Nie wiem, co mnie podkusiło, by w ogóle sięgnąć po ten film. Poprzednie części mi nie leżały, ale mimo wszystko towarzyszyło mi złudne przekonanie, że może jednak tym razem coś się poprawiło. Nic bardziej mylnego – „Terrifier 3” to kompletna porażka, która wypada nawet gorzej od poprzednich części, a przypomnę, że poprzeczka wcale nie jest wysoko zawieszona.
Klaun Art powraca do życia. Znowu. Cel ma niezmienny: brutalnie mordować i polować na Siennę, która ostatnim razem cudem uszła z życiem. Towarzyszy mu pokrzywdzona w pierwszej odsłonie Victoria, która wyłącznie napędza brutalne żądze czarno-białego psychopaty. Halloween minęło, zbliża się Boże Narodzenie, a śnieg spłynie krwią, gdy w strój świętego Mikołaja wciśnie się bezwzględny morderca z apetytem na śmierć niewinnych istnień.
Odsłona ta nie ma wcale więcej sensu niż dwie poprzednie. Wciąż oscyluje wokół tych samych schematów, dążąc absolutnie donikąd. Kontynuacja dotychczasowych wątków prowadzona jest na siłę, stanowiąc wyłącznie byle jakie łączniki pomiędzy kolejnymi scenami bezsensownego okrucieństwa. Scenariusz wydaje się przez to być robiony w myśl zasady „szybko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu”. Czy może to być przerażająco obrzydliwe? Dla niektórych pewnie tak. Co zupełnie nie zmienia kompletnego braku realizmu. Nikt nie zastanowił się poważnie nad tym, czy bohaterowie byliby w stanie pozostać świadomymi przy choćby części tego, co film usiłuje im zafundować. Jakby tego było mało, pozycja ta jest zwyczajnie nudna. Nie dzieje się w niej absolutnie nic godnego uwagi. Dwie godziny durnych dialogów i jeszcze durniejszego gore. Strata czasu, którego nikt mi nie zwróci.
Można zauważyć, że trzeci „Terrifier” miał niewątpliwie większy budżet. Czy spożytkował go dobrze? Trudno powiedzieć. Zdjęcia są akceptowalne, pomijając zupełnie nierealne i silnie tandetne efekty specjalne. Muzyka nie zapada w pamięć, nie wyróżnia się, stanowi wyłącznie nijakie tło dla całości. Mówiąc o aktorach… Nie ma progresu, nie ma regresu, jest za to nudno. David Howard Thornton jako Art, Samantha Scaffidi jako Victoria – udane charakteryzacje, za którymi nie stoi nic więcej. W końcu ileż można patrzeć na to samo… Pozostałych bohaterów nawet nie ma sensu wspominać, bo seria nie stara się zupełnie o to, by losy kogokolwiek były dla widza istotne.
Odradzam sięganie po „Terrifier 3”. Jeśli poszukujecie historii, która będzie przynajmniej odrobinę ciekawa, to będzie to zwykła strata czasu. Tak, jak nie mam nic przeciwko gore samemu w sobie, tak ta produkcja nie oferuje niczego poza nim, tym samym spadając gdzieś na szary koniec kiepskich filmów. 3/10, choć to i tak prawdopodobnie zbyt wiele, dla tak beznadziejnego tytułu.