Na samym początku czołówka jawnie zerżnięta z "Fight Club" Finchera, później teksty, jedne lepsze, inne gorsze. To czego w tym filmie nie ma to by tak rzec "oddechu". Całość jest jakoś tak upozowana, sztuczna, nastawiona niemal wyłącznie na to, żeby było śmiesznie i cool, prócz tego czuć taką realizacyjną "wiochę".
Włosy dęba stają kiedy pomyśli się o zamiarze Koneckiego aby nakręcić film o bitwie pod Monte Casino. Dzielnego wojaka zagra Szyc a zakochaną w nim pielęgniarkę będzie Kuna, albo Olszówka, no i naturanie wszyscy będą rzucać "kurwami", "chujami" i "pierdoleniem".