Klasyk horroru. Głupio się przyznać – to mój pierwszy seans, choć wcześniej zahaczyłem o remake i…prequel remake’u.
Miło mi donieść, że film Hoopera z 74 roku bezapelacyjnie wygrywa ta bitwę. Jego, w przeciwieństwie do bezmyślnych naśladowników, nie interesuje mnożenie bezmyślnych krwawych scen, ku ucieszy równie bezmyślnej publiczności. U niego kolejny sceny odpychają – brudem, syfem, niemal odczuwalnym smrodem, gdzie kulminacją są oczywiście końcowe, sadystyczne sceny u rodziny psychopatów. Jeśli podarować sobie kiczowate aktorstwo głównej bohaterki pozostaje znakomicie sportretowany obraz totalnego zezwierzęcenia.
Robi wrażenie…
Moja ocena - 6/10
Główna bohaterka pod koniec nie grała a faktycznie wpadła w taki trans. To był film niskobudżetowy, wszystko realistyczne. Jak ją Kucharz okładał szczotką to na serio, jak wyskakiwała z okna to się pokaleczyła naprawdę, a potem ten smród jej uderzył do głowy. Kręcenie tego filmu to był prawdziwy horror, 40 stopni w cieniu + ciepło z lamp oświetleniowych, wszystkim odjebało równo :)