I jeszcze dobrze zagrany. I to właściwie tyle, co mogę o nim dobrego napisać. Bazuje na tanich wzruszeniach, jest sentymentalny do bólu. Więcej emocji wzbudziły we mnie kreacje głównej bohaterki niż to, co miał do powiedzenia Hawking. Nie wykorzystano ani potencjału prac Hawkinga (ok, to pewnie mało komercyjny temat), ani tego, tkwiącego w zagmatwanej sytuacji osobistej bohaterów.
Szkoda.
Na szczęście film ratuje niezły humor i naprawdę dobra gra aktorska.
Miałem pisać nowy wątek, ale podepnę się. Dla mnie Stephen jest przede wszystkim naukowcem, uczonym. Ten film kompletnie tego nie pokazuje. Skupił się na wątku małżeństwa, ckliwy do bólu. Kompletnie nie tego sie spodziewałem. 5/10 tylko za dobrą grę aktorów.