Teksańska masakra piłą mechaniczną 2

The Texas Chainsaw Massacre 2
1986
5,1 7,3 tys. ocen
5,1 10 1 7273
5,3 10 krytyków
Teksańska masakra piłą mechaniczną 2
powrót do forum filmu Teksańska masakra piłą mechaniczną 2

Ten film to... totalna masakra. Niesamowite, że można coś takiego nakręcić.

ocenił(a) film na 8
kryszti

xd nadal się nie zna

ocenił(a) film na 10
taddy

Tak, żebyś wiedział, że niesamowite. Film jest naprawdę wspaniały — klimatyczny, groteskowy i chory. Wiadomo, że nie każdemu będzie to pasować, bo nie każdy to lubi, ale pytanie — skoro nie lubi, to po co ogląda? Nie wiem, dlaczego aż tak surowo oceniasz ten film. To jeden z najlepszych horrorów, a już na pewno najlepszych slasherów, jakie powstały, tak samo pierwsza część.

ocenił(a) film na 1
Celestern

Ktoś coś lubi, ktoś nie. I odwrotnie. Dla jednej osoby oglądane dzieło jest arcydziełem, dla innej... arcydziełem kiczu. I ta odmienność jest w tym wszystkim najpiękniejsza. Strasznie ponuro byłoby w życiu, gdyby to samo podobało się (albo nie podobało się) wszystkim. Pozdrawiam ciepło!

ocenił(a) film na 10
taddy

Zgadzam się, że film jest w opór kiczowaty, ale wydaje mi się, że właśnie taki był zamysł i dodaje mu to sporo uroku. :D
W zasadzie masz sporo racji. Zaskoczyło mnie Twoje otwarte i miłe podejście, stąd duży plus dla Ciebie. Zawsze zachwycała mnie różnorodność ludzi.

ocenił(a) film na 1
Celestern

Moja odpowiedź przybrała taki, a nie inny kształt dzięki... Tobie. A konkretnie Twojej wypowiedzi. Normalnej, rzeczowej, nie odżegnującej mnie od czci i wiary ;-) Pomyślałem sobie, że nie życzysz mi przebicia serca osikowym kołkiem i złożenia w ziemi bez pewnej istotnej części ciała ;-) (Zgadłem? ;-))
Wiesz, kiedy czytam posty ludzi właśnie odnośnie przyznanych ocen, to często chce mi się śmiać i płakać na przemian. Bo nie chodzi w nich o film, tylko o to, żeby "moje" było na wierzchu. Jeśli nie zachwyciłeś się filmem tak jak JA, albo nie uznasz, że jest beznadziejny tak jak JA go traktuję, to znaczy, że TY się "nie znasz", "nie masz pojęcia", "jesteś idiotą", a poza tym masz platfusa i pryszcze na tyłku (to wszystko oczywiście eufemizmy w porównaniu z tym, co "znawcy" przekonani o własnej nieomylności wypisują;-))

A nie można by tak zwyczajnie przyjąć do wiadomości, że taka, a nie inna ocena filmu dokonana przez drugą osobę jest po prostu jej - czasem mocno - SUBIEKTYWNYM odczuciem? I nie ma wielkiego znaczenia czy zna się na temacie, czy nie?
Zresztą z ową znajomością tematu też jest zabawnie. Spójrz, taki przykład: przyjmujemy, że przepadasz za disco polo. Ja z kolei słucham metalu. Czy na tej (i tylko tej) podstawie możesz stwierdzić, że nie znam się na muzyce? Albo odwrotnie, ja kategorycznie obwieszczam Tobie, że Twój gust muzyczny jest na miernym poziomie? A co, jeśli do naszej dyskusji włączy się miłośnik muzyki klasycznej i stwierdzi, że oboje jesteśmy tępi, bo nie wiemy co to Prawdziwa Muzyka?
Każdy z nas będzie miał w tej sytuacji trochę "swojej" racji, ale czy to oznacza, że mamy się wskutek tego wzajemnie pozabijać? Chcąc na siłę udowodnić, że "moja" racja jest ważniejsza niż "twoja" czy "jego"?

Dążę do tego, że takie sytuacje jak nasza - skrajne oceny tego samego filmu - to coś normalnego, wynikającego z ludzkiej różnorodności, jak słusznie zauważyłaś. Więc w żadnym wypadku nie powinny, a nawet NIE MOGĄ być przyczynkiem do np. obrzucania się nawzajem niewyszukanymi epitetami ;-) I paradoksalnie, zarówno Twoja ocena filmu, jak i moja nota wcale nie muszą się wykluczać. Bo znajdą się argumenty i za "arcydziełem", i za "kiczem". Prawda?
Przyznałaś temu filmowi "10", bo miałaś ku temu powody. Masz sporo racji w tym, co o nim napisałaś. Ok, nie mam z tym problemu. Nie wyobrażam sobie, że przez to, że akurat mi film do gustu nie przypadł, mógłbym - nie wiedząc o Tobie tak naprawdę NIC - wygarnąć Ci np. że "Twoja ocena świadczy, iż jesteś niedorozwinięta intelektualnie" (nie bierz tego do siebie ;-))
Takie coś byłoby chore i ciężko głupie. Po prostu.