Oglądałem najpierw Teksańską Masakrę 2003 i początek a późńiej tę część i wbrew temu co słyszałem nie zrobiła ona na mnie żadnego znaczenia. Rażą efekty co jest zrozumiałe, główny bohater wygląda gorzej więc nie wiem czym się tutaj podniecać moim zdaniem gorsza od nowych wersji.
"Rażą efekty, co jest zrozumiałe"
Nie, nie do końca zrozumiałe. O jakich efektach mówisz? Chyba o ich braku, bo to raczej remake i prequel proponują nam super efekty w postaci hektolitrów krwi i ucinanych kończyn. Hooper nawet gdyby bardzo chciał, nie mógłby, miał za mały budżet.
"Główny bohater wygląda gorzej, więc nie wiem, czym tu się podniecać".
Dlaczego niby gorzej? Też ma oszpeconą twarz ukrytą za maską z ludzkiej skóry, w czym niby nie dorównuje nowemu Leatherface'owi? Chodzi ci o to, że jest upośledzony i bełkocze?
"Moim zdaniem gorsza od nowych wersji".
A moim zdaniem ten film to arcydzieło. Oszczędna muzyka, początek (dźwięk aparatu fotograficznego pojawia sie bodajże i w trailerze remake'a i w "the beginning", ale zrozumiały jest jedynie w kontekście oryginału), scenografia (rękodzieło artystyczne z ludzkich kości), symbolika (zegarek huśtający się na suchej gałęzi) - to jest właśnie ta wysmakowana estetyka dzieła Hoopera, której, moim zdaniem, próżno doszukiwać się w nowych wersjach.
No i poza tym, jak można robić "początek" nawiązując w warstwie fabularnej jedynie do wersji z 2003 roku? Szeryf, kobiety, gruba amatorka herbaty - wszystko fajnie, szkoda tylko, że żaden z tych elementów nie pojawia się u Hoopera. Gdzie brat Leatherface'a? Koleś był niesamowity.
jak dla mnie nie ma wątpliwości, że ogyginał jest zdecydowanie lepszy. a jego największym plusem jest właśnie ta oszczędnośc. nie ma tu hektolitrów wylewanej krwi, nie ma latających na prawo i lewo kończyn. jest za to zajebisty klimat czego nie ma już w żadnych chyba horrorach jakie się w tej chwili ukazują. zwykłe papki w których im więcej krwi i przemocy tym lepiej. oczywiście to nie znaczy, że teksańska z 74 jest jakimś ambitnym filmem ale ma właśnie ten klimat, który powinien posiadac dobry horrorek.
co do samego Leatherfacea to akurat uważam, że jeden jak i drugi jest ciekawy. chociaż ten oryginalny jest bardziej prawdziwy. Leatherface z remaku jest za sztuczny, jest jak wielka chodząca maszyna do zabijania.
zresztą trudno to nazwa remakiem bo jest to jakby historia opowiedziana na nowo bo przecież mamy tu już inną rodzinke, znacznie liczniejszą niż w wersji z 74. no i szkoda troche tego Początku który z nic nie pasuje do oryginału.
zdecydowanie Teksańska '74!!!
O chwila! Oryginalna teksańska jest arcydziełem i basta!
Remake to tylko młodzieżowa papka podobnie jak wszystkie nowe amerykańskie horrory. Tymczasem oryginał ma klimat, ma muzykę, ma przerażającą scenografię, charakteryzację. I nie straszy Cię hektolitrami krwi ale morderczą atmosferą.
Osobiście, za najbardziej przerażającą scenę uważam próby trafienia młotkiem przez dziadka w główkę naszej bohaterki. Wbija w fotel, mistrzostwo po prostu. Dziś już takich scen nie uświadczysz.
No, ale remake też się broni. Sutkami Jessici Biel. Dzielnie wojowały. Niczym dwie małe szpadeczki.
Wszystkie kontynuacje sa śmieszne i denne. 2ga część mnie denerwuje zwłaszcze że robił ja ten sam człowiek! 3cia i 4ta też po prostu głupia. Zero klimatu z 1974r. Remake w ogóle nie powinien się pokazywać. Wystarczy że Oryginał wychodzi teraz na Blu-Ray - to jest remake!!! Oryginał jest na odległej wyspie od wszystkich kolejnych produkcji siedzących razem w jednym worze zakopanym w ziemi...