Film jest beznadziejny ale ktoś może powiedzieć że chodziło tylko o czystą rozrywkę wynikającą z oglądania szybkich samochodów, kilku zabawnych sytuacji i przy okazji jakiegoś wątku miłosnego. Może się czepiam ale czy wszyscy wielbiciele samochodów to bezmózgowcy? Nie można było zaproponować rozrywki ale posiadającej jakikolwiek sens? Zamiast tego pan Besson pisze scenariusz o hipnotyzowaniu japońskiego ministra obrony przez yakuzę po to aby nie podpisał jakiegoś arcyważnego kontraktu z prezydentem Francji. Żenada, ale przynajmniej troszkę ciekawiej niż 60 sekund (podobny gatunek chyba).