Czasem przeczesywanie otchłani kina grozy zaskakuje. Nie wiem kim jest Mitchell Linden, ale jedyny film w jego reżyserskiej karierze "The American Scream" śmiało można postawić na półce obok "Troll 2" (1990) Claudio Fragasso. Wilson Creek to "idealne miejsce, by zabrać swoje dzieci". Tak też postępuje Ben Benzinger (Pons Maat) wraz z żoną Barbarą zabierając ze sobą czwórkę nastolatków na zimowe wakacje: udającego Johnny'ego Deppa Brenta, dziewiczą Bridgett i dwóch ich przyjaciół Larry'ego i Roxanne. Ale mieszkańcy Wilson Creek są starzy i dziwni.

Klaun stojący na poboczu drogi. Mężczyzna mordujący niemowlaka z zazdrości, że jego żona karmi bachora piersią. George Buck Flower z wypchanym psem. Ksiądz próbujący zamordować młodą kobietę. Zboczeniec obserwujący Brenta, gdy ten oddaje mocz. Para zjadająca dziecko. Dziwactw w "The American Scream" nie brakuje. Sporo nagości, przaśny taniec polka, maksymalnie rozwleczone sekwencje, wlokąca się akcja, głupie i infantylne postaci, odrobina gore m.in. scena dekapitacji. Do tego ksiądz przypominający z wyglądu Carla McCoya z Fields of the Nephilim.

Autentycznie zły film i przez to fascynujący. 5/10.