PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1046}

Taksówkarz

Taxi Driver
7,8 236 944
oceny
7,8 10 1 236944
8,5 53
oceny krytyków
Taksówkarz
powrót do forum filmu Taksówkarz

Martin Scorsese ukazuje w filmie „Taxi Driver” (1976) bardzo przenikliwy obraz nie całości amerykańskiego społeczeństwa, ale pewnej jego części, która od wielu lat dąży do artykulacji swojego niezadowolenia. Grany przez Roberta De Niro Travis weteran wojny w Wietnamie na pewno nie jest kimś, kogo wato by było naśladować i nie jest też kimś, kto potrafi poprawnie zdiagnozować problemy tego ponowoczesnego już świata. Nieradzi on sobie z ambiwalencją sytuacji, jaką był wspomniany konflikt w Azji Południowo-Wschodniej, która ujawniła napięcie między realiami, jakie przyniosła wojna — a więc alienacją ekonomiczną i społeczną — a narodowo-patriotyczną martyrologią, która pozwala mu widzieć siebie samego jako będącego moralnie ponad „zdegenerowanymi” mieszkańcami Nowego Jorku. Jest to oczywistym złudzeniem, ale pozwala usprawiedliwić anarchiczne samosądy, jakich kierowca dopuszcza się w trakcie ukazanych na ekranie wydarzeń.

Jedną z najważniejszych scen tego obrazu jest moment rozmowy w taksówce między Travisem i przypadkowo spotkanym pasażerem — politykiem, z którym taksówkarz od niedawna wiąże nadzieje na lepszą przyszłość. Kiedy kandydat na urząd prezydenta pyta się go o to, co nie podoba mu się w jego kraju, ten nie potrafi sformułować klarownej odpowiedzi. Nie interesuje się polityką i nie ukrywa tego. Nie zna postulatów senatora Palantine. Ale wie, że jest jednak to coś, co nie tylko wywołuje jego sprzeciw, ale nawet nie pozwala mu spokojnie zasnąć. Tym czymś a w zasadzie kimś są inni ludzie i ich inność. Inność rasowa czy seksualna, a nawet inność ekonomiczna — to znaczy bieda — choć nasz taksówkarz wcale żadnym biznesmenem nie jest. Travis jest całkowitym zaprzeczeniem liberalnego technokraty, bo kieruje się nie rozumem, ale resentymentem i zamiast do wolności woli dążyć do zaspokojenia infantylnych fantazji o monolitycznym i homogenicznym społeczeństwie. Ta relacja między nimi — politykiem i wyborcą — to dialektyka motłochu i elit. Elity motłoch demoralizują, a motłoch chce tego jeszcze bardziej. Ot taki zamknięty krąg.

„Taxi Driver” to również film o mizogini. Travis i jego koledzy z korporacji taksówkarskiej postrzegają kobiety albo jako obiekt seksualny, albo jako przedmiot ich ojcowskiego instynktu — męskiego paternalizmu, który wiedzie go wprost do zbrodni. Grana przez Jodie Foster pracownica seksualna mimo niewątpliwych problemów, nałogów czy toksycznych relacji ze światem przestępczym nie ucieka z domu bez powodu. Patriarchalna struktura jej rodzinnej rzeczywistości musi być dla niej boleśniejsza niż niestabilne życie w wielkim mieście. Jednak tu wkracza nasz kierowca żółtego samochodu, który jak oni wszyscy „wie dużo o życiu”, bo wypił dwa piwa i służył w Marine Corps. I układa dziewczynie jej życie od nowa wedle swej konserwatywnej wizji odrzucającej wszelką niejednoznaczność rzeczywistości ekonomiczno-społecznej i ignorującej wszelkie spojrzenia z odmiennych perspektyw.

Czy to film fantazyjnie brutalny? Nie to film realny. Bardzo realny. I brutalny tak jak brutalne jest życie, które opisuje. Pełne niezrozumienia i egoizmu a przede wszystkim pełne zgubnego przekonania o własnej racji. Jeśli istnieje jakaś figura wyborcy kiedyś choćby Henry'ego Forda czy Hueya Longa a dziś Donalda Trumpa to jest nią właśnie Travis Bickle. Gdy taksówkarz wymawia słowa „you're only as healthy as you feel” nieświadomie potwierdza jedynie fantazmatyczność swojej oceny oświeceniowego świata, którego fundamentem jest i wolność i różnorodność.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones