który tam śpiewał i grał. Ciągle do nich wracaliśmy i nie wiadomo po co to było. Czy to miało nawiązywać do chóru w greckiej tragedii? Wyszło trochę słabo, poczynając od wstępu gdzie jest dialog, który ma widzowi wszystko wyjaśnić, długi i nudny jak flaki z olejem i stylizowany na Birdmana z chodzącą kamerą i irytującą perkusją w tle. Aktorzy świetni z Woronowiczem na czele (znam ludzi jak jego bohater 1:1). Jednak tempo siedzi, intryga i scenariusz niedopracowane. Raczej liczyłem na więcej.