PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10030642}
5,8 10 tys. ocen
5,8 10 1 10150
6,3 14 krytyków
Terrifier 3
powrót do forum filmu Terrifier 3

Niestety - Damien Leone nie ma warsztatu w robieniu filmów z większym budżetem dla większej publiczności. Czułem się jakby oglądał film gościa, który ma wizję, jakiś tam pomysł i fajną postać, którą maskuje swój brak doświadczenia w pisaniu scenariusza. Film trwa 2 godziny a można go streścić w trzech zdaniach. Dosłownie. Nawet, żeby nie było, podejmę próbę:

"Po 5 latach od wydarzeń z części drugiej Sienna wychodzi z psychiatryka i zamieszkuje u siostry swojej mamy, jej mężem i córką. W międzyczasie Art zmartwychwstaje i ponownie morduje, tym razem z pomocnikiem w postaci opętanej Victorii Heyes. Raptem dochodzi do ponownej konfrontacji klauna z Sienną, wszyscy jej bliscy giną, córka ciotki wpada do 'piekła?' a sama bohaterka ponownie wygrywa starcie z Artem używając swojego miecza".

I jak dla mnie, nie ma tu nic istotnego do dodania. Damien miał pomysł na sceny mordu i wydaje się, że to do nich budował resztę filmu. Postać Jonathana i jego losy praktycznie mnie o tym przekonują. Wyobrażam sobie to tak, że Leone miał w głowie scenę z piłą i prysznicem. Głowił się jak to wbić w film, żeby miało nie tyle ręce i nogi a chociaż kikuty. Wymyślił więc, że Jonathan studiuje i mieszka w akademiku. Ma wspóllokatora, współlokator dziewycznę i cyk. Mamy to. Potem film już się kończy i uderza go takie "o krw... Jonathan... dobra, jest klatka, są szczury, najwyżej pomyślę coś przy kolejnej części" - w sumie ta głowa mogła być każdego, choćby typka ze strychu, więc nie zdziwię się jak braciszek wróci.

Co do scen gore - pomijając absurdalność i groteskowość to doceniam szczegół w postaci parujących flaków pod wspomnianym już prysznicem. Przy każdej scenie mordu czuć jednak to kino B. Pomimo, że manekiny aktorów były naprawdę dobrze zrealizowane, to jednak to jak siekiera wchodziła w ciała, jak piła przecinała jak laser + do tego zachowania mordowanych sprawiały, że nie było to nic szokującego czy kłopotliwego w odbiorze (oczywiście dla kogoś, kto sceny gore już wcześniej widział lub zwyczajnie wiedział na jaki film idzie).

Na plus oczywiście ART. Każde pojawienie się klauna było na swój sposób ekscytujące i ratujące film po strasznie nudnych i przewidywalnych wstawkach z Sienną.
Czasami miałem wrażenie, że widziałem na ekranie Jasia Fasole w przebraniu klauna. Dla scen z Artem film naprawdę warto zobaczyć. No dobra - nie każde pojawienie, bo w finale show skradła Victoria a sam Art diametralnie stał się trzecioplanowy.

Jak już jesteśmy przy finale... oj jakie to było głupie. Po pierwsze początek finału wyglądał jakby pojawił się znienacka po tym jak przy montażu 20 minut filmu ktoś niechcący usunął. Brakowało sceny z wujkiem i Jonathanem. Więcej czasu dostaje współlokator, który nie wnosi nic do fabuły. Zamiast pokazać spotkanie Arta z bratem Sienny, widzimy jak ten rozwala pokój i przytula poduszkę - i tyle go widzieliśmy. Potem widzimy wujka, który po niego pojechał i rozmawia przez telefon z Victorią myśląc, że z Jonathanem - po czym jego głowa zdobi czubek choinki a ciało wisi sobie na ścianie jak Jezusek na krzyżu. Okrutne pójście na łatwizne - ale to jeszcze nie wszystko. To co dzieje się potem to już jest żart z widzów - już pominę te sceny z ciotką i głową w klatce, ale akcja z prezentem odebrałem jako brak szacunku do odbiorcy. Scena tak absurdalnie napisana, denna i przewidywalna, że to był ten moment, w którym rozumiałbym chęć wyjścia z kina. Jeszcze to łamanie dłoni przed rozpakowaniem, potem te złamania otwarte, które nie przeszkodziły w chwyceniu i rzuceniu mieczem a potem w próbie wciągnięcia Gabbie... Oj Damien, nie do mnie tak. Do mnie tak nie.

Na pewno warto pójść zobaczyć wyczyny, mimikę i zachowania Arta - aktor systematycznie
upgreduje tą postać. Scena pod prysznicem obowiązkowa dla każdego fana gore (to co dla mnie było tu doskonałe to wyciszenie muzyki i sam surowy dźwięk piły na początku sceny). Scena otwarcia również całkiem odświeżająca i ciekawa. I... tyle.

Niestety... Terriefier 2 jest znacznie lepszy praktycznie pod każdym względem. Terriefier 3 to wiele niepotrzebnych i głupich scen (nie wiem co miała wnieść np. scena masturbacji szkłem - obrzydzenie, szok, zaciekawienie, śmiech, co?) nudne i przewidywalne sceny z główną bohaterką, dziury w scenariuszu, za duże pójścia na łatwiznę nawet jak na kino klasy B - to co ten film ratuje to budżet na manekiny aktorów i bawiący się z nimi David Howard Thornton + muzyka, która buduje klimat. Próba wyjaśnienia postępowania Arta jakoby strach, jęk i ból dawały mu energię czy ten 'most' pomiędzy światem a piekłem... kurde no okrutnie banalne i oklepane to wszystko.

No nic. Ode mnie takie 6/10 na tle pozostałych filmów z ARTem.

Sined

Generalnie ja to wszystko przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza, zdając sobie sprawę, że tych filmów nie reżyseruje reżyser, a spec od efektów specjalnych. Kiedy sam w wywiadach mówi, że ma rysownik, w którym w wolnych chwilach dodaje nowe sposoby uśmiercania przez Arta ludzi i się nad nimi głowi, to już automatycznie wiesz, że ciągnie wilka do lasu...czyli w tym przypadku do efektów. To one są podstawą tych filmów, z całym szacunkiem, ale zachwyt nad swoimi aktorami też pokazuje, że on dobrego aktora, to na oczy nie widział, a co za tym idzie, raczej nie potrafi ich prowadzić ani z nimi rozmawiać, chyba, że pod względem dopasowania efektów. Na pewne rzeczy po prostu musimy przymknąć oko i wyrazić zrozumienie. Ani to zawodowy reżyser ani scenarzysta, a i tak te filmy wychodzą mu zadziwiająco dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę, ile musi w nie wkładać pracy własnej, nie tylko jako scenarzysta, twórca efektów i reżyser. Dla mnie też słaba akcja z tym, że nie pokazali jak umiera Jonathan, obawiam się, że Leone jednak zrobił to celowo bo on ma już pomysły na kolejną część i jeżeli w planach tych był żywy Jonathan, to Leone bez skrupułów olał widownię części trzeciej bo zakłada, że będzie ona z nim również podczas części czwartej. Jakkolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało, to jest uniwersum i robimy w nim powolne kroki do przodu. On pewnie rzeczy ma już w głowie z wyprzedzeniem, my możemy się tylko domyślać. W każdym razie mnie finał też rozczarował. Za krótki, zaczął się z nienacka i z nienacka się skończył. Tam, gdzie powinno być największe p-dolnięcie po tym całym wcześniejszym gore, gdzie Art mordował przypadkowych ludzi, nagle nie ma już nic. Nie widzisz śmierci wujka, dostajesz tylko śmierć cioci, widzisz bachora i wiesz jak to się skończy, plus pół środek z czaszką, który nie satysfakcjonuje nikogo. No i ta Victoria, po cholerę ona w ogóle jest w tym filmie i co się stało z dziewczynką demonem z poprzedniej części. Przecież ona nie zginęła, a tutaj nagle nie ma jej wcale, za to jest Victoria, która nie powinna już w tej historii moim zdaniem odgrywać żadnej istotnej roli, ciężko wymyślić na nią jakiś pomysł, chyba, że jako osobę chcącą zemścić się na Arcie za swoją krzywdę, ale tutaj poszli kompletnie w inną stronę. Nie kumam też totalnie tej sceny z siedzeniem w fotelu przez jakiś czas...lata? No i Heyes śpiąca w tej wannie po podcięciu sobie żył. Zapadli w jakiś letarg na 5 lat? Dlaczego? Na te pytania odpowiedzi dostaniemy pewnie dopiero na komentarzu audio dodanym do wydania blu ray bo wątpię aby Leone odniósł się do nich w 4 części.

Tracker

Apropos dziewczynki demona, Victorii etc. W jednym z ostatnich wywiadów dowiedzieliśmy się, że ART w pierwszej części był seryjnym mordercą - człowiekiem. Dopiero pod koniec wszedł w niego demon (scena w prosektorium). W drugiej nie wiadomo skąd ta dziewczynka się wzięła, ale ART ma być na ziemii jak zło, które robi sobie mordy, a łącznik świata z piekłem to demon, który sobie wybiera postaci - w T2 była to dziewczynka, która potem wzięła głowę Arta, zaniosła ją do Victorii i demon wszedł w Victorię. Troche pokręcone, nie wyjaśnione gdzie ciało dziewczynki, ale prawdopodobnie wyparowało (nie pamiętam już dobrze, ale ciało Victorii po tym jak straciła głowe chyba także) ;-)

Sined

Słuchałem tego wywiadu, a że był zwykłym seryjnym mordercą w części pierwszej, to akurat po obejrzeniu po raz pierwszy sam doszedłem do takich wniosków, chociaż tam też momentami ta zwykłość kłóciła się z logiką. Natomiast co do dziewczynki, to po prostu zniknęła i nie wiadomo w sumie dlaczego miała przenieść się w Victorię skoro już miała ciało, a sama była tylko świadkiem, nie zajmowała się mordowaniem. Tutaj, wręcz przeciwnie. Dziewczynki zwykli ludzie nie widzieli, Victorię widzi każdy. Ok wiem, że Victoria nie umarła, więc może dlatego, ale dlaczego jako Victoria mówi, a jako dziewczynka nie mówi? Do tego dochodzi też temat samej resurekcji. Skoro ciała nawiedza demon, to teoretycznie one są tylko jego naczyniem, ciałem, którym włada, tymczasem zarówno ART zachowuje się identycznie jak wcześniej, gdy nie był demonem, Victoria też, co jest delikatnie mówiąc dziwne.