Przyznaje, ze widzialem tylko polowe, bo szkoda mi bylo czasu na druga, byc moze ta druga byla znacznie lepsza. Pierwsza godzina to jednak nudy: pseudosmieszne sceny i zalosne momentami teksty.
To co ma smieszyc w scenach to walenie sie po gebach, rzyganie i sikanie bohaterow. To co ma smieszyc w tekstach, to nagromadzeie przeklenstw. Owszem, przeklenstwa uzyte w odpowiednim kontekscie moga byc naprawde smieszne (np. "Dzien Swira" i tekst "To be, k***a, or not to be. Tego tez nie znasz?". Ale w "Testosteronie" autor scenariusza uznal po prostu, ze nie wazny jest kontekst, byle bylo duzo k***a, ch*j i pier****c. 5/10 i to 5 glownie za gre Stuhra i Kosinskiego. Scenariusz 2/10.