Można zrozumieć fenomen tego dzieła jako prekursora slasherów, lecz mocno odstaje, gdy rozpatrujemy je bez kontekstu.
Twórcy mieli bardzo dobry start osadzając akcję w gorących pustkowiach teksasu. Standardowo dla takich filmów, grupa nastolatków podróżuje do miejsca docelowego, gdzie zaczynają dziać się złe rzeczy.
O ile sam początek jest ciekawy (wątek autostopowicza), to w żadnym momencie filmu nie skorzystano z możliwości wytłumaczenia relacji bohaterów, więc trochę możemy się domyślać co ich łączy. I to nie tak, że nie było czasu. Przez pierwszą połowę filmu ekipa rozdziela i błąka się bez celu, zamiast nas czymś zaciekawić. Niestety ładne widoczki to nie wszystko.
Faktyczna akcja zaczyna się gdzieś pod koniec; i trzeba oddać, że wtedy absurd tej tragikomedii trzyma w napięciu i ciekawości.
Niestety, wszystko się kończy tak szybko jak się zaczęło. Podejrzewam, że to kwestia budżetu, ale niestety pozostawia to ogromny niedosyt.