Teksańska masakra piłą mechaniczną

The Texas Chain Saw Massacre
1974
6,5 30 tys. ocen
6,5 10 1 29834
7,7 42 krytyków
Teksańska masakra piłą mechaniczną
powrót do forum filmu Teksańska masakra piłą mechaniczną

Trochę się zawiodłem, bo jak czytałem to najlepsza.
Nie straszny był ten film, - wręcz przeciwnie, momentami śmieszył:
"Idiota! Zniszczyłeś drzwi!"
"Popatrz co twój brat zrobił z drzwiami!"
"Półmózgu jeden!"
Aktorstwo dobre, szczególnie główna bohaterka.
Nie wiem po co tylko leatherface ryczał jak świnia. -.-
W stosunku do np. wersji z 2003, i 2006 roku, leatherface - zupełnie inna osoba, śmieszny był.
Jak leatherface przecinał Franklina widać było że piła jest w dużej odległości, ale wiem, że budżet był niski (83 532 dolarów).
No i nie rozumiem, - akcja się dzieje w 1973 roku 18 sierpnia, a wersja z 2003 roku też, a postacie, samochody, miejsca i wiele innych różne.
W ogóle nie wiedziałem, że leatherface miał brata.
I kim w ogóle był ten koleś, -kucharzem?
A jakim cudem jeszcze pojawiła się (w wersjach z 2003, i 2006 roku) babcia i wujek, i jeszcze jakiś dzieciak.
Wiem, że to tylko, film i fikcja, ale powinno być wszystko spójne.
No, średnio mi się podobał ten film, ale widać ma uznanie na świecie.
Aha, no i był bym zapomniał, Hansen dobrze grał leatherface'a.
Za ocenę, nie wiem co postawić, cztery, pięć, - chyba pięć bo nie był aż tak tragiczny.

ocenił(a) film na 10
maciej_glowacki1

"Trochę się zawiodłem, bo jak czytałem to najlepsza."
>No bo jest najlepsza, ale nie musi ci się podobać.

"Nie straszny był ten film, - wręcz przeciwnie, momentami śmieszył:
"Idiota! Zniszczyłeś drzwi!"
"Popatrz co twój brat zrobił z drzwiami!"
"Półmózgu jeden!" "
>Wisielczy humor. Zamierzony.

"Nie wiem po co tylko leatherface ryczał jak świnia. -.-"
>Dlatego, że był niedorozwinięty po pierwsze, po drugie był rzeźnikiem - świnie i krowy były jego jedynym towarzystwem, oprócz taty i brata, dlatego nasladował odgłosy swin. Zresztą jest dużo dopuszczalnych wytłumaczen, może ojciec mu kazał żeby go poniżyć ? To bardzo dobrze, kolejna rzecz nad jaka zastanawiamy się oglądając film.

"W stosunku do np. wersji z 2003, i 2006 roku, leatherface - zupełnie inna osoba, śmieszny był."
>Dla mnie raczej oryginalny Leatherface [1974] był straszny, groteskowy i przygnebiający. Ja tak to widzę.

"Jak leatherface przecinał Franklina widać było że piła jest w dużej odległości, ale wiem, że budżet był niski (83 532 dolarów)."
>to się tak nie rzucało w oczy. Lepiej tak niż jakby miał go serio posiekać by było ładnie widoczne. Nie było kaskaderów.

"No i nie rozumiem, - akcja się dzieje w 1973 roku 18 sierpnia, a wersja z 2003 roku też, a postacie, samochody, miejsca i wiele innych różne.
W ogóle nie wiedziałem, że leatherface miał brata.
A jakim cudem jeszcze pojawiła się (w wersjach z 2003, i 2006 roku) babcia i wujek, i jeszcze jakiś dzieciak.
Wiem, że to tylko, film i fikcja, ale powinno być wszystko spójne."
.>Widzisz, istnieje coś takiego jak prawda czasu, prawda ekranu, prawda.
To z 2003 i 2006 to był remake i sequel remake'u. Remake nie musi być idealnie taki sam jak pierwowzór, chociaz czasami by chciał tak jak "Omen" z 2006, lecz kopiowanie pierwowzorów daje zawsze efekt żenujący. Jak wprowadzają własne zmiany, coś świeżego, nawet jesli głupiego to lepiej. Tak własnie zrobili z nowa wersją TMPM, powiększyli rodzinkę o miła starszą panią i słodkie, zmutowane dzieciaczki. Debilizm wiem, ale co poradzić ? Prawdziwa wersja tej historii, oryginał i najlepsze wydanie to to, co własnie obejrzałeś, czyli wersja z 1974 roku.

"I kim w ogóle był ten koleś, -kucharzem?"
.>Tak. Miał knajpe na stacji benzynowej gdzie podawał chili i barbeque z mięsem ludzkim, (od turystów) - był kryzys, nie ma lekko a kazdy orze jak może

ocenił(a) film na 5
Bloodbane

Dziękuję za wytłumaczenie i odpowiedź.
"[...]świnie i krowy były jego jedynym towarzystwem, oprócz taty i brata[...]", no ale ojciec Leatherface'a nigdy nie był pokazany, a według wersji z 2006 roku powstał w wyniku gwałtu, ten kucharz był (tak mi się wydaje) tylko opiekunem.
Aha no i dzięki za wyrozumiałość, bo z oceny widzę, że co najmniej lubisz ten film, ;) no a ja tak średnio, chociaż coraz bardziej mi się zaczyna podobać, szczególnie ostatnie sceny z ucieczką, z biegiem czasu może zacznę doceniać ten film, bo wiem, że jest kultowy, ale to tylko moja opinia.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
maciej_glowacki1

Bardzo mnie to cieszy :)
Tak Drayton Sawyer czyli Starzec był raczej opiekunem Leatherface'a, słowa "ojciec" w tym przypadku uzyłem skrótowo, żeby było łatwiej zrozumieć o kogo chodzi.
Z niektórymi filmami trzeba się "przespać" mianowicie trzeba je przymyślec po obejrzeniu, ochłonąć z pierwszych odczuć i je po prostu zrozumieć. Akurat TCM było dla mnie odpoczątku objawieniem i niedługo po obejrzeniu mianowałem ja swoim ulubionym filmem, jakim statusem określam ją do dziś, ale miałem tak za to z "Pulp Fiction" - na początku uznałem że jest po prostu dobry i bez rewelacji dopiero po jakims czasie doceniłem jego geniusz, zaś "Sin City" z poczatku uznałem za badziew, a przy drugim obejrzeniucałkiem mi się podobał. Różnie to bywa z ludzkimi uczuciami.
Życzę pomyślności i owocnych przemysleń.

Bloodbane

Zarówno w Pulp fiction jak i (a może zwłaszcza, bo uwielbiam komiksy Franka Millera) w Sin City zakochałem się od pierwszego wejrzenia i tak już zostało od pierwszego seansu w kinie po wielokrotne projekcje wersji DVD a obecnie BD. TCM nie podobało mi się zupełnie przed laty, jej wartość dostrzegłem/doceniłem tak naprawdę dzięki wymianie zdań z Tobą i próbom przekonania samego siebie do tego filmu. Co prawda nie zmienię się na pewno w żarliwego "wyznawcę" filmu Hoppera i nie uznam go za arcydzieło sztuki filmowej, tym niemniej po latach darzę go niemałym szacunkiem.

ocenił(a) film na 5
Bloodbane

Mam jeszcze jedno pytanie, ale nie ma związku z tym filmem (a z tego co widzę jest pan znawcą tego typu filmów ;)): mianowicie według wikipedii leatherface zginął rozpłatany własną piłą, w 2000 roku.
Może mi pan powiedzieć w której to części było, bo z tego co czytałem to w żadnej części nie zginął.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
maciej_glowacki1

Po pierwsze żaden ze mnie "pan" ;D nie badźmy tacy formalni ;p możesz tytułowac mnie per "ty" ;)

Kiedy powstawał remake pazerny na pieniądze producent Michael Bay chcąc zarobić jak najwięcej kasy postanowił oprzeć kampanię reklamową o to, że film powstał na faktach w związku z czym nakręcił kawałek taśmy z tym policjantem, który schodzi do piwnicy w domu Hewittów w stylu "Blair witch Project" wszystko by nabrać przygłupów, którzy zapomnieli o istnieniu oryginlanej wersji. Żeby nie dać się tak łatwo zdemaskować zaprzągł kilku scenarzystów pod wodzą twórców oryginału Tobe Hoopera i Kima Henkela żeby wymyślili cały życiorys Leatherface'a od narodzin po śmierc, i nadali mu "autentyczną" tożsamość - Thomasa Browna Hewitta.
W konsekwencji z potwora, który był owiany tajemnicą i pytaniami bez odpowiedzi z wersji 1974 w 2003 roku zrobiono psudo autentycznego pajaca i osobe publiczną, niszcząc aurę tajemniczości wokół tej postaci trywialuzując i banalizując ją, niszczac cały jej zamysł jaki przejawiali Hooper i Henkel w latach 70'tych. Kazdy bardziej rozgarniety człowiek oglądając komercyjny remake od razu zauważyłby że wszystko siętu mija z prawdą - cały Leatherface był cholernie niekonsekwentny w wersji Baya z XXI wieku - raz był maszyną do zabijania który bez problemu rozwala krzepkich młodzieniaszków, by później okazać się fajtłapą, któremu Jessika Biel moze odrabać rękę będąc zamknietą w metalowej szafce podczas gdy silny Leatherface-byczek dzierży uruchomioną piłę. Wszystko wyszło niezgrabnie i nie trzymało się kupy.

* Żeby nie było - doskonale zdaję sobie sprawę, ze oryginał takze reklamowano hasłem "what happened was true. Now the motion picture is just as real", jednak film był tak świetny i szokujący , ze nikt nie drążył tematu jakich osób to dotyczyło. Po za tym ludzie mieli dystans do takich rzeczy, wiedzieli ze film nie jest w 100% autentyczny tylko trochę "podkolorowany" - jednym słowem inteligentniejsza była wtedy widownia, z którą twórcy dzieł mogli się porozumiewać umiałą czytać alegorię i tzw. "miedzy wierszami".

Pozdrawiam także.

ocenił(a) film na 5
Bloodbane

Dziękuję za wyjaśnienie. :)
Jeśli wiesz gdzie można było by zobaczyć śmierć leatherface'a to prosiłbym o linka, oczywiście o ile to nie problem.
Co do sceny gdzie Jessica odcina tasakiem rękę była dość żałosna, ponieważ ręki tak łatwo odciąć nie jest, a zrobiła raptem kilka ruchów tasakiem, a już w szczególności takiemu dwumetrowemu, lekko grubemu monstrum.
Także scena kiedy leatherface odcina nogę Andy'iemu była trochę dziwna, bo wyglądała jakby piła przecinała nogę niczym nóż lekko roztopione masło.
A przygłupów nie brak, dużo takich można znaleźć np. na youtube, i co jest przykre, często ich komentarze są wysoko oceniane.
A w ogóle ta część gdzie leatherface umarł, to jaka to?
Właśnie pamiętam, dość dawno temu:
Dostaję często takie gazetki od canal +, i było właśnie o TMPM, i pierwszy raz spotkałem się z tym tytułem.
Od razu mi się spodobało.
Tylko z tego co pamiętam opis był mniej więcej taki (nie będę cytował słowo w słowo, bo nie pamiętam): Wywiad z dawnym pracownikiem rzeźni, który wspomina właśnie o Leatherface'ie.
Finalnie jego śmierć poszła podejrzanie sprawnie.
Coś takiego było, nie jestem 100% pewny, ale chyba tak.
Ogólnie film z 2003 roku był całkiem fajny, i jeszcze bardzo podobała mi się muzyka m.in. ta co leciała na początku.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
maciej_glowacki1

smierci takiej o jakiej przeczytałeś na wikipedii w żadnym filmie nie ma - tj. powiedziałem to zmyślona bajka na potrzeby remake'u i podniecajacej się nim dzieciarni. Film z 2003 tez mi się podobał, jest to niewątpliwie nowy klasyk - powstałą cała fala filmów slasherów-torture porn nasladujacych fiwątki i sceny w nim zawarte {Frontiere(s), Timber Falls, Wrong Turn, Detour, Butcher, Carver i wiele innych} ale niestety cała jego forma jest krzywdząca dla oszałamiającego pierwowzoru z 1974.
Jeśli chcesz zobaczyć jak umiera Leatherface to zobacz sobie część II - "Teksańska masakra piłą mechaniczną 2" z 1986, jednak jest to zamierzona parodia i ośmieszenie kultowego pierwowzoru. Film nie jest całkowitą klapą, ma całkiem spory budżet i ładną scenografię, ale nie za bardzo mogę zrozumiec powód jego powstania. Skórzana Twarz ginie w pojedynku na piły mechaniczne z szeryfem-mścicielem, ojcem Sally Hardesty (gra go Dennis Hopper).

ocenił(a) film na 5
Bloodbane

Znowu dziękuję za odpowiedź. ;)
Widziałem kawałek drugiej części w rankingu niekrytego krytyka: http://www.youtube.com/watch?v=X1TLjHCqEC8
i trzeba mu przyznać trochę racji.
Leatherface goniąc kobietę, stał i dostawał jakiś spazmatycznych drgawek, machając swoją piłą.
Kobieta krzyczała.
I tak razem przez siedem sekund.
Kiedy kobieta zdecydowała się na ucieczkę, leatherface zaczął ją gonić, i znowu dostał drgawek, ale mimo wszystko obejrzę ten film. ;)
Niekryty mówi: "świadome wykorzystanie makabry" - czyżby też myślał, że TMPM jest prawdziwa?
Jeszcze się spytam: co myślisz o TMPM: Początek?
Jak dla mnie sieczka.
Moim zdaniem reżyser skupił się bardziej na chorych, krwawych scenach.
Wiem, że teksańska masakra piłą mechaniczną, to nie jest zbieranie stokrotek, ani komedia romantyczna, ale bez przesady. -.-
Mimo wszystko pomijając ten fakt, film był całkiem niezły, dobre aktorstwo itp.(szeryf Hoyt ;))
Pozdrawiam! :)

maciej_glowacki1

"Nie straszny był ten film, - wręcz przeciwnie, momentami śmieszył." Bo i taką poetykę miał, którą to należy pojąć. Najklasyczniejsze horrory nie straszą, nigdy to nie było ich zadaniem, zresztą kogo dorosłego przestraszy horror?

"zupełnie inna osoba, śmieszny był." - a to jedna z konsekwencji tej poetyki.

"Jak leatherface przecinał Franklina widać było że piła jest w dużej odległości," - wystarcza dać się ponieść sugestii.

"A jakim cudem jeszcze pojawiła się (w wersjach z 2003, i 2006 roku) babcia i wujek, i jeszcze jakiś dzieciak.
Wiem, że to tylko, film i fikcja, ale powinno być wszystko spójne." - a to już w ogóle jest kuriozalne. :D

"No, średnio mi się podobał ten film, ale widać ma uznanie na świecie." - ma uznanie bo i na nie zasługuje. Ale nie wśród dzieciarni sięgającej po klasyczny tytuł nie rozumiejącej ni w ząb nic a nic ale wśród wyrobionych znawców. I tylko ich zdanie biorę pod uwagę.

"chyba pięć bo nie był aż tak tragiczny." - Jest wybitny, ocena amatorów jest pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia.

grzegorz_cholewa

"Najklasyczniejsze horrory nie straszą, nigdy to nie było ich zadaniem, zresztą kogo dorosłego przestraszy horror?" - z całym szacunkiem ale to zdanie jest bzdurne. Primo - co to jest najklasyczniejszy horror ??? Horror może być stary lub współczesny - jeśli jest dobry czas jego produkcji nie ma znaczenia - dzięki dużej popularności wśród widzów utrzymującej się przez dłuższy okres czasu staje się klasyką lub jak kto woli filmem w pewnych kręgach kultowym. Zawsze zadaniem horroru było i jest właśnie STRASZENIE widza (wyjątkiem jest może hybryda gatunkowa torture porn - która głównie wywołuje obrzydzenie i co wrażliwszych widzów o bujnej wyobraźni zmusza do odwrócenia wzroku od ekranu). To że starsze horrory nie wywołują strachu wynika z postępującego przytępienia wrażliwości wspołczesnego widza który od dziecka jest atakowany przez wszelkie media obrazami np. wszechobecnej przemocy. Kilkadziesiąt lat temu ludzie bali się postaci takich jak Drakula czy monstrum Frankensteina - ciężko jednak by bali się go ludzie którzy te postacie mają "oswojone" od dziecka choćby z bajek serii Scooby Doo, figurek/zabawek. Ciężko bać się zombiaków i innych stworów jeśli od małego zagrywa sie na komputerze lub konsoli w Resident evil, czy Silent hill. Secundo - owszem dorosła osoba może bać się na dobrym horrorze oglądanym samemu w ciemnym pokoju na odpowiednio dużym ekranie, lub w kinie. Osobiście bardzo bałem się na Lśnieniu, Piątku 13, Księciu mroku Carpentra, Omenie, pierwszym Koszmarze z Elm Street i Halloween.
PS. "Ale nie wśród dzieciarni sięgającej po klasyczny tytuł nie rozumiejącej ni w ząb nic a nic ale wśród wyrobionych znawców. I tylko ich zdanie się liczy. "chyba pięć bo nie był aż tak tragiczny." - Jest wybitny, ocena amatorów jest pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia - to już jawna bufonada i popadnięcie w samozachwyt w połączeniu z samogwałtem nad "zdaniem krytyki i znawców" - krytycy to też tylko ludzie o zróżnicowanej wrażliwości, często również nieobiektywni w swych sponsorowanych przez producentów filmów recenzjach. Owszem zdanie "przeciętnego" widza ma kolosalne znaczenie w ocenie filmu.

ocenił(a) film na 10
piotrbimbasik

przeciętny widz może powiedzieć że "Hannah Montana" to wybitne i ponadczasowe arcydzieło a "Bulwar Zachodzącego Słonca" to smieć bo długi i nudny. Takie zdanie ma dla ciebie kolosalne znaczenie ? Krytyk by tak nie powiedział, i o to Grzegorzowi chodzi. Trzeba miec smak, pojęcie, znać wartości jakimi kieruje się sztuka, znać zasady jakie w niej panują. Przeciętny widz tym nie grzeszy stąd jego zdanie powinno zostać podzielone przez dziesięć.

Bloodbane

Co do Hannah Montana, podobnie jak sagi Zmierzch - po pierwsze z założenia nie oglądałem, nie należę do grupy społecznej/wiekowej do której skierowany są te filmy - choć być może trafiają w określone gusta i spełniają określoną rolę. Widz z "w miarę" wyrobionym gustem jest jednak w stanie odróżnić film dobry od złego. Istnieją spore różnice w odbiorze filmów wynikające z wieku widza, jego pozafilmowych zainteresowań, wykształcenia czy wreszcie różnice kulturowe grup etnicznych lub rasowych. Sporo obrazów uznanych przez krytykę za ponadczasowe arcydzieła nie przetrzymało próby czasu lub stały się po prostu nieprzyswajalne w odbiorze dla współczesnego widza. Trudno jednak popadać ze skrajności w skrajność i na jednym biegunie stawiać produkowaną masowo bezwartościową papkę pokroju Ksiądz 3d czy inne Transformery (choć jako film dla dzieci ten drugi sie sprawdza sprawiając dzieciakom frajdę) a na drugim wymęczone pseudoartystowskie arcydzieła przy których swe zachwyty wyraża wyłącznie grupka nawiedzonych znawców/krytyków a praktycznie nikt nie pójdzie na nie do kina, czy wyłączy w połowie nawet piracką kopię...Osobiście nie uważam by rozrywkowe, lecz z najwyższej półki filmy dla młodzieży pokroju ET, Goonies czy pierwsza część Piratów z Karaibów były w czymkolwiek gorsze od TCM Hoppera.

ocenił(a) film na 10
piotrbimbasik

Bajki są gorsze od filmu z sensem, bogatym w symbole. Piraci z karaibów to komercha przedstawiająca wartość tylko i wyłącznie rozrywkową.

Bloodbane

Wolę Evil Dead niż Piratów. Piraci są dla dzieci. A Goonies jest spoko, wdzięczniejsza rozrywka. :P

piotrbimbasik

"Owszem zdanie "przeciętnego" widza ma kolosalne znaczenie w ocenie filmu." Właśnie niekoniecznie bo czy jest wstanie tak się odnieść do filmu by go uczciwie zaanalizować, odnieść się do kontekstu czasu w jakim powstał, czy ma wystarczająco sił intelektualnych by nie kierując się jakimiś osobistymi preferencjami dostrzec w nim rozmaite interesujące aspekty?

"Primo - co to jest najklasyczniejszy horror ???" Te wliczane do kanonu najsłynniejsze tytuły.

"zadaniem horroru było i jest właśnie STRASZENIE widza" - ja bym zamienił na wywoływanie niepokoju, trzymanie w napięciu, utrzymujące klimat. To jest definicja dobrego horroru. A te najlepsze odnoszą się nawet jakoś do rzeczywistości. Noc i Świt Romero, Teksańska właśnie, Ptaki, Egzorcysta, nawet o The Thing mówiono później o nim, że to metafora panoszącej się zarazy AIDS. To jest właśnie najciekawsze w klasycznych horrorach a nie to jak dobrze straszą.

"To że starsze horrory nie wywołują strachu wynika z postępującego przytępienia wrażliwości wspołczesnego widza który od dziecka jest atakowany przez wszelkie media obrazami np. wszechobecnej przemocy. " - ale to, że nie wywołują strachu nie odejmuje im wartości.


"krytycy to też tylko ludzie o zróżnicowanej wrażliwości, często również nieobiektywni w swych sponsorowanych przez producentów filmów recenzjach." Czas wszystko zmierzy właściwie. Wiadomo wtedy co przetrwało a co poszło w zapomnienie.

ocenił(a) film na 1
maciej_glowacki1

mam identyczne odczucia - a nazywanie tego czegoś arcydziełem zakrawa na kpinę

ocenił(a) film na 1
maciej_glowacki1

100% racji

ocenił(a) film na 1
maciej_glowacki1

No cóż...