... nie zrozumiałem do końca fenomenu tego filmu. Z pewnością obejrzę jeszcze raz, ale póki co,
jak dla mnie, film 7/10. Co może być niską notą w porównaniu z ocenami wszystkich zagorzałych
fanów filmu wypowiadających się na tym forum.
7 nie jest źle, ale wiedz że Taksówkarz to jedno z większych arcydzieł jakie w ogóle kiedykolwiek powstały. De Niro osiąga tu swoje apogeum formy i tworzy kreację, która będzie pamiętana na wieki. Jedynie jeszcze rola Roberta we Wściekłym Byku może konkurować z kreacją Travisa.
Twój argument za filmem to " że Taksówkarz to jedno z większych arcydzieł jakie w ogóle kiedykolwiek powstały". Najbardziej ogólnikowy zwrot, jakiego można użyć. No i oceniasz oceny innego użytkownika, czyli jakby oceniasz jego gust. Więc zakładam, że jest jakaś lista filmów, które osoba z dobrym gustem powinna podziwiać albo przynajmniej lubić.
Dokładnie tak. Rzecz jasna lista filmów osób z dobrym gustem ma granice nazwijmy to "błędu" ale sądzę, że około 70-80 % pozycji powinna się powtarzać, reszta to takie sprawy jak: sentyment do danego filmu, obszar zainteresowań itd. Zauważ, że po tym ogólnym zwrocie dałem jeden poważny argument dlaczego uważam Taksówkarza za arcydzieło.
Vincent Canby to jeden z najbardziej szanowanych krytyków amerykańskich, a wystawiał negatywne oceny takim filmom, jak "Szczęki" czy "Ojciec chrzestny II",
Roger Ebert pisał negatywne recenzje na temat "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", "Mechanicznej pomarańczy", "Wściekłym psom", "Nietykalnym" (zarówno De Palmy, jak i temu francuskiemu), "Podejrzanym", "Gladiatorowi", "Szklanej pułapce", "Blue Velvet", "Brazil" i kilku innym.
A oni mają dobry gust. Zresztą wystarczy przeczytać dowolną recenzję Eberta, nawet którąś z wyżej wymienionych.
Znam Eberta dobrze. Wobec ilości filmów które ocenił te stanowią wyjątek. Większość filmów ocenia doskonale. To jeden z lepszych krytyków. Aczkolwiek opinii o Mechanicznej Pomarańczy mu nie wybaczę do śmierci.
Aczkolwiek później przyznał, że ocenił go zbyt surowo. Napisał tak w odniesieniu do "Troi" i bodajże "Aleksandra". Chyba uznał, że to dopiero są kiepskie filmy historyczne. I napisał to w recenzji "Królestwa Niebieskiego", które bardzo mu się spodobało, a przecież ogólnie jest uznawane za kiepskie.
KN akurat zostało przez producentów dość ostro pocięte, może widział wersję reżyserską, a "ogół" tylko kinową i stąd te rozbieżności.
Ja ogólnie nie przepadam za tymi wysokobudżetowymi pełnymi patosu superprodukcjami historycznymi, chyba tylko Braveheart na tym polu mi się w miarę podobał (poza słabą końcówką).
Nieznośnie pretensjonalna błazenada australijskiego pijaczka (i damskiego boksera), grającego szkockiego wieśniaka i robiącego z siebie pseudo-Chrystusa?
FRIDAAAAAAAAmmm!!!