Lubie kino europejskie kiedy właśnie takie jest. Nie lubię kiedy próbuje być amerykańskie. Nie podoba mi się kiedy autor w tani sposób gra na uczuciach widza, kiedy na siłę wciska swój światopogląd.
Końcowa dedykacja jest dla uczestników misji pokojowych i dziennikarzy którzy narażają swoje życie żeby nam relacjonować sytuację. Osobiście mam w głębokim poważaniu owe misje, ludzi i którzy na nich zbijają kasę i tych którzy jadą tam zarobić. Nie zależy mi na informacjach o tym ,dlatego żałuje że tego typu dedykacja nie padła na początku, bo nie traciłbym czasu na to coś.