PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33027}

Terminator 3: Bunt maszyn

Terminator 3: Rise of the Machines
2003
6,4 94 tys. ocen
6,4 10 1 94081
4,8 33 krytyków
Terminator 3: Bunt maszyn
powrót do forum filmu Terminator 3: Bunt maszyn

Niniejszy tekst nie jest moją własnoscią w 100%, ponieważ wziąłem go z jednej ze stron z netu i uzupełniłem o wlasne wnioski i komentarze.A wziąłem, bo odpowiadał mi najbardziej.
*= mój komentarz

"To się nie mogło udać..."
*Trochę retro.
W pierwszej części "Terminatora", Sarah Connor zahartowała się jak stal, walcząc o życie z morderczym cyborgiem. Bronił jej niezwykle dzielny żołnierz z przyszłości - Kyle Reese. Owocem ich wspólnej ucieczki i uczucia jakie się wówczas zrodziło, stał się John Connor.
*Nota bene po walce, co mieli do roboty, jak nie sex-z nudów, a nie jakies tam uczucie
Poznaliśmy go jako 13-latka w części drugiej, gdzie ekranowe życie tchnął w tę postać całkiem żywiołowy Edward Furlong. Wychowaniem nastolatka częściowo zajął się kolejny, przysłany z przyszłości Terminator, a hart ducha wyrobiła u niego (podobnie jak u matki) walka o przeżycie. Connor grany przez Furlonga był niesfornym, zbuntowanym młodzikiem, u którego zaczynało już przebijać zamiłowanie do komputerów, połączone z lekkim cwaniactwem i domieszką młodzieńczej lekkomyślności; John Connor potrafił jednak trzymać fason w boju, a także tłumaczyć Terminatorowi (w dojrzały sposób) niuanse człowieczeństwa. Obraz młodego Connora pasował juz pod wieloma względami do jego przyszłościowego wcielenia, któremu twarzy na kilka sekund, w prologu "Terminatora 2" użyczył Michael Edwards. Kilkusekundowe ujęcie w którym widzimy zoraną bliznami twarz dorosłego Johna Connora, patrzącego ze spokojem i zimnym opanowaniem na pole walki - mówi o tej postaci wszystko. To urodzony przywódca; twardy, charyzmatyczny, taki za którym w bój pójdzie każdy. Przywódca, który potrafi nauczyć ludzi jak "rozwalać zakute łby" maszyn - jak opowiadał o swoim dowódcy Kyle Reese w "Terminatorze".
Aby ukazać diametralną różnicę w portrecie psychologicznym postaci Johna Connora, napisałem to przypomnienie.. Otóż w filmie Jonathana Mostowa, John Connor grany przez Nicka Stahla, to wychudzona, zarośnięta, żałosna marionetka rzucana z kąta w kąt przez każdego i o każdej porze. Nawet on sam nie wierzy już w to, że ma stać się przywódcą ludzi, a swoim "błyskotliwym inaczej" zachowaniem i wypłoszonym wyglądem, zmusza do podobnego myślenia, nas - widzów.
*Rzeczywiscie, nie robi dobrego wrażenia, a ja nie znam takiego dziecka, które przestałoby się interesować komputerami itp rzeczami.
Dziewczyna, której losy skrzyżowały się ze ścieżką Connora, powinna nosić na sobie podkoszulek z napisem "I'm with stupid" i nie ma w tym cienia przesady.
*Ponoć kiedys się z nim kolegowała, w co wątpię.
W wielkim skrócie; Eric Stahl to najzwyczajniej w świecie, potężnych rozmiarów pomyłka obsadowa. Kristanna Loken, która wciela się w postać "T-X", także nie stanowi w filmie żadnej rewelacji i robi tylko za cień słynnego T-1000 (niezapomniany Robert Patrick) z dzieła Camerona.
*Tak na prawdę, to jej ruchy i zachowanie jest podobne do T-1000, duplikacja cyborga?I oczywiście za mało różnic w porównaniu z T-1000, jakby technika sie nie posunęła.
A co z Arnoldem Schwarzeneggerem spytacie. Nie jest dobrze; nasz ulubiony (anty)bohater kina akcji, nieoczekiwanie stał się w "T 3" parodią samego siebie. Za dużo, zdecydowanie za dużo razy z ekranu mruga do widza mechanicznym okiem. Czasami robi się wręcz nazbyt zabawnie, a nie tego oczekujemy idąc do kina na mroczną opowieść o walce dobra ze złem. Efekty specjalne stoją na przyzwoitym poziomie i widać w nich siłę komputerów na których zostały stworzone.
*Ja nie widzę tych 200 mln$.
Faktyczną widowiskowością, nie przebijają jednak w żaden sposób rozmachu i potęgi scen akcji z drugiej części "Terminatora" w reżyserii Jamesa Camerona. A momentami widać niedoróbki. Tu naprawdę nie chodzi o to, żeby wziąć do pościgu większy samochód (w przypadku "T3" jest to gigantyczny dźwig!) i rozwalić pół miasta. Cameron w "T2", w niesamowitym pościgu skasował tylko kilka osobówek, ciężarówkę i motor - a sekwencja ta, dramaturgią bije na głowę, tak głośno reklamowany pościg z użyciem dźwigu, z "T3", który według niektórych miał przebić ganianinę po autostradzie z filmu "Matrix: Reaktywacja" Braci Wachowskich.
*Niestety nie przebije i to dlugo, natomiast bardzo podobało mi się zakończenie tego pościgu.
I tu dochodzimy do głównej bolączki nowego "Terminatora" - reżysera, czy raczej jego braku... braku Jamesa Camerona. Z nim ten film miał szansę się udać; bez niego, nie mógł się udać i tak się właśnie stało.
*Dziwi mnie to, bo film zarobil juz ok 150 mln$.
Nikt poza Cameronem nie potrafi tak genialnie poprowadzić Arnolda Schwarzeneggera. To właśnie w filmach Camerona, Arnold stworzył niezapomniane kreacje. Nikt tak jak Cameron nie potrafi z taką łatwością tworzyć spektakularnych sekwencji i niezapomnianych efektów specjalnych i budować postaci z krwi i kości, których losy potrafią bez końca zainteresować. A co się dzieje w filmie Mostowa? Akcja nie wciąga (raczej nudzi), efekty specjalne nie są w stanie przyćmić wymęczonej gry Arnolda Schwarzeneggera, a całości brakuje polotu i rozmachu poprzednich części "Terminatora". Kilka eksplozji, jeden pościg, trochę strzelania, sporo efektów specjalnych, kilka przeróbek kultowego "I'll be back" - to wszystko nie wystarcza, żeby postawić film Jonathana Mostowa obok arcygenialnych poprzedników. Zabrakło w tym wszystkim "iskry bożej", która mogła nadać filmowi charakteru i oryginalności. Pierwsze dwie części elektryzowały widza już samą czołówką i muzyką Brada Fiedela - czego także zabrakło w filmie Mostowa.
*Tu nie mogę się zgodzić, bo muzyka jest i to na dość wysokim poziomie, ale za dużo w niej T2.
Paradoksalnie, przy wszystkich zarzutach jakie stawiam "Buntowi maszyn", scenariusz trzyma się kupy i w logiczny sposób zamyka całość trylogii.
*Moim zdaniem otwiera nową trylogię.
I jeżeli w "T2" opowiedziane zostało wszystko (bo i Skynet zniszczony i Dzień sądu zażegnany) tak w "Terminatorze 3" opowiedziane zostało już chyba wszystko wszystko! Jeśli więc powstanie coś takiego jak "Terminator 4" (o podtytule np. "Nowa generacja" czy inne "Robots: reloaded") to już chyba tylko z czystej chęci kompletnego zabicia legendy TERMINATORA.
*I powstaną kolejne części T(T4 iT5 przynajmniej), bo T3 kończy się w inny sposób niż można przypuszczać z akcji filmu i co najważniejsze, nie tak jak mówią w treilerze. Co prawda podano oficjalnie, ze Arnold kandydował będzie na gubernatora, a bez niego to już nie "terminator".

*Podsumowanie: film mi się w miarę podobał, nota 70% Efekty specjalne i muzyka na dość dobrym poziomie, jadnak rewelacyjne nie byly. I zdarzały się błędy montażowe np podczas bezpośredniej walki terminatorów. Jest gorszy od poprzednich dwóch cześci i od każdej z osobna, nie trzyma w napięciu, za mało w nim grozy i brutalności-nawet T-X morduje z finezją... i posiada za mało umiejętności. Dodam jeszcze, że "T3" zawiera w sobie zbyt dużo podobnych scen z obydwu "Terminatorów"...

Lord_Satham

Zgadzam się z losath@go2.pl
Zgadzam się...
Brak tu ręki Camerona
ALe film fajoski...
Niestety jak na moją wyobraźnię
Bajeczka bez KLIMATU !!!
Tak samo jak matrix 2

użytkownik usunięty
Lord_Satham

Nie zgadzam się. Mam swoje zdanie...
Wiele wysuniętych tu argumentów przeciw temu filmow całkowicie do mnie nie przemawia. Po pierwsze efekty specjalne była jak w sam raz. Nie miało się wrażenia, że film ten za wszelką cenę prubuje doścignąć Matrixa. (Co pewnie gdyby się twurcom udało skończyło by się tragicznie). Od dawna nie widziałem filmu i prostej fabule, który pomimo to wciąż trzymał by w napięciu. Dokońca nie było wiadomo jak się przecież tak na prawdę skończy a nawet gdy ktoś wiedział to się mylił. Widziałem go już na kompie a i tak zrobił na mnie wrażenie. Postacie w filmie nie są może rewelacyjne, ale twierdzenie, że Cameron powinien mówić jak należy grać komuś tak doświadczonemu jak Arni jest kpiną. Portret psychologiczny Conora nie budzi moich zastrzeżeń. Po zniszczeniu w dwójce T-1000 i po tym co przeżył mógł stracić zamiłowanie do komputerów. Ja bym stracił. W części trzeciej przyszły John Conor dopiero budzi się. Przed nim jeszcze długa droga. To co ma go zachartować to nie wspomnienia z dzieciństwa ale wojan która nadchodzi.

W tym aspekcie nie dziwi mnie, że film ten zarobił 150mln tak szybko. Co więcej uważał bym za uzasadniony pomysł powstania części 4 ale Arniego można by już zrobić całkowicie wirtualnie co nie wyklucza tego, że orginał wciąż mógłby grać podkładajać głos, mimike i swoje ruchy jak Shon Conery w Ostatnim Smoku chociażby.