do "Testosteronu" poniewaz po czesci film mnie znudził, dowcipy wcale nie byly smieszne, a raczej prostackie i niewymyslne.
Ogolny zamysl tzn. ojciec, ktory jak sie okazuje ma 3 synow, dosyc naciagany.
Jedyne co mi sie podobalo, to te jakze rozmaite formy nieudacznikow, i te ich zony, kochanki, muzy i co tam jeszcze. Szczegolnie trafna scena ojca udajacego zone i brata pana mlodego (Kosiński)w zainscenizowanej rozmowie.
Zabrakło mi tutaj pomysłu na interesujaca puentę, mnostwo dluzyzn, dziwnych wywodow (tzn wszyscy mowili wciaz o tym samym, ale na rozne sposoby) i sam dobor wybranek..