Nareszcie nadeszły czasy, w których Polacy robią świetne tragikomedie. Pełnometrażowy debiut Jakuba Michalczuka sprawdza się wprost idealnie jako dowcipna i inteligentna komedia, jako rodzicielski dramat, a także doskonale spisuje się w roli satyry o pokoleniu transformacji ustrojowej, o odmiennych światopoglądach, różnicach klasowych oraz osobistych uprzedzeniach, będących motorem do rozdrapywania ran, uzewnętrzniania awersji, a także napędem do zaostrzania konfliktu. Teatralna forma służy "Teściom" perfekcyjnie, dochodzi do tego sprawna ręka reżysera i perfekcyjna wręcz praca operatorska. Komediodramat zrobiony z odpowiednim wyczuciem, nie popadający w karykaturę, bez przegięć i z dozą swoistego taktu. Natomiast Państwo Maja Ostaszewska i Marcin Dorociński oraz Państwo Adam Woronowicz i Izabela Kuna czynią ze swoich kreacji wirtuozerski popis, ani na moment nie popadając w parodię czy przejaskrawienie, co podejrzewam nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że jednak każdy z ich bohaterów, to swego rodzaju stereotyp.