w końcówce do którego i tak mimo wszystko co niektórzy dorabiają sobie jakieś nadinterpretacje.
Żadnego lukrowania nie było. Zakończenie jest dramatyczne - sugeruje (nerwowe spojrzenie w lusterko), że z Travisem nie jest do końca wszystko w porządku i może on ponownie zrobić coś głupiego.
Dlaczego nadinterpretacje? Jest wiele przesłanek mówiących, że Travis nie przeżył strzelaniny.
Jest i to sporo:
- same rany odniesione w czasie strzelaniny. Travis dostał kulkę z bliskiej odległości prosto w szyję. Od razu stracił dużo krwi co sugeruje, że tętnica została przestrzelona. Drugą kulkę dostał w ramię. Sceny jak siada na kanapie i odchyla głowę sugerują, że jest wyczerpany z powodu dużego ubytku krwi. Travis zmarł prawdopodobnie w wyniku wykrwawienia.
- zapędy samobójcze Travisa. Napisał w liście do Iris, że będzie martwy kiedy dostanie ten list. Próbował również zabić się po strzelaninie, ale naboje w rewolweru się skończyły. Ewidentnie widać, że celem Travisa była również śmierć. W czasie strzelaniny też za bardzo się nie starał by nie odnieść ran. Odniosłem wrażenie, że nie zależy mu na życiu.
- zbyt duża niewiarygodność następnych scen. Szczęśliwy powrót Iris do domu. Brak więzienia. Uznanie ze strony mediów, kolegów i Betsy. Nie sądzę aby człowiek, który z zimną krwią zamordował trzech ludzi stałby się nagle obiektem zainteresowania kobiety, która wcześniej go odrzuciła. Można domniemywać, że Iris doznała dużego szoku psychicznego w czasie strzelaniny. Tym bardziej zastanawiają jej dobre wyniki w nauce i powrót do domu. Brak więzienia dla Travisa to najważniejszy argument. Jak człowiek, który nie posiadając zezwolenia na broń zabija trzech ludzi i przy tym zdradza oznaki choroby psychicznej (zakrwawiony palec przykłada do głowy już w obecności policjantów) może zostać uniewinniony?
- dziwna praca kamery w ostatnich scenach. Po jatce kamera unosi się do góry. Obserwujemy wszystko z lotu ptaka. Po odwiezieniu Betsy również kamera szybko zmienia położenia, film urywa się i słyszymy jakiś dźwięk. Ktoś napisał na tym forum, że podobny dźwięk wydaje urządzenie monitorujące pracę serca człowieka w śpiączce.
Nie neguje oczywiście możliwości przeżycia Travisa. Jednak wg mnie bardziej prawdopodobna i bardziej pasująca do całości filmu jest wersja z jego śmiercią.
Widać nawet bliznę odnośnie postrzału w szyję jak spotyka się na chwilę z kumplami na ulicy. Nie jest ona zbyt duża dlatego sądzę, że była to płytka rana. W marzeniu czy śnie raczej Travis nie miałby żadnej blizny. Wykrwawić mocno też raczej się nie zdążył, bo policja a potem karetka przyjechały na miejsce zdarzenia dość szybko.
Tak to prawda, na życiu mu nie zależało, ale cudem..przeżył. Motyw z brakiem kul był zrobiony po to aby sceny były bardziej efektowne. To samo z przystawianiem palca do głowy, monologiem do lustra itd. itd.
Pozornie zbyt dużo dziwnych wydarzeń ale po kolei. Iris nie miał już czego szukać w tym miejscu, dodatkowo widząc taką masakrę mogła się mocno przestraszyć więc powrót do rodziców jest jak najbardziej dobrym rozwiązaniem. Jeżeli chodzi o brak więzienia to zauważ, że jedynym "żywym" świadkiem tragedii była Iris, która mogła np. zeznać policjantom że alfonsi pierwsi zaatakowali. Dodatkowo czytałem dobry argument o tzw. kinie zemsty z lat 70 w których bohaterowie działają poza prawem [Brudny Harry czyż nie:)]. Uznanie ze strony mediów i kolegów nie jest niczym nadzwyczajnym biorąc pod uwagę to kogo zabił i czy wiedzieli oni jak to dokładnie wyglądało. Dodatkowo USA to też dziwny kraj, przecież tam ludzie się cieszą jak się zabija (przykład Osamy bin Ladena). Sprawa z Betsy ma się podobnie, ona wręcz mu współczuła, że odniósł rany, poza tym tak to jest z kobietami, że lubia odważnych mężczyzn - nieważne, że ta odwaga polega nawet na zabiciu kogoś. nastoletnia Mathilda zakochała się w płatnym mordercy .
Odnośnie pracy kamery to genialną jak dla mnie opinię przedstawił Dobry_2:
"Ogólnie uważam przywoływanie przeszłości Travisa i wiązanie jego działań z faktem, że jest byłym żołnierzem, który chce wrócić na pole bitwy za przesadzone. W scenie ze szklanką mamy do czynienia z filmowaniem z wysokiego klucza i powolnym zbliżeniem (bądź najazdem) do filmowanego obiektu. O ile znaczenie zbliżenia od początków kina jest takie samo - dotrzeć do sedna, wejść w myśli postaci, przybliżyć jej psychikę widzowi, o tyle ten wysoki klucz Scorsese wymyślił po mistrzowsku - cały film niejako "dąży" do osiągnięcia maksymalnego pułapu położenia kamery. Najpierw są sceny znad ramion, potem kamera "unosi" się coraz wyżej, - zaczyna się to od sceny zapisywania do pracy (przekazanie dokumentów), potem w scenie w kinie (płacenie za popocorn), widać to też w podczas trenningu (wyciąganie pistoletów), natomiast punkt kulminacyjny zostaje osiągnięty po końcowej strzelaninie, gdzie kamera krąży nad budynkiem, pokazując całą akcję dosłownie z góry, pod kątem 90 stopni do podłoża. Takie prowadzenie kamery jest symbolicznym przeniesieniem narastania w Travisie jego lęków i uczucia nienawiści.
Scena ze szklanką i gazującym napojem jest zapowiedzią tego formalnego punktu widzenia kamery, a ponadto - alegorią "wrzawy", chaosu, jaki targa głównym bohaterem. "
Biorąc pod uwagę fakt, że Scorsese słynął z oryginalnych rozwiązań technicznych (choćby w Chłopcach z ferajny - zatrzymywanie obrazu) jest to dość konkretna i poprawna interpretacja dziwnej pracy kamery.
Rzecz jasna interpretacja z nierealnym zakończeniem jest bardzo ciekawa i świadczy o genialnym poziomie Taksówkarza, ale rzeczywisty przebieg wydarzeń da się jak najbardziej wytłumaczyć - mam nadzieję, że w większości to zrobiłem :)
Wykrwawić się można nawet w ciągu kilku sekund. Zanim przetransportowano go do szpitala mogło minąć nawet kilkanaście minut. Co do wizji to dodawaniem sobie blizn mógł łechtać swoje ego, więc wyobrażenie sobie rany zgadzałoby się z poczuciem misji (krucjata przeciwko złu) i krzywdy od społeczeństwa (próbował naprawić świat i został ranny). Travis był samotny i odrzucony, nawet chory psychicznie. Mógł sobie wyobrazić cokolwiek chciał.
Wątek Iris jest ważny. Nie wiemy dlaczego uciekła od rodziców. Prawdopodobnie jej rodzina była patologiczna (to już tylko domysły). To tłumaczyłoby ucieczkę. Raczej nie chciałaby wracać do takiej rodziny. Sport mógł ją w sobie rozkochać i dlatego została dziwką, ale gdyby została wychowana w "dobrej" rodzinie to wróciłaby do siebie. Czy Iris zeznawałaby na korzyść Travisa? Trochę w to wątpię. W końcu wparował do jej mieszkania i zabił troje ludzi. Nie znała go wcale. Sport pomimo, że ją wykorzystywał wydawał się dla niej ważny. Jego śmierć musiała być dla niej szokiem. Mogła się bać Travisa. Świadkowie również mogli się znaleźć.
Betsy zdawała się rozsądną kobietą. Odrzuciła go gdy ten zaprosił ją do kina porno, a co dopiero po morderstwie trzech ludzi. Poza tym gdyby Travis przeżył, wyleczył się z ran i został jakimś cudem uniewinniony musiałby przejść badania psychologiczne. Był po Wietnamie, zdobył broń bez pozwolenia, zabił trzech (tak naprawdę czterech) ludzi. To chyba wystarczające powody do zakwalifikowania na badania. Oczywiście nie mógł ich zdać pozytywnie. Nie jestem psychologiem, ale Travis zdradzał chyba objawy schizofrenii. Na pewno trafiłby do szpitala psychiatrycznego lub na jakąś dłuższą obserwację. Był zagrożeniem dla społeczeństwa. Nie mogli go od tak wypuścić.
Ja widziałem historię w której gościa rozjechał pociąg i cudem przeżył. Te rany, które miał Travis musiałyby moim zdaniem krwawić dobrą godzinę żeby umarł, a karetka przyjechała na pewno wcześniej.
Ja myślę, że Iris nie miała żadnego wyjścia jak tylko wrócić do rodziców. Nie ważne, że rodzice nie byli jej przychylni. Raczej polubiła Travisa po rozmowie. Widać, że gdy tańczy ze Sportem to waha się już czy jej obecne życie jest dobre. Zrozumiała na pewno, że musi coś zmienić. Dodatkowo jak zobaczyła co zrobił Travis to zrozumiała, że jej poczynania były fatalne skoro doprowadziła pośrednio do tej masakry. Zauważ też, że informacje o "dokonaniach" Travisa są wycinkami z gazet - w jakim wyobrażeniu byłoby to tak realne? Czy jeżeli ktoś chce być bohaterem w swoim śnie to chce czytać informacje z gazet czy wybiera formę o wiele bardziej efektowną?
Travis mógł być chwilę na obserwacji. Końcówka dzieje się kilka miesięcy po masakrze świadczy o tym fakt, że wybory już tuż tuż, a w czasie masakry dopiero trwała kampania wyborcza.
Zginąć można nawet skacząc z pierwszego piętra, a są przypadki kiedy ludzie skacząc z ósmego piętra wychodzili tylko z siniakami. Wszystko zależy od okoliczności i przypadku. Ja dalej będę się upierał, że rana postrzałowa w szyję była poważna. Zobacz sam - http://www.youtube.com/watch?v=Pl6i0BRA10Q
0:16 - Travis dostaje strzał w szyję i od razu wylewa się spora ilość krwi. Krew leje się cały czas i to nie pojedynczymi kroplami.
2:50 - widać, że Travis ma zakrwawioną całą koszulkę, całą rękę która blokował ranę i szyję.
Wystarczy dosłownie minuta czy dwie aby stracić śmiertelną ilość krwi.
Iris jednak ciągle była tylko dzieckiem. Szok powstały po takiej strzelaninie musiał nią wstrząsnąć. Wątpię by broniła Travisa. Z pośredniej odpowiedzialności za masakrę (nie zgadzam się z tym, nie kazała Travisovi żeby ją uwolnił od Sporta) też nie zdawała sobie sprawy. Travis nie szukał poklasku i sławy tylko chciał nadać sens swojemu życiu. Nie wyszło mu z Betsy (odrzucona miłość) to postanowił przeprowadzić krucjatę przeciwko złu. W swoim śnie ogląda wycinki z gazet ponieważ to go upewnia o słuszności swoich celów i daje mu spokój. Nic więcej nie potrzebował. Gdyby robił to po to aby się wybić to zapewne widział by siebie w czasie ceremonii wręczenia mu medalu honorowego przy tłumie ludzi.
Zgadzamy się przynajmniej w kwestii wybitności Taksówkarza. Jak napisałeś samo to, że jednoznacznie nie można potwierdzić zakończenia świadczy o jego wysokiej klasie.
Oczywiście, że przeżył. Jedyna niejednoznaczność to to, czy później się mu ułoży z Batsy. Niewiarygodne, że nie poszedł do pierdla, ale może faktycznie wyszło, że się bronił albo co - on sam i trzech martwych gości którzy mieli broń i oddali strzały.
Widać, że postrzał w szyję to tylko ostarcie, inaczej by się wykrwawił/miał przestrzelony kręgosłup/tchawicę i nie mógłby sobie jeszcze pobiegać po schodach i postrzelać to reszty.
Fajnie sobie dorabiać interpretację do prostego zakończenia. Pozdrawiam.
WOW , przez cały ten temat zmienił się mój punkt widzenia i interpretacja tego filmu ;D (dobrze , że FW istnieje)
Cieszy, że dyskusja w tym temacie pomogła komuś zinterpretować film.
Z ciekawości. Do której wersji się przychylasz?
Wersja Z śmiercią jest interesująca i bardziej w tą stronę bym się kierował . Scorsese jednak (ponoć) powiedział , że Travis przeżył...
Jednak stwierdzenie reżysera nie musi być sądząca. Może był to zabieg celowy Martina i włożył w ten sposób kij w mrowisko... nie wiem. Bardziej jestem za Twoją i Narka interpretacjom.
Chociaż była na koniec scena gdzie Travis nerwowo zerka w lusterko samochodu. I może Scorsese specjalnie przesłodził końcówkę , by pokazać , że po mimo "szczęśliwego" zakończenia, z głównym bohaterem jest coś nie tak. Nie ma wewnętrznego spokoju dalej jest samotny i nie wiadomo co może zrobić...
Travis , jeśli przeżył był cały czas samotny i tak postałoby już chyba do końca.
Dam Ci ciekawe posty 2 użytkowników odnośnie końcówki i nie tylko:
rafcio_1: "Sam Scorsese i Schrader stwierdzili, że jest to możliwe by Travis Bickle został bohaterem - Nowy York, lata 70. i Travis zabija "wyrzutków", czyli alfonsa, mafiozo i opiekuna burdelu i media kreują go na bohatera. Scorsese stwierdził, że - "były dziwniejsze rzeczy w tym mieście, które wiemy, że się wydarzyły". Więc Travis nie ginie. Ponadto twierdzą, że to nie jest klasyczny happy end i Martin mówi o tym, że spojrzenie w lusterko przez Travisa, w ostatniej scenie wskazuje, że coś takiego wydarzyć się może ponownie.
Źródło: komentarz do filmu wydany na Blu Ray. Dostępny tutaj- http://www.youtube.com/watch?v=2U_flduhfss
sama wypowiedź nt. ostatniej sceny w okolicach 1h 47min.
Aczkolwiek sam Scorsese we wcześniejszych komentarzach do Taxi Driver przyznał, że dopuszcza interpretację o śmierci Travisa"
użytkownik usunięty:
"Pisząc, że ostatnie pytanie jest najważniejsze, nie miałem na myśli samego filmu, a odniosłem się raczej do mojej wypowiedzi, ponieważ najbardziej zależało mi na tym, byś nieco szerzej wytłumaczył dlaczego uważasz tak, jak uważasz. To jest dla mnie najciekawsze.
Gdy dawno, dawno temu oglądnąłem Taksówkarza po raz pierwszy, byłem pewny, że te końcowe sceny są jedynie wyobraźnią Travisa, jego marzeniami o tym, jak zakończyła się jego krwawa krucjata przeciwko złoczyńcom. Wydawało mi się to całkiem logiczne, bo kiedy patrzyłem na to wszystko dosłownie, zakończenie nie miało sensu, było zupełnie oderwane od rzeczywistości świata, który został mi przedstawiony.
Jednak parę lat później miałem okazję obejrzeć materiały dodatkowe, w tym wypowiedzi Martina Scorsese i Paula Schradera, którzy tłumaczą, co chcieli przekazać przez ostatnie, nerwowe spojrzenie Travisa w lusterko samochodu. Są zgodni, że miało to sugerować brak poprawy jego stanu psychicznego i możliwość zajścia podobnego, tragicznego zdarzenia w przyszłości. W takim wypadku byłoby dość jednoznaczne, że to co widzimy pod koniec filmu wcale nie jest fikcją, że ma miejsce naprawdę, np. parę miesięcy później.
Trochę mnie to zaciekawiło, uznałem taki rozwój wydarzeń za nieprawdopodobny i poczułem się ździebko oszukany przez twórców, że w tak nieciekawy sposób zakończyli swoje szalenie interesujące dzieło. Zastanowiłem się więc nad tym wszystkim nieco poważniej i doszedłem do wniosku, że nie ma znaczenia to, czy Travis przeżył, czy nie i czy jest to jego wyobraźnia lub przyszłość.
Według mnie, najważniejszym jest fakt zaznania przez niego swoistego spokoju ducha, nieważne czy chwilowego, czy permanentnego. Od samego początku widzimy jego zagubienie i niemoc wobec świata. To, że nie może pogodzić się z otaczającym go brudem, że jest więźniem własnych myśli, uniemożliwiających mu choć na moment zapomnieć o troskach. Tylko z czego to wynika? Dlaczego nie potrafi myśleć o czymś innym?
Dla mnie odpowiedź jest prosta - jego samotność. On nie do końca wie, co zrobić z własnym życiem i chce je poświęcić innej, godnej tego osobie. Na jego drodze stają dwie takie persony, Betsy i Iris. Ta pierwsza odrzuca go jednak, nie potrzebuje w swoim życiu kogoś takiego. Okazuje się, że jest taka sama, jak inne kobiety, z którymi bohater filmu miał do czynienia w przeszłości. Co innego Iris, która choć jeszcze młoda i niewinna, z czasem stałaby się częścią brudu, wywołującego nienawiść i pogardę u Travisa. Tak więc bierze on sprawy w swoje ręce i pomaga jej uwolnić się od przestępczego światka.
Rzecz w tym, że na świat przedstawiony w filmie przez cały czas patrzymy oczami Travisa. On nigdy nie zrozumiał, czemu Betsy go nie chciała - jedynie my to możemy zrozumieć. Gdyby zakończenie było jego wyobrażeniem, odegranie się na niej miałoby sens, ponieważ wszystko ułożyłoby się dla Travisa idealnie. Do tego momentu nie ma żadnego zgrzytu. Następuje jednak wspomniane, nerwowe spojrzenie w lusterko w ostatnim ujęciu filmu. Dlaczego? Przecież wszystko jest w porządku. Jeżeli to jego wizja, to wszystko powinno się układać po jego myśli, nie może być tutaj miejsca na zmartwienia. Rozpoczęcie ciągu ostatnich scen jest dla mnie niezrozumiałe, gdybym miał owe sceny uznać za wytwór wyobraźni Travisa. Gdyby miało to być jednoznaczne, zostałoby przez reżysera pokazane w inny sposób, przejście nastąpiłoby np. z osoby bohatera na te właśnie sceny, a nie ze środka ulicy.
W ostatnich scenach wszystko układa się dobrze, ponieważ Travis wreszcie czuje się uwolniony. Jednak to nerwowe spojrzenie sugeruje, że coś nadal jest nie tak, że złe myśli nadal mogą powrócić, a wręcz już powracają."
Użytkownik usunięty odnośnie swojego pierwszego posta:
"Ale namieszałem w ostatnich dwóch zdaniach. Inaczej. Ja nie jestem w stanie określić czym dokładnie są ostatnie sceny filmu. Zakończenie wydaje mi się naciągane zarówno jeżeli przyjąć je za wyobraźnię Travisa, ale także przy założeniu, że są to jego dalsze losy. Nie sądzę jednak, że dosłowna interpretacja tych zdarzeń zupełnie wypacza sens filmu - w zależności od swojego punktu widzenia, oceny postaci i czynów Travisa, spojrzenia na to, kim on tak naprawdę jest, co powoduje jego zachowania i skąd to wszystko wynika, widz sam nada sens tej historii i uzna czy wybrane przez niego zakończenie nie kłóci się z jego wizją.
Albo może zrobić tak, jak np. zrobiłem ja. Nie wybieram zakończenia ani w takiej formie, ani w takiej (co wcale mogło nie wynikać z mojej poprzedniej wypowiedzi). Przyjmuję jego esencję, jakakolwiek ona jest i jakkolwiek dziwacznie to brzmi.".
Ja sam jak zapewne zauważyłeś też sądzę, że Travis przeżył. Głównym argumentem dla mnie są oczywiście opinie Scorsese, oraz fakt że zakończenie jest nawet gorsze (i ciekawsze) w przypadku ocalenia Travisa. Znów może on w przyszłości zrobić coś złego, jest już niestety w sytuacji bez wyjścia.
tu nie ma żadnego lukru szanowny panie! Zakończenie jest niezwykle otwarte i intrygujące i chyba jednak dramatycznie smutne. Jeżeli uwierzyłeś w wersję, że Travis na prawdę wrócił do społeczeństwa to obejrzyj film jeszcze raz. Szczególną uwagę zwróc na grę De Niro i jego monologi, tabletki które łyka Travis czy fakt, że dopiero wrócił z wojny (wzmianka o tym pada tylko raz, lecz jest to niezwykle ważny fkat dla charakterystyki postaci) a jego psychika z dnia na dzień była coraz słabsza. Epilog jest zbyt piękny by był prawdziwy, tak samo gdyby film kończył się we wskazanym przez Ciebie momencie to byłby pozbawiony tego dramatu. Dla mnie jest to jedno z najwspanialszych zakończeń w historii kina.
A może lukier jest właśnie dla przykrywki? Film kończy się w momencie oddalania kamery po strzelaninie, a na koniec dostajemy takie zakończenie, jakie chcielibyśmy widzieć, a nie jakie jest naprawdę? Zakończenie, jakie chciałby główny bohater - przeżył, nadał życiu sens, pomógł osobie w potrzebie, zainteresował sobą wybraną kobietę, ale niestety. Taka myśl mnie naszła, że film kończy się po strzelaninie, a reszta, jest to wymarzone (nieprawdziwe) zakończenie.
no tak, dokładnie. wszystko jest jedynie sennym marzeniem umierającego umysłu Travisa.
Właśnie teraz pojąłem, że film ten jest tak wielki, że uprawnione są dwa rozwiązania. Travis przeżył, zakończenie cyniczno-ironiczne - chory świat przyjmuje masakrę jako bohaterstwo, Travis umiera, zakończenie to majaki jego chorego umysłu. Osobnicy, którzy obejrzeli zbyt wiele "prostych", jednoznacznych filmików typu "Spiderman" uważają zakończenie za skopane i dowodzące nieudolności reżysera. Cóż za prostacy! A zakończenie reżyserskiej wersji "Blade Runner"? A co z niejednoznacznością "Pewnego razu w Ameryce", którego fabuła z lat 60-ych jest być może narkotykowym majakiem? A martwa płaszczka z finału "Dolce vita"?
Niejednoznaczność i wielość interpretacji to dowód wielkości każdego działa sztuki.
Moim zdaniem Travis przeżył, a pozytywne zakończenie sprawy przed sądem może wynikać z stawiennictwa kandydata na prezydenta. Jego hasłem kampanii było ''My jesteśmy ludem'', a media z niego zrobiły bohatera. Zwykły człowiek z reguły nie analizuje słuszności zabicia trzech osób, ale sam fakt wzięcia sprawy swoje ręce. Travis pozbył się bandziorów za, którymi nikt pewnie nawet nie zapłakał. Podejrzewam, że w tych latach większość społeczeństwa chciała oczyszczenia ulic z ''brudu''.
Mi nawet przez głowę nie przeszło, że Travis zginął. Nie zinterpretowałem tego tak.
Połączenie mrocznego, ponurego filmu z "lukrowaną" jak to ktoś nazwał końcówką jest dość ciekawe i powoduje, że film staje się intrygujący. Sceny od strzelaniny sprawiają wrażenie zupełnie oderwanych od poprzednich. Zmiana klimatu o 180 stopni, jakbyśmy oglądali inny film.
Dla mnie ten "lukier" powoduje, że film w swoim przesłaniu staje się optymistyczny. Biorąc pod uwagę jego klimat jest to bardzo zaskakujące. Świat jest taki jakim pokazuje go reżyser: "pełen dilerów, pedałów i dziwek", "oblepiony brudem". Osoby starające się żyć zgodnie z własnym sumieniem, wierzące w pewne wartości często czują się wyobcowane, samotne, niezrozumiałe- czyli prawie szalone. Są dokładnie takie jak Travis. Czy to ten świat jest taki obcy i dziki? Czy to może ja nie potrafię się dostosować, może to coś ze mną jest nie tak?
Film pokazuje, że w tym szalonym niedostosowaniu się do brudu jest moc i siła. Warto postępować zgodnie z własnym sumieniem nawet jeśli dla reszty społeczeństwa jesteśmy wariatami jak ten taksiarz. Travis jest takim Don Kitchotem XX wieku. Na końcu wygrywa, bo w szalona potrzeba czynienia dobra i opieki nad słabszymi naprawia świat?