No nie zrozumiałem zupełnie końcówki. Tak jak cały film trzymał w napięciu(generalnie lubię takie przegadane filmy, jak np. "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie"), tak koniec spowodował niemałą konsternację. To zaraz, Łukasz i Weronika nie chcieli wziąć ślubu w ostatniej chwili, czego skutkiem jest cały ambaras, który potem ma miejsce, to Łukasz dopiero co chciał popełnić samobójstwo, żeby na sam koniec nasza parka się pogodziła i poleciała sobie jak gdyby nigdy nic na Bali? No nie rozumiem tego za nic w świecie. A list? To w końcu Weronika jest tą lesbijką czy nie jest, skoro jak rozumiem wrócili do siebie? Absurd goni absurd. W trakcie rozmowy na zewnątrz jest poruszony temat tego, że teściowa (Gosia) pisała SMS do Weroniki, kiedy ta z rodzicami siedziała w domu, Tadeusz mówi, że to wtedy kiedy przyszła do nich jakaś Irenka. Ale Gosia zaraz pokazuje SMS w swoim telefonie i mówi, że umówiła się w galerii z Weroniką na zakup biżuterii, zapytała jej za ile będzie, ponieważ się spóźniała i otrzymała odpowiedź, że za 5 minut. No to Weronika umówiła się z teściową na zakupy i zapomniała o tym? Odpisała, że za chwilę będzie, jeżeli siedziała w domu z rodzicami?
Pewnie takich nieścisłości byłoby więcej, jestem dopiero świeżo po seansie. Natomiast sama końcówka pozostawia naprawdę ogromny niedosyt, i liczyłem, że będzie jeszcze jakaś choć jedna scena, która zepnie klamrą cały film. Film naprawdę dobry, trzeba przyznać, ciekawa fabuła, kapitalne aktorstwo, ale to do przewidzenia patrząc na to, kto zagrał tytułowych teściów.
Widać to nie jest film dla ciebie - poszukaj w czymś prostszym. Te wszystkie "nieścisłości", które wymieniłeś są albo wyjaśnione w filmie, albo bardzo łatwo je wyjaśnić.
To wyjaśnij mi proszę co to był za pomysł, żeby młody niedoszły napisał swoim rodzicom, że jego niedoszła żona jest lesbijką, o czym to niby dowiedziała się podczas całowanie i macania z teściową, na Krecie?
Ależ mnie zdumiewacie: kłótnie, mega dramaty, wielkie powroty i grobowa deska - toż to przywileje młodości. Plus wielka niedojrzałość dzieciaków, za którą stoi równie wielka rodziców i egocentryczna postawa dzisiejszej młodzieży - i wszystko staje się całkiem wiarygodne.
Do tego dopiszmy kompletny brak zrozumienia przez rodziców świata swoich dzieci, za którym nie nadążają nawet ich o parę lat starsi koledzy i mamy pełen obraz sytuacji, którego nie pojmują rodzice ani postronni.
Poza tym chyba oczywiste jest, że trudno zrozumieć coś, co dzieje się poza nami? Bo przecież relacje między młodymi zawsze są dostępne tylko we fragmentach, które w przypadku dzieci i tak przepuszczamy przez sito własnych doświadczeń i oczekiwań.
Uwierzcie mi, mam za sobą wesela swoich dzieci i nasze wspólne świekrów próby zrozumienia ich wizji życia, a przecież nie wystawiono nas na jakieś ultra trudne wyzwania ani z okazji ślubu, miejsca zamieszkania, planowanych dzieci itd. itp. Chyba jesteście zbyt jeszcze młodzi albo zbyt starzy (lub staroświeccy), żeby zrozumieć wyzwania, przed którymi stają rodzice odchodzących w świat dzieci.
Wam się rzeczywistość z fikcją myli. Film to fikcja i może miec koniec nawet bez sensu... Film to rozrywka, a nie rzeczywistość...
I tlumoki czepiajacy się Pcimia. To idioci. Nie tylko w Warszawie rodzą się geniusze. Jakby z Zelazowej Woli sie nabijać...
odgrzebałam. Ależ finał jest taki jak miał być.Ot zemsta dzieci i nauczka dla rodziców. Kto zna takie historie z autopsji ten się z tego nie śmieje. Rodzice, którzy kłócą się o ułożenie stolików czy wino za 12 czy 85 zł za butelkę. Ich rozmowy i wypominki podczas wesela to zapewne clou rozmów i zachowania podczas jego planowania. Mamy tutaj chłopaka niańczonego przez bogatych rodziców ( wszystko miał pod nos) i dziewczynę ze wsi. Kompletnie dwa światy. Chłopak za którym matka biegała wszędzie i umierała gdy tylko obtarł kolanko ( przeżywała to wesele jak stonka wykopki bo miała przebłysk swojego nieudanego małżeństwa) postanowił postawić ją na granicy na prawdę niebezpieczeństwa czyli samobojstwa ( no sorry przesada ale niektórych ludzi właśnie tak trzeba uczyć). Od razu wiedziałam, że młoda para chciała wziąć ślub na swoich zasadach i stąd ucieczka.
Końcówka była właśnie idealna i super ironiczna. Rodzice sobie do gardeł skakali, wypominali kasę wydaną na wesele, się krytykowali, bili, przekroczyli wszelkie granice. A z jakiego powodu? Z powodu dzieci- co ślubu nie wzięły no i wyszły te wszystkie skrywane uprzedzenia klasowe, materialne i światopoglądowe. Z powodu dzieci. A dzieci? Pogodziły się szybko, a rodzice? Juz tak daleko zaszli w swym zacietrzewieniu, że pogodzić się już nie da. A gdyby się nie dali tak ponieść emocjom z powodu tego odwołanego ślubu, gdyby to przyjęli normalnie to nic by się nie stało. Aż mi się "Rzeź" Polańskiego przypomniała- jeden z moich ulubionych filmów. Dla mnie końcówka sztos!