PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106408}

Terminal

The Terminal
2004
7,4 257 tys. ocen
7,4 10 1 257493
6,4 49 krytyków
Terminal
powrót do forum filmu Terminal

Kiedy po obejrzeniu filmu mój mózg "mielił" pokarm, który wcześniej otrzymał - czyli film "Terminal" - produkował przeróżne myśli. Pisząc mniej grafomańsko: jak to bywa kiedy się obejrzy film, a potem położy do łóżka: coś tam się jeszcze analizuje, przypominają się sceny, itd. Tak właśnie luźno rozmyślając wczoraj, nagle, nie pamiętam nawet o czym konkretnie myślałem przyszła mi do głowy pewna myśl. Stwierdziłem, żę terminal możnaby określić jako "niewyraźny". Uznałem to za na tyle trafne, że aż zaplanowałem napisać coś na ten temat na filmwebie (na co się wreszcie zebrałem). Z łatwością znalazłem argumenty które poparły to moje luźne skojarzenie. Oczywiście istnieje kilka synonimów, które w odniesieniu do filmu pasują bardziej, ale ponieważ wczoraj dokładnie tak pomyślałem tego stwierdzenia będę się trzymał.

Pierwsza sprawa którą można "podpiąć" pod tą niewyraźność (mam wątpliwość czy jest takie słowo) to ogólna sytuacja w filmie. Nie wiem czy w przypadku tej, kompletnie zresztą abstrakcyjnej sytuacji, procedury przewidywałyby takie postępowanie (może w ogóle nie ma procedur na taką sytuację). Sutuacja jest delikatnie mówiąc dziwna, a mnie to odrobinę od początku w filmie "piło". Ale zupełnie co innego jest w filmie ważne więc zostawmy to...

Poważnieszym problemem jest dla mnie już właściwy element filmu, czyli znajomość z Amelią. W tym "ziązku" coś mi nie pasuje i chyba nic by pepiej nie określiło tego, jak "niewyraźność":D Wydaje się zresztą, że ten film jest skazany na happy and - czyli Wiktor i Amelia "zostają parą" - cokolwiek by to nie miało znaczyć. Ale zostawmy koniec bo o nim będę pisał. Nawet jeśli tą parą mieliby nie być, to moim zdaniem scena rozstania powinna być bardziej "celebrowana". Ba, może coś w stylu Casablanci skoro już na lotnisku jesteśmy:D Zresztą co to za scena rozstania, jeśli Amelia jeszcze się pojawia. Może ta ostatnia scena z nią miała pokazać, jak to każdy idzie w swoją stronę, ale naprawdę mnie nie była potrzebna. Ciekawą sprawą jest, że nawet na filmwebie film jest określony gatunkowo jako kom. romantyczna, identyczny podpis znalazłem w gazecie, a do komedii romantycznej jeśli w ogóle nie do komedii filmowi daleko.

Trzecia sprawa to właśnie koniec. Pewnie poniekąd nie pasuje mi bo widziałbym ten koniec związany z Amelią, ale mnie się zdaje, zę z nim coś jest ne tak poza tym. Bo cały ten wątek z Jazzem rozbudowany na końcu flimu miał dodać filmowi dodatkową duszę, a jest wciśniety trochę od parady. Na przykład: ostatnia scena to radość Wiktora, że jedzie do domu, chociaż przez cały film kompetnie nie dawał oznak, że tak bardzo chce wracać (owszem biegłą za tv żęby dowiedzieć się co się dzieje w krakozji, ale chyba z ciekawośći). Nawet nie wiemy nic o jego zyciu: ojciec chyba zmarł, ale matka (?) a żona (raczej nie skoro się z Amelią wiązał), w ogóle jakaś rodzina (z nikim nie próbował się kontaktować - powinien stawać na głowie żeby się dodzwonić do kogoś z rodziny).
Mnie powód dla którego Wiktor przyjechał do Stanów specjalnie nie wzruszył, mógłby mieć nakprawdę lepszy i przy okazji prawdziwszy.

I oczywiście film jest "niewyraźny" jeśli chodzi o gatunek, ale to już tak na marginesie bo przecież wcale nie musi być, a często filmy wymieszane gatunkowo to prawdziwe perełki. Moim zdaniem: nie tym razem, i w ogóle biorąc pod uwagę markę reżysera - zawiodłem się.