Scorsese przez kilkanaście miesięcy włuczył się po Nowym Jorku. Wieczory spędzał w Pep-Showach, szukał pociechy na dnie butelki i między nogami tanich dziwek, których jak widzimy nie brakuje nawet w Wielkim Jabłku. Nic mu nie wychodziło, myślał o samobójstwie. Podziwiam go za ten film - dał wyraz całej nienawiści do świata w sposób...hmmm...mniej krwawy niż Travis. Po co ZSRR propaganda anty-imperialistyczna, jak mogą puścić obywatelom Taxi Drivera. No i
oczywiście de Niro - zamknięty w sobie, pustelnik na szczycie świata, z misją której można mu tylko pozazdrościć. Bić brawo i zginać się w głębokich pokłonach....
no właśnie
taki de niro np. jeżdził przez miesiąc jako taksówkarz po new yorku. masz rację, że należt bić brawo - ale dlaczego nie na 10 pkt?