Tak samo jak tytuł tego tematu odnosi się do własnej interpretacji, tak i sam film György Pálfi'ego 
można interpretować na wiele sposób, lub po prostu odrzucić jakiekolwiek założenia w nim 
zawarte. Czy ''Taxidermię'' można uznać za sztukę, czy raczej zwyrodnienie twórcze? 
Pewne jest jedno. Widz stając przed faktem dokonanym ma prawo doznać lekkiego, lub całkiem 
sporego szoku, bez znaczenia jak różne ohydztwa, dziwadła i zwyrodnienia w kinie już widział. 
Nie może powiedzieć, że Węgrowi wymknęło się coś spod kontroli, a swoim obrazem miał on 
zamiar tylko i wyłącznie wywołać odruchy wymiotne, poirytowanie, oburzenie czy mieszane 
uczucia w obserwatorach jego poczynań. 
Owszem, może jego satyra jest zbyt dosadna na płaszczyźnie drobiazgowości, ale z drugiej 
strony, sceny obrzydliwe, czy wulgarne, tu jakże ''ludzkie'', podkreślają jeszcze bardziej 
przedstawiany mechanizm życia, oraz ukazują w sposób zupełnie nieschematyczny stan umysłu 
odmienności, jaki tkwi w głównych bohaterach i w samym temacie. 
Niektórzy krzyczą, że dokonano tu przerostu formy nad treścią, ale subiektywnie to ujmując, 
niczego takiego tu nie zauważam. Jednakże rozumiem tych, którzy uznają ''Taxidermię'' za twór 
mocno skandaliczny i absolutnie niepotrzebny. 
Trzeba głośno to powiedzieć. Taka mieszanka humoru, ohydy i jakby nie patrzył odchyłów, nie 
jest dla każdego. 
Satyra ta różni się diametralnie od typowych filmów ''prześmiewczych'' w gatunku jakie serwuje 
nam współczesne kino. Jej amplituda jest znacznie większa, niż w tym podobnych tego płynących 
zza oceanu. 
Skrajna odmienność przedstawionych postaci i sytuacji w których się oni znajdują to jedno, a 
ukazanie tej skrajności w sposób odmienny to drugie. 
Trzy zawarte w filmie historie pokoleniowe są wyraziście nakreślone, każda następna posiada 
zupełnie inną charakterystykę, ale wbrew pozorom nie łączą się tylko dzięki więzom krwi męskiej 
części głównych bohaterów. 
Mianownikiem jest tu seksualność, trwanie, przedłużanie egzystencji, perwersja, próba 
zostawienia czegokolwiek po sobie, chęć nieśmiertelności, konsumpcjonizm, świat, który 
prowadzony jest donikąd. W mniejszym lub większym stopniu dotyczy to każdego z nas. 
Jesteśmy biologią, a ona jest nami. Biologią, która z upływem czasu, coraz bardziej obdziera 
człowieka z jego uczuć i wszelakich wartości. 
Nawet jeśli kogoś zniesmaczy zwrotno wydalająco treściwa forma, a zniesmaczy i to niejednego, 
pamiętać trzeba, że nie ma w tym niczego nieprawdziwego, bo to nieodzowny cykl naszego 
istnienia. Problem tkwi w niezastanawianiu się nad tym w zwykłej codzienności. 
''Taxidermia'' to film o wielu twarzach interpretacji, to coś czego nie da się poddać jednolitej 
analizie, to ŻYCIE w mocno groteskowej odsłonie. 
Węgier nie skupia się tu tylko na poszczególnych przypadkach. Pokazuje ogólnikowo jak wielkie, 
a zarazem toksyczne zmiany dochodzą w społeczeństwie. To machina zagłady, której nie sposób 
dziś zatrzymać. 
Produkcja Pálfi'ego, mimo iż zbudowana w satyrycznej konwencji, do najłatwiejszych nie należy. Z 
pewnością pisałby o niej dużo, zarówno złego jak i dobrego, ale i tak ciągle byłoby to mało. Ci, 
którzy znaleźli w niej coś więcej niż tylko ''zwyrodnienie, kał i wymiociny'', pewnie mają swój 
indywidualny punkt odniesienia się do treści. 
Ten dramat z elementami horroru i czarnym humorem to także oryginalna technika kręcenia 
zdjęć. Sporo tu nowatorskiego obrazowania i związanej z tym pomysłowości. Poza tym dostajemy 
kapitalną, wręcz psychodeliczną ścieżkę dźwiękową Amona Tobina, naprzemiennie ciężką i 
ironiczną, nadającą specyficznego klimatu. Na koniec, a może na sam początek, wymienię 
aktorstwo, które jest dosłownie teatralne, aktorstwo obok którego nie da się przejść obojętnie. 
No i podkreślę raz jeszcze niemałą dawkę humoreski przeplatanej ''śmiertelną'' powagą. 
Tych wszystkich, którzy postawili krzyżyk na obrazie Węgra na prawdę trzeba usprawiedliwić i 
wziąć pod uwagę to, że nie znalazło się do tej pory, i zapewne nigdy nie znajdzie, dzieło, które by 
odpowiadało bezwzględnie każdemu. Jednak ci, niebojący się zaznać szoku, lubiący trochę 
pogłówkować, a przede wszystkim cenią sobie odmianę w kinie, nie powinni bronić się przed 
''Taxidermią'' i bez wahania po nią sięgnąć, bo to wbrew pozorom całkiem dobry film. 7/10
Zachwycił mnie ten film. Po Twoim komentarzu trudno cokolwiek dodać. Film balansuje na granicy przesady co do ilości masakry i obrzydliwości, ale nawet o milimetr jej nie przekracza. Niezwykle podziwiam reżysera z tego powodu. Dzięki temu został zbudowany specyficzny klimat filmu, ze względu na który wszystko się ładnie łączy i uzupełnia. Rewelacja! 
Podczas ostatniej historii intensywnie się zastanawiałam dokąd ta cała historia zmierza... do ostatnich minut utrzymywał napięcie. Bardzo się obawiałam ze końcówka będzie denna, i cały czar filmu pryśnie. A stało się wręcz przeciwnie. Ostanie sceny zamknęły ten film z najwyższą zgrabnością, dodatkowo zataczając koło, do samego początku filmu. Ach, Pełna satysfakcja! 
 
( bardzo chciałabym jeszcze opisać wspaniałość zdjęć, i ścieżki dźwiękowej, ale w sumie pozostaje mi jedynie przyklasnąć djrav77)