Wydaje mi się, że należyta jest tutaj stosunkowo pośrednia ocena, bowiem jest to konwencjonalna, współczesna komedia polska oparta na spopularyzowanych wśród mas mordkach oraz oklepanych już od przeszło dziesięciolecia zwrotach słownych. "Testosteron" z dziecinną łatwością może rozdrażnić odpowiednio 'uczulonych' na tego typu projekcje widzów, jednakże z odpowiednio równą wprawą rozweselić widzów po przeciwnej stronie 'barykady'. Zaczyna się nieco nieudolnie, bowiem ma grację potykającego się o pieluchę oseska, a bezpośrednie lakoniczne zwroty do nierozgrzanego widza typu "Mam Cię w dupie kurwa" mogą powodować niestrawnośc na czczo. Bachorek okazuje się jednak być wnuczkiem Roberta Korzeniowskiego i powolutku ale ze wzmożoną skutecznością dochodzi do wprawy i finiszuje w biegu po 'gerberka' zajmując podium. Osobiście podobało mi się huczne, słoneczne polskie zakończenie filmu oraz sama, zapisana w scenariuszu koncepcja związku i stosunku męzczyzn do kobiet (nie w drugą stronę) Z tego powodu śmiem twierdzić, że film będzie się podobał bardziej męskiemu gronu, choć równie dobrze mogę się mylić biorąc pod uwagę wizualną stronę obsady. Zabawne w tym wszystkim są świeże próby operowania językiem niepotocznym, czasem i naukowym, jak zwykle jednak okraszonym lakonicznymi zwrotami.
A jak to więc jest z tymi kobitami?
Czy trzeba z utęsknieniem wyczekiwać odpowiedniej szczepionki przeciw tym stworzeniom? :)